X


jaśminów, spirei i krzaczastych róż...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Dokoła starych, kiedyś kosztownych sztachet topole,
kasztany i lipy ścianą gęstej zieloności zakrywały drewniane gospodarskie budynki. U zbiegu
dwu dróg okalających trawnik i rosnące śród niego potężne grupy drzew i krzewów stał dom
drewniany także, nie pobielony, niski, ozdobiony wijącymi się po jego ścianach powojami, z
wielkim gankiem i długim rzędem okien mających kształt nieco gotycki. Na ganku pomiędzy
oleandrowymi drzewami, rosnącymi w drewnianych wazonach, stały żelazne kanapki, krzesła i
stoliki. Naprzeciw gospodarskich zabudowań wznosiła się nad sztachetami gęsta zieloność
starego znać, bo w aleje z grubych drzew wysadzanego ogrodu. Dalej widać było u jednego z
krańców ogrodu przeświecający przez zieloność ów wysoki, w słońcu złocisty brzeg Niemna, a z
niektórych punktów dziedzińca widzialną była i sama rzeka, szeroka, w tym miejscu okrągłym
łukiem skręcająca się za bór ciemny.
Nie był to dwór wielkopański, ale jeden z tych starych, szlacheckich dworów, w których
niegdyś mieściły się znaczne dostatki i wrzało życie ludne, szerokie, wesołe. Jak działo się tu
teraz, aby o tym wiedzieć, trzeba było dowiadywać się z bliska, ale co w oczy od razu wpadało,
to wielka usilność o zachowanie miejsca tego w porządku i całości. Jakaś ręka gorliwa i
pracowita zajmowała się wciąż jego podpieraniem, naprawianiem, oczyszczaniem. Sztachety
psuły się tu po wielekroć, ale zawsze je naprawiano, więc choć połatane, stały prosto i dobrze
strzegły dziedzińca i ogrodu. Stare również gospodarskie budynki miały silne podpory, a w
wielu miejscach nowe strzechy i nowe pomiędzy drewnianymi ścianami słupy z kamieni. Stary
dom niskim był i widocznie z każdym rokiem więcej wsuwał się w ziemię, lecz z dachem
gontowym i jasnymi szybami okien nie miał wcale pozoru ruiny. Rzadkich, kosztownych
kwiatów i roślin nie było tu nigdzie, ale też nigdzie nie rosły pokrzywy, łopuchy, osty i chrzany,
a stare drzewa i dawno znać zasadzone, bo potężnie rozrosłe krzewy wyglądały świeżo i zdrowo.
Dworowi temu, w którym jednak widocznie wciąż się coś psuło i naprawianym było, w którym
widocznie także nic od dawna nie dodawano i nie wznoszono, ale tylko to, co już stało i rosło,
przechowywano, porządek, czystość i dbałość nadawały pozór dostatku i prawie wspaniałości.
Wielkość zajmowanej przezeń przestrzeni, niezmierne bogactwo napełniającej go roślinności,
sama nawet starość niskiego domu i niejaka dziwaczność gotyckich jego okien wywierały
wrażenie powagi, wzbudzały mimowolną poezję wspomnień. Mimo woli wspomnieć tu trzeba
było o tych, którzy sadzili te ogromne drzewa i żyli w tym stuletnim domu, o tej rzece czasu,
która nad tym miejscem przepłynęła, to cicha, to szumna, lecz nieubłaganie unosząca z sobą
ludzkie rozkosze i rozpacze, grzechy i – prochy.
Wnętrze domu posiadało te same, co i dwór cały, cechy dawnego bogactwa chronionego
przez czujne i niestrudzone starania od rozpadnięcia się w łachmany i próchno. W obszernych,
niskich i dobrze oświetlonych sieniach sterczały na ścianach przed wielu już zapewne
dziesiątkami lat umieszczone ogromne rogi łosiów i jeleni; pomiędzy nimi wisiały uschłe wieńce
ze zboża przetykanego czerwienią kalinowych i jarzębinowych jagód; naprzeciw drzwi
12
wchodowych wschody* wąskie, niegdyś wykwintne, a dziś ślady tylko dawnej politury noszące,
prowadziły do górnej części domu. Z tych sieni dwoje drzwi na oścież rozwartych wiodło z
jednej strony do obszernej sali jadalnej, z drugiej – do wielkiego, o czterech oknach, salonu. Oba
te pokoje dostatecznie zapełniały sprzęty, które, jak z kształtu i gatunku ich wnosić było można,
kupionymi były przed dwudziestu przeszło laty i kosztowały wiele; teraz przecież ukazywały się
na nich tu i ówdzie niewprawną ręką wiejskiego rzemieślnika dokonane sklejenia i naprawy, a
drogą materię, która niegdyś okrywać je musiała, zastąpiła zupełnie tania i pospolita. Obicia na
ścianach, tak jak i sprzęty, niegdyś kosztowne i piękne, a teraz postarzałe i spłowiałe, błyskały
jeszcze tu i ówdzie złoconymi bukietami i arabeskami, zakrywało je zresztą w znacznej części
kilka pięknych kopii ze sławnych obrazów i kilkanaście rodzinnych portretów w staroświeckich,
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.