- To tyle - odparł Hume, kiedy już wszystko usłyszał...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.

- Kiedy spadałeś, nie myślałeś już o barierze, mimo że twój rozum pracował. Wyszedłeś z tego ogłupienia, które nam zafundowali.
Vye pomyślał chwilę i stwierdził, że łowca musi mieć rację. Usiłował uniknąć ataku bestii i w tym momencie myślał jedynie o swym strachu i rozpaczliwej konieczności. Ale co to wszystko w takim razie oznaczało?
Chcąc sprawdzić to, czego nie wie, podpełzł do boku Hume’a, oparł dłoń w miejscu, gdzie ręka z plasta–ciała gładziła nicość. Omal nie upadł na twarz, po drugiej stronie otworu. Tam, gdzie się spodziewał napotkać opór niewidzialnej kurtyny, nie było zupełnie nic! Odwrócił się do Hume’a z miną człowieka, którego ogłuszono niespodziewanym ciosem.
11 
- Dla ciebie jest otwarta!
Hume pierwszy przerwał milczenie. Z jego oczu osadzonych w kościstej twarzy wyzierał smutek.
Vye wstał, zrobił jeden krok i znalazł się po drugiej strony kurtyny, w miejscu, gdzie dłoń Hume’a wciąż nie mogła przebić się przez twardą powierzchnię. Zawrócił, zupełnie bez kłopotu. Tak, dla niego bariera przestała istnieć. Ale dlaczego wyróżniła jego, podczas gdy Hume wciąż był więźniem?
Łowca podniósł głowę, spojrzał na Vye’a wzrokiem, w którym krył się rozkaz.
- Idź, odejdź stąd, póki jeszcze możesz!
Vye usiadł ciężko obok niego.
- Dlaczego? - spytał bez ogródek.
I wtedy padła najbardziej oczywista ze wszystkich odpowiedzi.
Zerknął na Hume’a. Łowca wsparł głowę o skałę, miał zamknięte oczy. Wyglądał jak człowiek doprowadzony na skraj wyczerpania, człowiek, który ma ochotę puścić uchwyt i skoczyć w przepaść.
Vye zdecydowanym ruchem ujął jego prawą rękę, zacisnął palce w pięść. I równie zdecydowanie uderzył nią prosto w bezbronny podbródek. Hume zwiotczał i zsunąłby się z powierzchni skały, gdyby Vye nie chwycił go pod pachami.
Ponieważ brakowało mu sił, żeby unieść taki ciężar, zaczął pełznąć, wlokąc za sobą znieruchomiałe ciało łowcy. I tak jak liczył, tym razem również nie napotkał oporu w przejściu. Pozbawiony przytomności Hume mógł przekroczyć barierę. Vye ułożył go na ziemi najwygodniej jak potrafił i oblał mu wodą twarz. Hume jęknął, coś wymamrotał i podniósł słabe dłonie do twarzy.
Szare oczy otworzyły się i spojrzały na Vye’a.
- Co…
- Obydwaj przeszliśmy, obydwaj! - Chłopak patrzył na łowcę; w oczach tamtego błyszczała nadzieja.
- Ale jak…?
- Znokautowałem cię, ot co - odparł Vye.
- Znokautowałeś mnie? Przeszedłem, bo byłem nieprzytomny! - Głos Hume’a uspokoił się, nabrał siły. - Daj mi to sprawdzić! Obrócił się na bok, wyciągnął rękę i tym razem jego palce nie napotkały ściany. Bariera zniknęła również dla niego.
- Jak już raz przejdziesz, to jesteś wolny - dodał z niedowierzaniem. - Może nie przewidzieli, że ktoś może stąd uciec.
Podciągnął się z trudem i usiadł, zwieszając luźno dłonie. Vye obrócił głowę i spojrzał na ciągnący się przed nimi szlak. Nowy problem stanowiło pokonanie odległości dzielącej ich od obozu safari. Żaden z nich nie był w stanie przebyć tej drogi pieszo.
- Wyszliśmy, ale jeszcze nie doszliśmy.
Słowa Hume’a zabrzmiały niczym echo jego myśli.
- Zastanawiałem się, czyte drzwi są otwarte… - zaczął Vye.
- Kopter! - Hume wpadł chyba na ten sam pomysł. - Tak, jeśli kule nie czają się gdzieś tam na wypadek, gdybyśmy spróbowali.
- Może ich zadanie polegało na tym, by nas tutaj tylko doprowadzić, a nie pilnować. To mogły być pobożne życzenia, niemniej jednak trzeba było to sprawdzić. Nie istniało inne wyjście z matni.
- Podaj mi rękę. - Hume wyciągnął swoją i pozwolił, by Vye podniósł go z ziemi. Pomimo osłabienia, patrzył przytomnym wzrokiem i najwyraźniej znowu myślał logicznie. - Chodźmy!
Przeszli z powrotem przez otwór, potem jeszcze raz, aby się upewnić, że bariery naprawdę już nie ma. Hume roześmiał się.
- Przynajmniej frontowe drzwi nadal są otwarte, nawet jeśli tylne okazały się zamknięte.
Vye zostawił go przy wejściu, a sam poszedł szybko do jaskini, by przynieść plecak z zapasami. Kiedy wrócił, szybko wepchnęli tabletki do ust, popili wodą z jeziora i stymulowani świeżą energią ruszyli drogą biegnącą wzdłuż ściany zbocza.
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.