Nadszedł obco mi brzmiący rok siedemdziesiąty i zapieczętował definitywnie moje lata nastoletnie...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Tak wkroczyłem w nowe bagno. Nadeszły egzaminy i zdałem je stosunkowo łatwo. Nie miałem nic innego do roboty, więc prawie codziennie chodziłem na uniwersytet i w rezultacie pozdawałem z łatwością, nawet niewiele się ucząc.
W akademiku wybuchło kilka awantur. Okazało się, że członkowie jednej z frakcji mieli gdzieś pochowane hełmy i metalowe pałki. Doszło do bijatyki między nimi a sportowcami popieranymi przez kierownika akademika. Dwóch zostało rannych, a sześciu wyrzucono. Afera ta ciągnęła się dość długo i nieomal codzienne wybuchały jakieś kłótnie. W akademiku zapanowała nieprzyjazna atmosfera i wszyscy byli podenerwowani. Ja też przy okazji o mało nie zostałem pobity przez sportowców, ale włączył się Nagasawa i jakoś załagodził sprawę. Tak czy inaczej, trzeba się było stąd wynosić.
Po pierwszych egzaminach poważnie zabrałem się do szukania mieszkania do wynajęcia. Po tygodniu znalazłem odpowiednie w okolicy Kichijoji. Dojazd nie był najlepszy, ale za to miałem samodzielny domek. Prawdziwy skarb. Stał sobie w rogu na dużej posesji, jak domek ogrodnika, od nieco oddalonego domu właścicieli dzielił go zaniedbany trawnik. Właściciele używali furtki od frontu, a ja tylnej, więc żyłem sobie niezależnie, nieskrępowany. Domek składał się z pokoju, małej kuchni i toalety, a także nieprawdopodobnie wielkiej szafy ściennej. Była nawet weranda od strony ogrodu. Czynsz okazał się znacznie niższy od cen rynkowych, ponieważ przystałem na warunek właścicieli, że wyprowadzę się, jeżeli w przyszłym roku ich wnuk przyjedzie do Tokio. Było to sympatyczne starsze małżeństwo. Powiedzieli mi, że mogę robić, co chcę, oni nie będą się do niczego wtrącać.
Nagasawa pomógł mi przy przeprowadzce. Pożyczył gdzieś małą ciężarówkę, przewiózł moje rzeczy i zgodnie z obietnicą podarował mi swój telewizor, lodówkę oraz duży termos. Bardzo byłem wdzięczny za te prezenty. On też za dwa dni wynosił się z akademika do mieszkania w Mita.
- Pewnie przez dłuższy czas się nie zobaczymy, więc uważaj na siebie - powiedział przy pożegnaniu. - Ale tak jak ci wcześniej mówiłem, mam wrażenie, że kiedyś w dalekiej przyszłości spotkamy się w jakimś dziwnym miejscu.
- Już mnie to cieszy - odparłem.
- A co do tych dziewczyn, którymi się ostatnio wymieniliśmy, ta brzydsza była lepsza.
- Owszem - roześmiałem się. - Ale słuchaj, powinieneś szanować Hatsumi. Niewielu jest takich dobrych ludzi, a poza tym ją łatwo zranić, choć tego po sobie nie pokazuje.
- Tak, wiem - przytaknął. - Dlatego najlepiej byłoby, gdybyś ją po mnie przejął. Myślę, że pasowalibyście do siebie.
- Chyba żartujesz - powiedziałem osłupiały.
- Żartuję. No, życzę szczęścia. Pewnie wiele cię w życiu czeka, ale jesteś dość uparty, więc jakoś sobie poradzisz. Mogę cię w jednej sprawie ostrzec?
- ProszÄ™ bardzo.
- Nie rozczulaj siÄ™ nad sobÄ…. Tylko prymitywy siÄ™ nad sobÄ… rozczulajÄ….
- Będę pamiętał.
Uścisnęliśmy sobie dłonie i rozstaliśmy się. On ruszył zdobywać świat, a ja wróciłem do swego bagna.
Trzy dni później napisałem list do Naoko. Opisałem nowe mieszkanie. Opowiedziałem o uldze i radości z powodu wydostania się z akademika, o tym, że nigdy już nie będę miał nic wspólnego z tymi idiotami i ich idiotycznymi pomysłami. Że mam zamiar zacząć tu nowe życie w nowym nastroju.
Za oknem widać duży ogród, w którym spotykają się tutejsze koty. Kiedy mam czas, kładę się na werandzie i przyglądam się im. Nie wiem dokładnie, ile ich jest - w każdym razie dość dużo. Kładą się i wygrzewają na słońcu. Chyba niezbyt im się podoba, że zamieszkałem w tym domku, ale kiedy wyłożyłem dla nich kawałek starego sera, kilka podeszło bojaźliwie i zjadło. Być może wkrótce się zaprzyjaźnimy. Jest wśród nich pręgowany kocur z urwanym uchem, zadziwiająco podobny do kierownika akademika. Zdaje się nieomal, że za chwilę zacznie wciągać flagę na maszt.
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak ciÄ™ zÅ‚apiÄ…, to znaczy, że oszukiwaÅ‚eÅ›. Jak nie, to znaczy, że posÅ‚użyÅ‚eÅ› siÄ™ odpowiedniÄ… taktykÄ….