Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Co może być bardziej idiotycznego, niż wojsko?
- Ale ty nie jesteś głupi - powiedział Jay. - Więc czemu wstąpiłeś do Armii? - Bo to była grupa. Dokładnie jak ci opisałem coś, do czego się należy. Zawsze działałem na własną rękę i rozrabiałem dookoła tylko po to, by mnie zauważono. Tak postępują ludzie. Nie idzie o to, co robisz, coś dobrego czy złego, jeśli tylko robisz coś, dzięki czemu inni zauważają twoje istnienie. Nie ma nic gorszego, jak nie zostać przez nikogo zauważonym. - Colman wzruszył ramiona . - Stłukłem typunia, który sam się o to napraszał, ale przypadkiem miał bogatego tatusia, i zaproponowano mi służbę wojskową zamiast ciupy, ponieważ doszli do wniosku, że to będzie nie mniejsza kara. Zgodziłem się natychmiast. Jay wypił łyk kawy, przyglądał się filiżance przez chwilę dłużącą się w nieskończoność, aż wreszcie nie podnosząc oczu powiedział: Myślałem o tym w tę i w tamtą stronę... wiesz, mam wrażenie, że chciałbym dostać się do wojska. Jak to można najlepiej załatwić? Colman rzucił mu surowe spojrzenie. - Jak ci się zdaje - co na tym zyskasz? - zapytał. - Och, kto wie... może coś z tego, o czym opowiadałeś. - Wyrwać się z klatki domowej, być prawdziwym sobą, zerwać z siebie kaftan bezpieczeństwa, i tak dalej, hę? - Może. Colman, starając się sformułować właściwą odpowiedź, by zyskać na czasie, wytarł usta serwetką wyjętą ze stojącego na stole zasobnika i pokiwał głową. Ugrzązł w Armii, ale chciałby zostać zawodowym inżynierem; Jay śpiewająco mógł stać się inżynierem, ale zdawało mu się, że wolałby być w Armii. Odpowiedź, wyliczająca w lekceważący sposób przyczyny, dla których to nie był tak dobry pomysł, dla Jaya się nie nadawała - znał je na pamięć i nie chciałby ich słuchać. W tym momencie drzwi otworzyły się z hałasem i kilka mocnych gardeł zagłuszyło rozmowy w kawiarni. Colman poznał trzy twarze z kompanii “B" - wysokiego, żylastego sierżanta Padawskiego o cienkich, brzydkich wargach i twardym spojrzeniu czarnych oczu, osadzonych w wąskiej, śniadej twarzy, i dwóch kaprali, których nazwisk nie mógł sobie przypomnieć. Byli już po alkoholu, a Padawski potrafił być wredny nawet na trzeźwo. Dawna przyjaźń Colmana z Anitą zawiązała się wówczas, gdy dziewczyna zaczęła szukać w jego i Hanlona towarzystwie obrony przed prześladowaniem ze strony Padawskiego. Colman umiał sobie poradzić w potrzebie, Hanlon zaś poza tym, że dowodził jako sierżant drugim plutonem, był instruktorem walki wręcz dla całej kompanii “D", i to dobrym instruktorem. To zestawienie skutecznie odstraszyło Padawskiego, lecz od tej chwili darzył on Colmana skrytą nienawiścią. - Co to za jedni? - spytał Jay, zauważywszy napięcie Colmana. - Złe wieści - syknął Colman przez ściśnięte zęby. - Mów spokojnie dalej, nie rozglądaj się. - Mam to w dupie! - ryczał Padawski, gdy trójka toczyła się w stronę kontuaru. - Mam to głęboko w dupie, móóóję wam. Jeśli ten zasraniec chce, żeby... - Przerwał nagle. - Popatrz, kogóż my tu mamy? Złotowłosy chłopczyk z kompanii “D", z tych kretynów na tyle cwanych, by spieprzyć całe ćwiczenia pierwszego dnia. - Colman czuł drżenie podłogi, gdy ciężkie kroki zbliżały się do lory. Nieznacznie zmienił pozycję nóg pod stołem i położenie ciała tak, by być gotowym do poderwania się w każdej chwili. Wygodniej ujął w dłoń filiżankę do połowy wypełnioną gorącą kawą. Spojrzał na złośliwie uśmiechniętego o trzy stopy od stolika Padawskiego. - Spotkanie prywatne - mruknął cichym, ale groźnym głosem. - Spływaj. - Hej, chłopcy, złotowłosy ma nową dziewczynkę! Popatrzcie! Chcesz nam coś powiedzieć, Colman? Zawsze cię podejrzewałem. Obaj kaprale głośno zarechotali, jeden z nich zatoczył się na stolik w drugim rzędzie. Siedzący tam człowiek przeprosił i wyniósł się. W głębi lokalu zza kontuaru wyszedł zaniepokojony właściciel. Jay zbladł i siedział nieruchomo. Colman wlepił w Padawskiego płonący wzrok. Padawski jeszcze bardziej wyszczerzył zęby. Przy trzech na jednego i z chłopcem obok, wiedział, że ma Colmana w ręku. Padawski przysunął twarz do Jaya i chuchnął oddechem przesyconym zapachem piwa. - Hej, dziubasku, czy chciałbyś...
|
WÄ…tki
|