energiczny sposób umacniać swą polityczną niezależność od Cesarstwa...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Tak więc ugoda z księciem
Normanów włoskich, Robertem Guiscardem, który w 1059 r. uznał się za wasala Rzymu ze swych
posiadłości położonych na Półwyspie Apenińskim, zapewniła papieżowi hegemonię we Włoszech.
Zbliżenie zaś do monarchii kapetyńskiej stworzyło możliwości sojuszu w razie otwartego konfliktu z
Cesarstwem.
Koła reformy kościelnej, niezależnie od kroków podjętych na arenie politycznej, rozpoczęły propagandę
mającą przygotować opinię do nowego układu stosunków między Cesarstwem a Kościołem. Tak więc
jeden z przywódców i czołowych ideologów tego ruchu, Piotr Damiani, wystąpił z nową interpretacją
znanego przekazu ewangelicznego o dwóch mieczach (Ewangelia według Łukasza 22, 38R). Opierając
się na tym tekście starał się dowieść równorzędności władzy duchownej i świeckiej. Tłumaczył, że żadna
z nich nie może działać w odosobnieniu, wymaga bowiem pomocy drugiej. Papiestwo jest ochraniane
militarnie przez cesarza, a władza cesarska nabiera właściwego blasku dopiero dzięki papieżowi. Obie
najwyższe władze winny przeto współdziałać ze sobą, aby ludzkość przez nie rządzona nie popadła w
rozdwojenie.
To ustawienie Papiestwa i Cesarstwa na jednej płaszczyźnie hierarchicznej, dogodne w pierwszym
etapie zarysowującego się konfliktu, okazało się rychło niewskazane. Polityka stosowana przez następcę
Mikołaja Ii - Aleksandra Ii - była tego najlepszym dowodem. Papież ten bowiem, opierając się na
apokryficznej darowiźnie Konstantyna Wielkiego, wysunął roszczenia Kościoła rzymskiego do
zwierzchności politycznej nad odzyskanymi przez chrześcijan ziemiami saraceńskiej Hiszpanii. Domagał
się na tej podstawie uznania ich za lenno papieskie i, co dziwniejsze, nie napotkał w tej sprawie oporu z
niczyjej strony.
Grzegorz Vii - Papocezaryzm
Tak więc owa dwoistość w rządzeniu światem, głoszona przez Piotra Damiani, zaczęła się przekształcać
w praktyce kurialnej w przewagę teokracji. Wprawdzie Hildebrand, spiritus movens polityki rzymskiej
lat sześćdziesiątych Xi stulecia a potem papież pod imieniem Grzegorza Vii, nawoływał publicznie do
"połączenia w jedności i zgodzie Papiestwa i Cesarstwa", porównując te dwie władze do dwojga oczu,
kierujących ciałem człowieka, to jednak w zapisce, znanej pod konwencjonalną nazwą Dictatus papae i
nie przeznaczonej dla szerszego grona odbiorców, zajął stanowisko zgoła odmienne.
Dictatus papae jako notatka nie ujęta w formę urzędowego dokumentu przedstawiała w sposób
skrótowy i wskutek tego niejednokrotnie dość drastyczny postulaty, do których realizacji miała dążyć
kuria rzymska. Przy jej opracowaniu sięgnięto do arsenału falsyfikatów, którymi od czasów Mikołaja I
szermowało Papiestwo w stosunkach z władcami świeckimi. Był nim powstały w latach 863-864 zbiór
dokumentów, przypisywany przez koła kościelne Izydorowi z Sewilii. Ów pseudo-Izydor, dla
wzmocnienia postulatów kurii rzymskiej, wprowadził do swego zbioru wiele notorycznych falsyfikatów,
wśród których znalazła się także wspomniana wyżej apokryficzna donacja Konstantyna Wielkiego na
rzecz papieża Sylwestra I. Zbiór pseudo-Izydora stał się niewątpliwie materiałem inspiracyjnym dla
autora Dictatus papae.
Nie będziemy tu analizować pełnego tekstu tego zabytku. Dla naszych celów wystarczy, jeśli podamy
postulaty wiążące się ze sprawą stosunku Kościoła do władzy świeckiej. Zapiska stwierdza więc
lakonicznie, że "tylko papież dysponuje insygniami cesarskimi", że "wszyscy władcy winni całować jego
stopy", że "papieżowi wolno detronizować cesarzy", że "postanowienia jego nie mogą być przez nikogo
zmieniane, natomiast jemu przysługuje to uprawnienie w odniesieniu do innych", że "papież nie może być
przez nikogo sądzony", że wreszcie "wolno mu zwalniać poddanych z przysięgi wierności złożonej
niegodnemu władcy". Postulaty kurii rzymskiej, ujęte w sposób lapidarny, świadczyły o zwycięstwie
tendencji teokratycznych w otoczeniu Grzegorza Vii i były zapowiedzią polityki, którą bez żadnej
przesady możemy nazwać "papocezaryzmem".
Zatarg o inwestyturę
Procesowi emancypacyjnemu Papiestwa nie przeciwstawiała się ani słaba regencja, ani też Henryk Iv,
zajęty w pierwszych latach swych samodzielnych rządów sprawami wewnętrznymi Rzeszy. Dopiero
więc synod rzymski 1075 r., potępiający nie tylko symonię i nikolaizm, ale również inwestyturę świecką,
oraz pochodzący z tego samego roku Dictatus papae obudziły czujność Henryka. Ponieważ zaś sytuacja
wewnętrzna Rzeszy uległa w tym czasie znacznej poprawie, młody władca mógł poświęcić więcej uwagi
sprawie Włoch, swojej przyszłej koronacji cesarskiej oraz stosunkowi do Kościoła w ogóle, a do
Papiestwa w szczególności.
Henryk, zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa wytworzonego przez stanowisko Grzegorza Vii, na
zwołanym do Wormacji synodzie biskupów niemieckich (24 I 1076R) zaatakował legalność wyboru
papieża, skłonił obecnych do wypowiedzenia mu posłuszeństwa jako samozwańcowi oraz do uznania
jego dotychczasowych poczynań za nieważne. Krok ten, obliczony na charakteryzującą
dotychczasowych papieży uległość wobec władców niemieckich, nie brał pod uwagę ewolucji, jaką
przeszła kuria rzymska w ciągu ostatnich lat kilkunastu. Nie liczył się też z twardym charakterem
Grzegorza Vii. Toteż zupełnym zaskoczeniem dla dworu królewskiego była wiadomość, że papież nie
tylko nie ugiął się przed gniewem monarchy, ale na synodzie rzymskim 14 lutego 1076 r. rzucił klątwę na
Henryka i zwolnił jego poddanych z przysięgi złożonej "niegodnemu władcy".
Krok papieża uaktywnił w Rzeszy opozycję, która podniosła głowę w nadziei wywalczenia tym razem
zwycięstwa. Opierając się na decyzji synodu rzymskiego, opozycja niemiecka wypowiedziała
posłuszeństwo królowi, żądając, by stawił się on dla oczyszczenia z zarzutów przed sejmem Rzeszy i
poddał jego decyzjom. Na skutek tego w ciągu paru miesięcy Henryk Iv znalazł się w odosobnieniu.
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak ciÄ™ zĹ‚apiÄ…, to znaczy, ĹĽe oszukiwaĹ‚eĹ›. Jak nie, to znaczy, ĹĽe posĹ‚uĹĽyĹ‚eĹ› siÄ™ odpowiedniÄ… taktykÄ….