Gabriel zawezwał muzykę i kochał się z Clancy...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Melodia pizzicato szarpała jego nerwy. Cyrus szeptał mu w wewnętrznym uchu pochwałę skóry, krzywizny ud, piersi i brzucha dziewczyny. Wiosenna Śliwa podpowiadała, jak najlepiej sprawić przyjemność Clancy. Utrzymującym się w jego świadomości posmakiem Psyche upijał się jak winem.
Kiedyś jedynie święci i szaleńcy rozmawiali z daimonami, wsłuchiwali się w szepty osobowości zasiedlających ich umysły. Zjawisko takie pojawiało się wskutek zakłócenia chemii mózgu; traumatycznych przeżyć we wczesnym dzieciństwie, tak silnych, że osobowość rozpadała się; specjalnie spowodowanych cierpień; duchowych mąk w rodzaju Kavandi, słonecznego tańca, lub wieloletniego siedzenia na słupie, jak w przypadku świętego Szymona. Głosy niesłusznie określano mianem aniołów, poprzednich wcieleń, umarłych duchów, demonów.
Były to bowiem oddzielne osobowości z ich własnymi myślami, umiejętnościami, triumfami, owinięte w pierwotną osobowość, jak niemowlę w becik, gotowe wyjść i igrać w umyśle… Starożytni zgodnie nie doceniali chwały swoich dusz, woleli traktować te cechy własnej duszy jako przejawy sił niewidzialnych, sił boskich lub demonicznych.
Daimones, to stare sokratejskie określenie. Inne nazwy zawierały w sobie ocenę, były zbyt obciążone przestarzałymi przesądami. Daimones oznaczało bóstwa, małych bogów wyzwolonego umysłu. Słowo, pozbawione teraz wielowiekowych przesądów i ignorancji, stało się wolne jak te wszystkie małe dusze, dla których było określeniem.
Ilu kochało się na łóżku Psyche? - zastanawiał się Gabriel. Ile daimonów, jego i Clancy, poznało to doświadczenie przez wzbogaconą percepcję?
W każdym razie było ich zbyt wiele, by je teraz liczyć.
Głosy śpiewały w jego umyśle, unosiły się jak kwietne pyłki w niebo.
2
PABST: Bodziec - reakcja, reakcja - bodziec
Ustaw ich sobie
Pociągnij za sznurki, a zrobią, co chcesz.
Bo tak reagują na bodziec.
Dźwięki fletu unosiły się nad krążącymi po sali Aristoi.
Gabriel stanął w pobliżu stołu i przekazał wyrazy uszanowania Pan Wengongowi, głównemu architektowi wskrzeszonej Ziemi2. Najstarszy Brat był najmłodszym, lecz jedynym żyjącym członkiem pierwszej dzielnej generacji Aristoi, którzy w burzliwych i niebezpiecznych wiekach po zagładzie Ziemi1 skupili się wokół kapitana Yuana i bez trwogi stosując swą doskonałą wiedzę techniczną, wyznaczyli nowe perspektywy ludzkości.
Pan Wengong nie wyglądał na swoje tysiące lat. Był pulchny, pyzaty i ciągle wesół. Miał ugruntowaną pozycję wśród Aristoi i w historii. Cieszyło go, że przez tak długo udało mu się uniknąć prawa średnich. Ziemia2 i zamieszkane układy gwiezdne wokół wchodziły w skład jego domeny. Przez wieki po wielkiej rekonstrukcji nie przejmował się zbytnio obowiązkami administratora - Theráponi wykonywali za niego większość pracy, a Najstarszy Brat odpoczywał w którejś z kopuł przyjemności skonstruowanych przez niego na Ziemi lub w jej pobliżu. Jako jeden z nielicznych Aristoi był teraz fizycznie obecny w Persepolis, w oneirochrononie zaś miał połączenie ze wszystkimi innymi. Korzystał z tego, co najlepsze w obu światach: z towarzystwa równych sobie oraz z możliwości rzeczywistego jedzenia i picia.
Pan mówił coś do Saiga, surowego i ponurego mężczyzny, który zwykle nie pojawiał się na przyjęciach. Saigo, specjalista od ewolucji zarówno ludzkiej, jak i gwiezdnej, przetransmitował swego skiagénosa z większej odległości niż inni goście. Sam Saigo znajdował się daleko od zamieszkanego kosmosu, w odległym rejonie przestrzeni zwanej Sferą Gaal, gdzie samotnie prowadził badania.
Popatrzył na Gabriela swymi smutnymi oczyma, przyjął Postawę Formalnego Szacunku i oddalił się szybko. Gabriel i Pan wymienili uściski i najnowsze dowcipy. Pan zaproponował Gabrielowi widmowego drinka, ale Gabriel odmówił, choć wiedział, że doznanie zostałoby fachowo przygotowane. Będąc w oneirochrononie, unikał jedzenia i picia, gdyż w przeciwnym razie dręczyło go tylko łaknienie, którego nie mógł zaspokoić.
Podchodzili inni Aristoi, by wyrazić szacunek Pan Wengongowi. Gabriel porozmawiał krótko z Maryandroidem, potem zbliżyła się do niego Cressida.
- Aristos kai Athánatos - użyła formalnego tytułu. - Wybacz, że ci przerywam.
- Wybaczam - odparł Gabriel nieco zdziwiony.
Cressida była starszą Ariste. Zdała egzaminy ponad trzysta lat temu i ograniczyła zasięg swej domeny, poświęcając się wyłącznie badaniom. Była szanowana, niedostępna, ekscentryczna. Podczas kilkakrotnych spotkań z Gabrielem traktowała go z kurtuazją, brakło jej jednak cierpliwości.
Z ciemnoskórej twarzy patrzyły na Gabriela baczne, ptasie oczy.
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.