— A Tadzio nie spaÅ‚ i nie spaÅ‚, i Å›wiatÅ‚o Å›wieciÅ‚ — trzymaÅ‚a siÄ™ swego Agatka...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
— A wczoraj jeszcze, jak tu przyszli te drzwiczki robić, to pan Henryk tak siÄ™ rzuciÅ‚ na ElżbietÄ™ i na Tadzia też, i tak ich Å›ciskaÅ‚, i przytulał…
Schodząca już z powrotem na dół pani Bogusia poczuła nagle, że czegoś tu ma za dużo. Coś się dzieje w jej domu dziwnego i nie do pojęcia, no, tego Tadzia, rzecz oczywista, ukróci, nie będzie prądu marnował, za światło się płaci. Ściskanie Karpiowskiego też niby sprawa zwyczajna, można uścisnąć własna córkę, ale tak ni przypiął, ni wypiął, bez powodu…? I tyle pierza…? Skąd je wzięli? A w ogóle co to jest, że ona ma ich tutaj codziennie, jak nigdy przedtem, bo że z dobrego serca, sami z siebie, postanowili nagle jej pomagać, to jest w ogóle niemożliwe i nienormalne. Czy nie umyka jej przypadkiem coś podejrzanego? No. chyba że ten cały Henio od rąbnięcia w głowę rzeczywiście zwariował, wymyślił sobie zastępować Seweryna, może ma nawet wyrzuty sumienia, że przez niego Seweryn umarł, i teraz całą rodzinę przymusza, a oni się go boją, bo kto wie, czy ataków szału nie miewa? I jasne jest całkiem, że taką okropna rzecz usiłują ukrywać…
Ani Elżbieta, ani Karpiowski nie mogli zrozumieć, skąd się biorą osobliwości zachowania pani Bogusi. Była dla nich jakoś straszliwie grzeczna, przed Karpiowskim niemal dygała, zarazem jednak wiał od niej lodowaty chłód i błyskały nieufne spojrzenia. Na komunikat, że Tadzio powinien pokazać się lada chwila, prawie nie zwróciła uwagi, postawiła przed Karpiowskim poczęstunek, złożony z soku porzeczkowego, piwa i całej michy twarożku. Elżbietę zaś zaprosiła na górę.
Dla Elżbiety wejście na pierwsze piętro stanowiło najtrudniejszą wspinaczkę w życiu. Omal się nie udusiła. Była najświęciej przekonana, że pani Bogusia spenetrowała gabinet męża po wyjściu Tadzia do pracy, odkryła cholerną teczkę i teraz dopiero pokaże, co potrafi, a ich mienie rodzinne przepadło już bezpowrotnie. Zdążyła sobie nawet wyobrazić wszystkie konsekwencje potwornego wydarzenia i z góry poddała się klęsce.
Kiedy zatem wyszło na jaw, że chodzi tylko o pomoc w przełożeniu pierza z komórki do poszewek, niewiele brakowało, a padłaby pani Bogusi na szyję, niewątpliwie budząc w niej przekonanie, że zwariowała nieodwracalnie cała rodzina Karpiowskich. Już sam zapał, który z niej trysnął, wzmógł podejrzenia i pani Bogusia wcale nie przestała być dziwna.
— A czy to tatuÅ› Elżuni u siebie w domu też taki chÄ™tny do roboty? — rozpoczęła indagacjÄ™, jak na siebie wyjÄ…tkowo dyplomatycznie. — Bo nic kiedyÅ› nie sÅ‚yszaÅ‚am, żeby tak robiÅ‚, a robiÅ‚?
Nie mając pojęcia, w czym rzecz, Elżbieta wymyśliła odpowiedź możliwie najlogiczniejsza.
— O, tylko patrzeć, jak siÄ™ ta jego pracowitość skoÅ„czy. Wszystko dlatego, że do pracy nie chodzi, nie ma co robić i nudzi mu siÄ™. Ale od pierwszego już wraca do swojego biura, a tam podobno zlecenie na niego czeka, wiec na nic innego czasu nie bÄ™dzie miaÅ‚.
— Ale to tak tu, u mnie? To u was w domu żadnych napraw nie ma?
— Dopiero co, niedawno, byÅ‚o odnawiane. Ale to nie tylko dlatego… O Boże, tu pÄ™kniÄ™te! Niech pani popatrzy! Jak to wziąć? Jak Å›cisnÄ™, to wyleci!
— To niech Elżunia nie Å›ciska — zarzÄ…dziÅ‚a surowo pani Bogusia, oglÄ…dajÄ…c dÅ‚ugie pÄ™kniÄ™cie na jednym worku i przyznajÄ…c w duchu, że tym piórom nie ma siÄ™ już co dziwić. Dobrze, że Agatka zwróciÅ‚a jej uwagÄ™, najwyższy czas byÅ‚ wszystko zabezpieczyć.
— To jak podnieść?
— Palcami Elżunia chwyci i tylko trochÄ™ uniesie… no. przechyli. A ja tu podÅ‚ożę. Jeszcze troszeczkę… Trzymać, trzymać! No, dobrze…
Worek szczęśliwie wylądował w poszewce i pierza wyleciała z niego zaledwie niegodna wzmianki odrobina. Pani Bogusia wróciła do tematu.
— Jak nie tylko dlatego, to dlaczego?
Elżbieta skupiła się, bo tknął ją niepokój.
— Po pierwsze ze wzglÄ™du na pana Seweryna. Nie byÅ‚ na jego pogrzebie i to go strasznie gryzie, wiÄ™c jakoÅ› mu siÄ™ wydaje, że coÅ› powinien. CoÅ› zrobić, pomóc, odremontować chociaż trochÄ™ dom przyjaciela… TrochÄ™ tak, jakby pan Seweryn kazaÅ‚ mu z tamtego Å›wiata…
Pani Bogusi dreszcz przeleciał po plecach, bo w duchy święcie wierzyła i bardzo się ich bała. Oszalał ten Seweryn czy co? Chce ją straszyć?!
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak ciÄ™ zÅ‚apiÄ…, to znaczy, że oszukiwaÅ‚eÅ›. Jak nie, to znaczy, że posÅ‚użyÅ‚eÅ› siÄ™ odpowiedniÄ… taktykÄ….