Dał jej chwilę czasu...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.

— Co znaczy — dodał — że mogę równie dobrze uciąć ci, pani, tu i teraz głowę,
jak kazać zatopić wszystkie żaglowce Floty Głównej, czy też zdjąć z urzędu Księcia
Przedstawiciela. Mogę tyle co cesarz. Ani trochę mniej.
Nie była tym zaskoczona aż tak, jak udawała, że jest. Jednak słowa Kilivena (musiała
to przyznać) miały swoją wagę.
724
Spostrzegła nagle, że stoi, podczas gdy on siedział. . . Dobrze. Tak powinno zostać.
„Przyszedłem po twoją szczerość” powiedział. Bzdura. Przyszedł po swój sukces. . .
Znała to. Każdy, docierając do celu, chce mieć chwilę radości.
Satysfakcji. . .
„Mów, mów. . . — pomyślała. — Pobawmy się trochę”.
— Wiem, że los Najwyższego Sędziego niewiele cię, pani, obchodzi — rzekł, wy-
ciągając nogi. — To płaszczyk, pod którym prowadzisz własną grę. Przejrzałem ją,
zaręczam. Ale ciągle nie wiem, czego właściwie spodziewałaś się po powstaniu?
Nabrała ochoty, żeby mu o tym powiedzieć.
— Może miałam ochotę zająć miejsce Nalwera? Po zwycięstwie powstania zmieni
się wiele, ale instytucje takie, jak ta, zawsze będą potrzebne.
— Naprawdę wierzyłaś, pani, że powstanie może zakończyć się sukcesem?
— Wierzyłam? Nie, panie, po prostu umiem liczyć. Stary Książę Przedstawiciel dba
o garnizon w Doronie, i o żaden inny. Od stu lat chyba Legia Garyjska nie była tak
nieliczna. Nie mówiąc o straży morskiej. Umiem liczyć, panie. I wiem, że jeśli z jednej strony postawić czterech ludzi, z drugiej zaś dwóch, to ci dwaj na pewno przegrają.
725
— Nie zawsze tak bywa — zauważył. — Ale, prawdę mówiąc, podzielam twą opinię. Zwłaszcza, jeśli chodzi o stan wojsk i flot w tej prowincji. Pomimo tego jednak boję się, pani, że twoje rachuby. . . oparte są na fałszywych przesłankach. To ja mam owych czterech ludzi, nie ty.
— Któreś z nas liczy zatem błędnie — przyznała. — Myślę, że nie rozstrzygniemy
tego sporu. A w każdym razie nie teraz.
— To prawda. Boję się jednak, że gdy czas rozstrzygnięcia nadejdzie, nie będziesz
już mogła przyznać mi racji, pani. Chyba że. . . zawiesił głos.
— Chyba że co, wasza dostojność?
— Chyba że naprawisz wyrządzone zło, pani.
— W jaki sposób?
— O, najprostszy w świecie. Wiem bardzo dużo, znam nawet prawdziwy termin
wybuchu powstania. Ale przecież nie wiem wszystkiego. Przyznaję to otwarcie.
— Czego zaś nie wiesz, panie, sądzisz, że wiem ja?
— Właśnie tak.
Zamyśliła się.
726
— Wasza dostojność — odezwała się, nie kryjąc zaciekawienia proszę mi jeszcze powiedzieć, kim jesteś? Prywatnie przecież. . . Bo, że wysłannikiem Kirlanu, to już
wiem.
— Powiedzmy, że. . . człowiekiem, poleconym kiedyś szczególnej opiece Księcia
Przedstawiciela Cesarza w Rollaynie.
— Poleconym przez kogo?
— Przez jej godność B.L.T.Elenę. . . Czy to coś wyjaśnia?
— Nieślubny syn Bavatara i Eleny. — Popatrzyła z uśmiechem. — Powinnam się
była domyśleć!
Zmarszczył czoło.
— Nie doceniałem cię, pani.
— Oj, nie — rzekła prawie wesoło. — Za to ja, panie, mocno cię przeceniłam. . .
— Błędem było przypuszczać — powiedział ostro — iż w Kirlanie ktokolwiek da
wiarę, że ich dostojności Elena i Bavatar kupczyli stanowiskami! Grubym błędem!
— Przyznaję — powiedziała. — Ale, ale. . . Przecież jesteś, panie, bastardem?
727
Ciągle stała, lecz okazało się nagle, że łatwo jej, dzięki temu, patrzeć z góry. Zapło-nął gniewem.
— A kimże ty jesteś? Chcesz może, bym ci powiedział?
— Dziwką — powiedziała z lubością. — Ladacznicą, zdzirą i kobietą publiczną.
Za pieniądze dam nawet psu. — Rozchyliła usta i przesunęła koniuszkiem języka po
zębach. Parsknęła śmiechem, gdy zerwał się z krzesła.
— Ależ, panie. . . Jeszcze tylko o jedno chcę zapytać: jak to możliwe, że z Kirla-
nu przysyłają człowieka może i niegłupiego, może i lojalnego, nie mającego wszakże
pojęcia o sposobie rozgrywania takich partii jak ta? Czyżby w stolicy stracili poczucie rzeczywistości? Tu ma wybuchnąć powstanie, słyszysz chłopcze? Powstanie, nie pijac-ka burda! Czy wiesz, ilu intryg i specjalnych zabiegów wymaga przygotowanie gruntu
pod bunt całej prowincji? Zajmują się tym, i zajmować muszą, ludzie będący kłamcami
z zawodu! Z zawodu i zamiłowania.
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.