Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Kobiety nie uśmiechały się, ale też nie smuciły. Na ich twarzach malowała
przedmioty, udał się we wskazanym kierunku. Wykopał niewielki dołek, a potem wylał się zimna, niemal brutalna obojętność, jaką często można zobaczyć na obliczach wo- do niego wszystką wodę. Cuchnęła okropnie i Han uświadomił sobie, że nie była to jowników nawykłych do okrucieństwa. wcale woda, ale jakiś nie przefermentowany do końca napój. Wspaniale - pomyślał. - Ponad wąską doliną widniały wykute w bazaltowej skale umocnienia: wieżyczki, Pochwyciły mnie czarownice, które chcą, bym wpatrywał się w kałużę tak długo, do- łączące je parapety i strzelnice. W różnych miejscach na skałach umieszczono kawałki póki nie nawiedzą mnie wizje. plastalowych płyt, które były częściami kadłubów rozbitych kosmicznych statków, Przez chwilę patrzył na swoje odbicie, a ujrzawszy, że ma włosy w nieładzie, tworząc z nich swoistą mozaikę. Z tej kryjącej się w górach fortecy wystawały lufy przeczesał je wyprostowanymi palcami. Wojowniczki nie wiedziały, co zrobić z Thre- dziwacznych blasterowych dział, wymierzonych w różne strony. Ciemne ślady po wy- epiem, i w końcu zostawiły go w otoczeniu gromadki dzieci, które gapiły się na niego buchach i wyrwy w skałach dowodziły, że społeczność zamieszkująca dolinę toczyła ciekawie, ale bez złych zamiarów. Leia zniknęła w mroku szeroko otwartej bramy na wojnę. Tylko przeciwko komu? szczycie fortecy. Z daleka dobiegł Hana odgłos silników pikującego w atmosferze my- Grupa wędrujących dotarła w końcu do kamiennej platformy, a rankor, który niósł śliwca typu TIE. Siedzące na rankorach kobiety uniosły głowy i osłoniwszy dłońmi Chewbaccę, na rozkaz jednej z kobiet zaprowadził Leię pod górę ku umocnieniom. Po- oczy, zaczęły gorączkowo przeszukiwać niebo. zostałe zwierzęta skierowały tymczasem Hana i Threepia błotnistą ścieżką wijącą się Wyglądało to na dobry znak. Jeżeli te kobiety także obawiały się wojsk Zsinja, obok zagród. Minęli stado ogromnych brudnych gadów, które siedziały, nie wydając Han przynajmniej znalazł się wśród swoich. Spojrzawszy jednak na wykonane prowi- żadnych dźwięków, żuły paszę i patrzyły posępnie na przybyłych. zorycznie fortyfikacje, pomyślał, że może cieszy się zbyt wcześnie. Tak czy inaczej, nie Dotarli do kręgu chat wzniesionych z gałęzi przetykanych kawałkami gliny. Przed podobało mu się brzmienie słowa „osądzić". Jeżeli te kobiety cierpiały na ksenofobię, wejściem do każdej chaty znajdowała się kamienna urna z wodą. Przez otwarte drzwi mogły zabijać lub więzić istoty z innych światów po prostu ze strachu. Jeśli myślały, że było widać wiszące na ścianach jaskrawoczerwone koce, ustawione na niskich stolikach Han i Leia są szpiegami, mogły przysporzyć swym więźniom jeszcze więcej zmar- koszyki z orzechami i drewniane grabie. twień. Nie mógł także pozostawać obojętny na fakt, iż niemal automatycznie uznały Strażniczki zaprowadziły więźniów na tył jednej z chat, za którą ujrzeli dziesiątki jego, Hana Solo, za niewolnika Leii. Popatrzył na strażniczki nadal siedzące na ranko- mężczyzn, młodych kobiet i dzieci. Na piaszczystym, porośniętym chwastami kawałku rach. Wpatrywały się w niego z chłodną obojętnością. Postanowił udawać, że jest po- ziemi mieszkańcy wioski wykopali dołki i napełnili je wodą ze stojących obok wiader, chłonięty nową pracą. tworząc w ten sposób niezliczoną liczbę małych kałuż. Obok każdej takiej kałuży, wpa- Siedział wpatrzony w kałużę pełną sfermentowanego płynu przez godzinę, czując, trując się w nią z napięciem, siedział dorosły, otoczony gromadką dzieci. Stały w mil- jak z każdą minutą słońce pali go w kark coraz bardziej, aż w końcu poczuł takie pra- czeniu i także wpatrywały się w kałużę. gnienie, że zaczął rozmyślać, czy nie napić się trochę tej cieczy. Lepiej nie - zdecydo- Rankor zatrzymał się, a dosiadająca go wojowniczka nachyliła się i lekko uderzyła wał jednak po chwili. - Niewolnikom zapewne nie wolno tego robić. Hana włócznią w ramię. Leia wciąż jeszcze nie zeszła na dół. Han spostrzegł kobietę, która ukazała się w - Whuffa, whuffa - powiedziała, pokazując mu, że powinien także wpatrywać się w oknie jednego z korytarzy wykutych w skale o prawie sto metrów ponad dnem doliny. jedną z kałuż.- Masz pojecie, o co jej może chodzić? - zwrócił się Han do Threepia. Była stara, na głowie miała skórzaną czapkę, a w rękach trzymała wiadro. Przez chwilę - Obawiam się, że nie, proszę pana - odparł android. - W moich zasobach danych stała nieruchomo, wpatrując się w dno doliny, a potem machnęła ręką w powietrzu i coś nie umieszczono ani jednego słowa z języka, którym się posługuje. Niektóre wyrażenia powiedziała. Znajdowała się jednak zbyt daleko i Han nie mógł usłyszeć jej słów. Uj- mogą pochodzić z mowy starożytnych Paecian, ale nigdy nie spotkałem się z terminem rzał tylko, jak po chwili z dna doliny unosi się kryształowa kula i w locie kieruje się w „whuffa". stronę okna. Kobieta wychyliła się poza parapet i podstawiła wiadro, a kula wpadła do Paecian - zastanowił się Han. Imperium Paecian legło w gruzach przed prawie środka naczynia, rozpryskując bryzgi wody. Stara kobieta wróciła z napełnionym w ten trzema tysiącleciami. Han podszedł do mężczyzny z siwą brodą i popatrzył na jego wy- sposób wiadrem do fortecy, a Han siedział w osłupieniu, nie mogąc uwierzyć własnym pełnioną błotem kałużę. Nie była duża, jej obwód nie przekraczał pół metra, a głębo- oczom. To, co płynęło w powietrzu ku kobiecie, nie było kryształową kulą, jak sądził, kość kilku centymetrów. ale wodą. A jednak to nie mogło być zjawisko naturalne. Kula z wody płynęła ku ko- Mężczyzna wyszczerzył zęby na Hana i warknął: biecie bardzo wolno. - Whuffa! Usłyszawszy głośne cmoknięcie, Han popatrzył na swoją kałużę i ujrzał, że z Wręczywszy Hanowi miedziane ostrze, gestami nakazał mu wykopać podobny do- otworu znajdującego się tuż przy niej wysunął się jakiś duży robak, który teraz wsysał łek, przyniósł wiadro z wodą i pokazał wolne miejsce z daleka od pozostałych ludzi.
|
Wątki
|