Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Rozpiął rękawy mankietów, a ona zaczęła rozpinać mu koszulę.
- Czy nie zachowuję się zbyt śmiało w swojej roli? - zapytała szeptem, gładząc jego obnażoną pierś pokrytą sprężystym czarnym owłosieniem. - To możliwe - szepnął Gerwazy - ale proszę cię, nie przerywaj. - Był zdumiony, że tak delikatne pieszczoty potrafią tak go podniecić. Na jej twarzy odmalowało się zadowolenie z jego reakcji. Z najwyższym trudem zmusił się do tego, by wstać i zdjąć z siebie resztę ubrania, zostawiając je w bezładnej stercie na podłodze. Wsunął dłoń pod jej uda, by unieść ją i zdjąć z niej suknię. Nareszcie mógł ją podziwiać w całej krasie nagości. Była tak piękna, że poczuł zadowolenie, iż nie zgasił świecy. Taki widok zasługiwał na to, by go podziwiać. Usiadł obok niej, położył nogę na jej nodze, i zaczął pieścić jej uwolnione piersi. Twardość jej brodawki mile drażniła jego język. Upewniwszy się, że nie będzie w stanie pobudzić jej bardziej, uniósł głowę. - Nie chcę, żeby jakakolwiek część twojego ciała czuła się zaniedbana - mruknął i skupił uwagę na drugiej piersi. - Ty też jesteś bardzo przystojny - powiedziała Diana prawie szeptem, gładząc go po szerokim torsie, badając przez skórę mięśnie i kości oraz dotykając wypukłych blizn wojennych. Nie miał w sobie ani odrobiny zbędnego ciała, był zgrabny i silny. Przesuwając dłonią po jego głowie i ramionach, zaczęła bezwiednie poruszać biodrami. Niecierpliwie ugniatał i pieścił jej talię i brzuch, a potem dotknął jedwabistego trójkąta włosów na podbrzuszu. Pocałował ją w usta i w tej samej chwili delikatnie wsunął palce we wrażliwe, ukryte miejsce. Znieruchomiała, a jej przyśpieszony oddech podziałał na niego tak, że był bliski uwierzenia w to, że Diana jest tak niewinna jak dziewica z jej wyobrażeń. - Rozluźnij się - powiedział szeptem, przejęty swoją rolą. – Nie będziemy się śpieszyć. Zaczekam tak długo, jak będziesz chciała. Cofnął rękę i zaczął pieścić wewnętrzną stronę ud, czekając, aż otworzy się, by go przyjąć. Przywołał na pamięć wszystkie swoje umiejętności, by ją przygotować, a kiedy była już gorąca i wilgotna, wsunął się pomiędzy jej nogi i wszedł w nią bardzo wolno i delikatnie. Udawała dziewicę tak przekonująco, że był niemal zaskoczony, iż nic nie hamowało mu wstępu. Diana gwałtownie zaczerpnęła tchu i zacisnęła się wokół niego z tak cudowną słodyczą, że musiał użyć całej siły woli, by natychmiast nie osiągnąć spełnienia. Znieruchomiał, wsparty na łokciach, by nie przygniatać jej swym ciężarem. Przypomniawszy sobie, że odgrywają określone role, opanował się z wysiłkiem. - A teraz pozostańmy tak nieruchomo, żebyś przyzwyczaiła się do tego, że jest w tobie mężczyzna - powiedział z uśmiechem - i żebym się uspokoił. Diana zadrżała z rozkoszy i uniosła biodra, chcąc jak najpełniej się z nim zespolić. Po chwili zaczęła nimi poruszać, by zwiększyć siłę doznań. Pomyślała, że zanim wypełnił ją sobą, była w niej jakaś straszliwa pustka. Teraz nie mogła nasycić się nowymi wrażeniami. Gerwazy gwałtownie wciągnął powietrze. - Ostrzegam cię, nie rób tego, chyba że chcesz, żeby zaraz było po wszystkim. Diana znieruchomiała. - Och, nie, jeszcze nie, nie chcę, żeby to się skończyło - wyszeptała, ciemne włosy opadły Gerwazemu na czoło. Dostrzegła pot na jego twarzy i torsie. Nie przypuszczała, że jego surowa twarz może przybrać tak szczery wyraz. Pogłaskała go po policzku i szyi. Dotyk jej dłoni wzmógł jego podniecenie tak, że potrzebował czasu, by się opanować. Dopiero zyskawszy pewność, że jest w stanie się kontrolować, zaczął się w niej poruszać, zagłębiając się coraz mocniej. Starał się robić to jak najdelikatniej. - A teraz proszę cię, żebyś poruszała się razem ze mną, napierała na mnie, byśmy mogli odnaleźć wspólny rytm. Spełniła jego prośbę. Pogrążał się w niej coraz to głębszymi i mocniejszymi pchnięciami, cały czas się jej przyglądając, by nie przeoczyć żadnego z uczuć malujących się na jej twarzy. Jęknęła i zamknęła oczy, chcąc całkowicie oddać się ogarniającej ją rozkoszy. Mimo iż wysłuchała wielu opowieści Madeline, nigdy nie wyobrażała sobie, że miłość fizyczna może być tak wspaniała. Przytuliła go do siebie tak mocno, jak tylko było to możliwe, wpiła paznokcie w jego plecy i idealnie dopasowała się do jego rytmu mocnymi pchnięciami bioder. - Proszę, Gerwazy, proszę... - powtarzała, gdy rozkosz stała się tak wielka, że aż nie do zniesienia. Nie umiałaby powiedzieć, o co prosi. I kiedy nie była już w stanie dłużej czekać, jej ciało ogarnęła fala spazmatycznych skurczów. Krzyknęła równocześnie z nim, gdy pogrążył się w niej głęboko, osiągnął spełnienie i stali się jednością. Leżeli ciasno spleceni, a ciszę przerywały jedynie ich głębokie, nieregularne oddechy. Diana mocno obejmowała Gerwazego, nawet teraz nie chcąc go puścić. Czuła łzy spływające jej po policzkach. Uniósł głowę i wsparł się na łokciu. Poczuła, że ociera jej łzy. - Bolało? Pokręciła głową i otworzyła oczy. Uśmiechnęła się do niego.
|
Wątki
|