Gorąco uścisnął moją dłoń i pożegnaliśmy się...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Zuzanna czekała na mnie w hallu. Miała mnie odprowadzić.
- Jedźmy od razu - powiedziałam gorączkowo i kazałam portierowi sprowadzić taksówkę.
Głos za mną sprawił, że podskoczyłam.
- Przepraszam, panno Beddingfeld, ale właśnie jadę do miasta. Z przyjemnością podwiozę panią na stację.
- Och, dziękuję, ale nie chciałabym sprawić panu kłopotu - zapewniłam pośpiesznie. - Ja...
- Naprawdę żaden kłopot. Boy, proszę włożyć te rzeczy do bagażnika.
Byłam bezradna. Chciałam jeszcze protestować, ale Zuzanna ostrzegawczo trąciła mnie łokciem.
- Dziękuję panu - powiedziałam chłodno. Wsiedliśmy do samochodu. Jadąc łamałam sobie głowę, co by tu powiedzieć. W końcu Pagett przerwał milczenie.
- Znalazłem bardzo odpowiednią sekretarkę dla sir Eustachego - zaczął. - Pannę Pettigrew.
- Nie był nią specjalnie oczarowany - odparłam.
Pagett popatrzył na mnie chłodno.
- Jest kompetentną stenotypistką - powiedział urażonym tonem.
Zajechaliśmy pod budynek stacji. Tu z pewnością nas zostawi. Odwróciłam się do niego, wyciągając rękę na pożegnanie. Niestety.
- Pójdę z paniami. Jest ósma. Pociąg odjeżdża za kwadrans.
Przywołał bagażowego. Stałam całkowicie bezradna, nie ośmielając się nawet spojrzeć na Zuzannę. Ten człowiek coś podejrzewał. Był zdecydowany upewnić się, że odjadę tym pociągiem. Co mogłam zrobić? Nic. Oczami duszy widziałam już, jak za kwadrans pociąg uwięzie mnie w dal, a Pagett pomacha mi ręką na pożegnanie. Pobił mnie moją własną bronią. Jednocześnie jego zachowanie wobec mnie zmieniło się, było pełne niepewnej łagodności, która nie pasowała do niego, a mnie przyprawiała o mdłości. Co za hipokryta. Najpierw usiłował mnie zamordować, a teraz prawi mi komplementy. Czyżby przypuszczał, że nie rozpoznałam go tamtej nocy na statku? Nie, po prostu bezczelnie kpi sobie ze mnie, zmuszając mnie do zaakceptowania swojej gierki.
Posłusznie wlokłam się za nim, niczym jagnię wiedzione na rzeź. Mój bagaż został umieszczony w wagonie sypialnym. Miałam dla siebie dwułóżkowy przedział. Było dwanaście po ósmej. Za trzy minuty pociąg odjedzie.
Ale Pagett nie docenił Zuzanny.
- Obawiam się, że może ci być bardzo gorąco w podróży - odezwała się nagle. - Zwłaszcza jutro, gdy będziecie przejeżdżali przez Karru. Mam nadzieję, że zabrałaś wodę kolońską albo lawendową.
Zrozumiałam wskazówkę.
- O Boże! - zawołałam. - Zostawiłam wodę kolońską na toaletce w hotelu.
Zuzanna była przyzwyczajona do komenderowania. Władczym ruchem odwróciła się do Pagetta.
- Szybko, jeszcze pan zdąży! Naprzeciw dworca widziałam drogerię. Anna musi mieć wodę kolońską.
Zawahał się, lecz zdecydowany ton Zuzanny przeważył. Ona jest urodzoną autokratką. Pobiegł. Zuzanna patrzyła za nim, dopóki nie zniknął jej z oczu.
- Wysiadaj szybko. Najlepiej na tamtą stronę, na wypadek gdyby śledził nas z końca peronu. Mniejsza o bagaż, zatelegrafujemy po niego jutro. Żeby tylko pociąg odszedł punktualnie.
Otworzyłam drzwi na przeciwną stronę i wysiadłam. Nikt mnie nie zauważył. Zuzanna stała na swoim miejscu, udając, że rozmawia ze mną przez okno. Rozległ się sygnał i pociąg ruszył powoli. Usłyszałam odgłos szybkich kroków. Schowałam się za kiosk z gazetami i patrzyłam, co będzie dalej.
Zuzanna przestała machać chusteczką w stronę oddalającego się pociągu.
- Za późno, panie Pagett - powiedziała łagodnym tonem. - Odjechała. Ma pan wodę kolońską? Co za szkoda, że nie pomyślałam o tym wcześniej.
Wychodząc z dworca, przeszli niedaleko mnie. Guy Pagett opływał potem. Widocznie biegł przez całą drogę do drogerii i z powrotem na peron.
- Czy mam zamówić dla pani taksówkę, pani Blair?
Zuzanna nie wypadła ze swojej roli.
- Tak, proszę. Pan nie wraca do hotelu, prawda? Czy dużo ma pan jeszcze do załatwienia dla sir Eustachego? Mój Boże, wolałabym, żeby Anna jechała z nami jutro. Nie podoba mi się to, że młoda dziewczyna sama podróżuje do Durbanu. Ale uparła się. Zastanawiam się, co ją tam tak ciągnie.
Więcej nie dosłyszałam. Brawo, Zuzanno, uratowałaś mnie.
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.