Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
— Uszkodzony satelita rozpoznawczy. Miał pewnie awarię silników manewrujących i nie zszedł z orbity po otrzymaniu polecenia z Ziemi. Jest na orbicie malejącej i zostało mu jeszcze jakieś cztery miesiące. Nadal wysyła standardowe dane telemetryczne. Dla nas nic ważnego, po prostu informuje Ruskich, że jeszcze lata.
— Baterie słoneczne wciąż chyba pracują — zauważył pułkownik. Źródła ciepła znajdowały się wewnątrz satelity. — Tak. Ciekaw jestem, dlaczego po prostu go nie wyłączyli… W każdym razie, temperatura wewnętrzna wynosi… eee… jakieś piętnaście stopni Celsjusza. Przy takim chłodnym tle łatwo jest dokonać pomiaru. W słońcu moglibyśmy mieć trudności z wyłapaniem różnicy między ciepłem wewnętrznym a nagrzaniem powierzchni… * * * Zwierciadła układu laserowego powoli się przesuwały śledząc cel. Ruch ten można było zaobserwować na sześciu monitorach. Impuls z lasera małej mocy odbił się od jednego ze zwierciadeł i „pomknął” ku celowi… Układ został wycelowany, a na monitorze pulpitu sterowania pojawił się także bardzo wyraźny obraz celu. Jego tożsamość została potwierdzona i główny inżynier przekręceniem klucza uruchomił system. Odtąd JASNĄ GWIAZDĄ nie kierowały już ludzkie ręce. Sterowanie przejął całkowicie zespół komputerów ośrodka. — Trzyma się celu — powiedział Morozow do swego starszego kolegi. Tamten przytaknął. Liczba na wskaźniku odległości szybko malała w miarę zbliżania się sputnika, który pędził ku swojej zagładzie z prędkości trzydziestu dwóch tysięcy kilometrów na godzinę. Widzieli na ekranach lekko zaokrągloną plamkę, jaśniejącą wewnętrznym ciepłem na tle chłodnej przestrzeni. Znajdowała się dokładnie w środku siatki celowniczej, jak biały owal w lunecie sztucera. Niczego oczywiście nie usłyszeli, pomieszczenie laserów miało bowiem pełną izolację dźwiękową i termiczną. Niczego też nie można było zobaczyć z ziemi. Ale w sali sterowania setka ludzi wpatrzonych w monitory w tej samej chwili kurczowo zacisnęła dłonie. * * * — Co, u diabła? — krzyknął kapitan. Obraz Kosmosu-1810 rozjaśniał nagle jak słońce. Komputer szybko przestroił czułość instrumentów, przez kilka sekund nie mógł jednak nadążyć za zmianą temperatury obiektu. — Co go, cholera… panie pułkowniku, to nie jest ciepło własne. — Kapitan wystukał na klawiaturze polecenie i na wskaźniku pojawiła się przybliżona temperatura satelity. Promieniowanie podczerwone jest funkcją czwartej potęgi, co oznacza, że ciepło wydzielane przez obiekt jest kwadratem kwadratu jego temperatury. — Panie pułkowniku, temperatura celu wzrosła z piętnastu stopni do… około tysiąca ośmiuset w ciągu dwóch sekund. Nadal rośnie… nie, już spada. Znowu rośnie! Tempo wzrostu nieregularne, prawie jak… znowu spada. O co tu, u diabła, chodzi? Pułkownik uruchomił na swym pulpicie łączności szyfrowany kanał łączności satelitarnej z dowództwem NORAD i zaczął mówić głosem tak beznamiętnym, jaki zawodowi wojskowi zachowują tylko na najgorsze okazje: — „Kryształowy Pałac”, tu „Cobra Belle”. Podaję wiadomość specjalną. — Słyszymy cię, „Cobra Belle”. — Obserwujemy zastosowanie wielkiej energii, powtarzam wielkiej energii. „Cobra Belle” melduje „Ścięcie”. Jak zrozumieliście? Odbiór. — Pułkownik odwrócił się i wtedy kapitan ujrzał jego pobladłą twarz. * * * W siedzibie NORAD oficer dyżurny starał się szybko przypomnieć sobie, co oznacza sygnał „Ścięcie”. W dwie sekundy później wyrwało mu się do mikrofonu: — O Jezu! — A potem: — „Cobra Belle”, potwierdzam otrzymanie sygnału „Ścięcie”. Nie przerywać połączenia, czekać na dalsze rozkazy… — Jezu… — powtórzył. Obrócił się do swego zastępcy: — Przekazać sygnał „Ścięcie” do ośrodka w Nowym Meksyku. Niech czekają na potwierdzenie pisemne. Odszukać pułkownika Welcha i ściągnąć go tutaj. Następnie podniósł słuchawkę telefonu i wystukał numer swego najwyższego szefa, głównodowodzącego NORAD. — Tak — rozległo się burknięcie w słuchawce. — Panie generale, mówi pułkownik Henriksen. „Cobra Belle” podała sygnał „Ścięcie”. Meldują, że zaobserwowali użycie wielkich energii. — Czy ośrodek w Nowym Meksyku został poinformowany? — Tak jest. Ściągamy też Dauga Welcha. — Otrzymaliście już dokładniejsze dane? — Będziemy je mieli przed pańskim przyjazdem. — Dobrze, pułkowniku. Już jadę. Wyślijcie po tego wojaka samolot do bazy Shemya. * * *
|
Wątki
|