Z warkotem, który dobywaÅ‚ siÄ™ z gÅ‚Ä™bi jego żoÅ‚Ä…dka, oszoÅ‚omiony i krwawiÄ…cy Donbago zmusiÅ‚ siÄ™ do powstania, trzymajÄ…c przed sobÄ… miecz...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.

Jednak półogra tam nie byÅ‚o. StaÅ‚, a raczej klÄ™czaÅ‚ na jednym kolanie przy otwartym wÅ‚azie, trzymajÄ…c siÄ™ za brzuch, trzymajÄ…c siÄ™ za swe wnÄ™trznoÅ›ci, a na jego paskudnej twarzy widniaÅ‚o niedowierzanie i czyste przerażenie.
Nie chcÄ…c czekać, aż bestia zdecyduje siÄ™, czy rana jest Å›miertelna, czy też nie, Donbago pospieszyÅ‚ przez dach i uderzyÅ‚ kilkakrotnie mieczem w podniesionÄ… rÄ™kÄ™ półogra. Gdy owa rÄ™ka zostaÅ‚a w koÅ„cu odtrÄ…cona na bok, mężczyzna dalej siekaÅ‚ z caÅ‚Ä… pozostaÅ‚Ä… mu siÅ‚Ä… i energiÄ…, pobudzonÄ… przez widok martwego towarzysza oraz nagÅ‚y strach o brata...
Jego brat!
Donbago krzyknÄ…Å‚ i zamachnÄ…Å‚ siÄ™, miażdżąc stworowi czaszkÄ™, powalajÄ…c go na kamienie. UderzaÅ‚ jeszcze przez chwilÄ™, na dÅ‚ugo po tym, jak półogr przestaÅ‚ siÄ™ ruszać, zmieniajÄ…c jego ohydnÄ… gÅ‚owÄ™ w miazgÄ™.
NastÄ™pnie podniósÅ‚ siÄ™ i pokuÅ›tykaÅ‚ do otwartego wÅ‚azu, starajÄ…c siÄ™ przeciÄ…gnąć do koÅ„ca swego rozciÄ™tego przyjaciela. Gdy nic z tego nie wyszÅ‚o, Donbago wepchnÄ…Å‚ go zamiast tego do wewnÄ…trz, trzymajÄ…c go tak nisko, jak tylko mógÅ‚, by upadek nie byÅ‚ zbyt gwaÅ‚towny dla zmaltretowanych zwÅ‚ok.
OtrzÄ…sajÄ…c siÄ™ z przerażenia i Å‚ez, Donbago zawoÅ‚aÅ‚ do pozostaÅ‚ych, by zabezpieczyli wieżę, by ktoÅ› poszedÅ‚ znaleźć jego brata.
UsÅ‚yszaÅ‚ jednak z doÅ‚u odgÅ‚osy walki i wiedziaÅ‚, że nikt go nie sÅ‚yszy.
Nie majÄ…c siÅ‚y, by zbiec na dół i do nich doÅ‚Ä…czyć, Donbago zastanowiÅ‚ siÄ™ nad pozostaÅ‚ymi mu możliwoÅ›ciami i zmartwiÅ‚ siÄ™, że inne osiÅ‚ki mogÄ… siÄ™ tu wspiąć za nim.
ZaczÄ…Å‚ odwracać siÄ™ od klapy i od widoku martwego przyjaciela w pomieszczeniu poniżej, lecz zatrzymaÅ‚ siÄ™, gdy ujrzaÅ‚, że inny z Å¼oÅ‚nierzy wbiega po schodach, by zatrzymać siÄ™ z boku drugiej kondygnacji.
– Ogry! – krzyknÄ…Å‚ mężczyzna, kuÅ›tykajÄ…c do drabiny. Niemal dotarÅ‚ do jej podstawy, lecz nagle pojawiÅ‚ siÄ™ za nim półogr i zamachnÄ…Å‚ siÄ™ na niego kotwiczkÄ… przymocowanÄ… do Å‚aÅ„cucha. ZahaczyÅ‚ o bark wspinajÄ…cego siÄ™ po drabinie mężczyzny.
Donbago wrzasnÄ…Å‚ i zaczÄ…Å‚ schodzić do niego, lecz jednym potężnym pociÄ…gniÄ™ciem, nieludzko silnym szarpniÄ™ciem, półogr oderwaÅ‚ mężczyznÄ™ od drabiny tak nagle, tak brutalnie, że Donbago musiaÅ‚ mrugnąć, by pozbyć siÄ™ iluzji, że żoÅ‚nierz po prostu zniknÄ…Å‚.
Czy też przynajmniej jego część, bowiem drabiny wciąż trzymała się odcięta ręka.
Donbago spojrzał do pomieszczenia poniżej akurat, by ujrzeć ostatnie chwile mężczyzny, gdy półogr powalał go na kamienną podłogę. Następnie osiłek podniósł wzrok na Donbago, uśmiechając się paskudnie.
Zmaltretowany Donbago odtoczyÅ‚ siÄ™ od klapy, po czym szybko odwróciÅ‚ metalowe wrota i zamknÄ…Å‚ je, nastÄ™pnie poÅ‚ożyÅ‚ siÄ™ w poprzek nich, używajÄ…c swego ciaÅ‚a jako sztaby.
ZerkniÄ™cie na martwego ogra na szczycie wieży przypomniaÅ‚o mu jak byÅ‚ tu odsÅ‚oniÄ™ty. Nie sÅ‚yszÄ…c z doÅ‚u żadnych odgÅ‚osów poza odlegÅ‚Ä… walkÄ…, Donbago zerwaÅ‚ siÄ™ i podbiegÅ‚ do krawÄ™dzi wieży, odczepiajÄ…c kotwiczkÄ™. ZabraÅ‚ jÄ… ze sobÄ…, rzucajÄ…c siÄ™ z powrotem na klapÄ™, wciÄ…gajÄ…c tym samym linÄ™ zwisajÄ…cÄ… z wieży. Kilka chwil później poczuÅ‚ od spodu potężny cios, straszliwe uderzenie, które sprawiÅ‚o, że zadygotaÅ‚y mu zÄ™by.
 
* * *
 
Drizzt zauważył, że drzwi wieży były rozwarte. Dostrzegł także karmazynowe plamy na śniegu koło pobliskich drzew. Następnie usłyszał okrzyk ze szczytu wieży.
WskazaÅ‚ swym przyjacioÅ‚om, by byli czujni, po czym pomknÄ…Å‚ na bok, zachodzÄ…c wieżę z prawej, starajÄ…c siÄ™ ocenić, co siÄ™ staÅ‚o i gdzie bÄ™dzie najlepiej doÅ‚Ä…czyć do walki.
Catti-brie i Bruenor pozostali na szlaku ogrów, lecz poruszali siÄ™ teraz ostrożniej, wykonujÄ…c gesty w stronÄ™ Drizzta. Ku zaskoczeniu drowa, Regis nie pozostaÅ‚ z nimi. NizioÅ‚ek pobiegÅ‚ w lewo, zachodzÄ…c wieżę z drugiej strony. PrzedarÅ‚ siÄ™ przez Å›nieg, po czym nareszcie dotarÅ‚ do spÅ‚achetka smaganej wichrem skaÅ‚y i przemykaÅ‚ z cienia w cieÅ„, pochylony, poruszajÄ…c siÄ™ szybko, kierujÄ…c siÄ™ na tyÅ‚y.
Drizzt nie mógł powstrzymać uśmiechu, myślał bowiem, że Regis jak zwykle stara się znaleźć leżącą na uboczu kryjówkę.
UÅ›miech ten zgasÅ‚ jednak niemal natychmiast, bowiem drow zrozumiaÅ‚, że niebezpieczeÅ„stwo jest wielkie, że naprawdÄ™ toczy siÄ™ już bitwa. UjrzaÅ‚ mężczyznÄ™ z zakrwawionÄ… tunikÄ… oraz twarzÄ…, wyskakujÄ…cego przez otwarte drzwi wieży i biegnÄ…cego w bok, wrzeszczÄ…c o pomoc.
Wielka sylwetka, duży i ohydny ogr, rzuciÅ‚a siÄ™ za nim w poÅ›cig, z podniesionÄ… wysoko zakrwawionÄ… maczugÄ….
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak ciÄ™ zÅ‚apiÄ…, to znaczy, że oszukiwaÅ‚eÅ›. Jak nie, to znaczy, że posÅ‚użyÅ‚eÅ› siÄ™ odpowiedniÄ… taktykÄ….