Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Jego fragment ocalał i teraz rozkazuje jednemu z wybranych przezeń wojowników...
Na południu rozległy się wybuchy. Przebijacze. Noc wypełniły krzyki. Malazańscy saperzy wybili dziurę w tithańskich liniach. A ja myślałem, że to samobójcza misja. Duiker nadal wlókł Nula na południe, w stronę eksplozji, modląc się, by saperzy nie wzięli go za nieprzyjaciela. W pobliżu rozległ się tętent kopyt i szczęk żelaza. Nagle u jego boku pojawiła się jedna z żołnierek. Po twarzy spływała jej krew, lecz mimo to kobieta odrzuciła miecz, wyrwała czarnoksiężnika z rąk Duikera i bez wysiłku przerzuciła go sobie przez ramię. – Wyciągaj ten cholerny miecz i osłaniaj mnie! – warknęła, a następnie pobiegła naprzód. Bez tarczy? Niech to Kaptur porwie, nie można walczyć krótkim mieczem bez tarczy! Broń jednak znalazła się nagle w jego dłoni, jakby wyskoczyła z pochwy z własnej woli. Łatany cynowaną blachą stalowy miecz wydawał się żałośnie krótki. Duiker uniósł go przed sobą, osłaniając odwrót żołnierki. Zawadził piętami o coś miękkiego i przewrócił się z głośnym przekleństwem. Kobieta obejrzała się na niego. – Wstawaj, do cholery! Ktoś nas ściga! Duiker potknął się o ciało tithańskiego lansjera, którego wlókł własny koń, aż zmasakrowana lewa dłoń puściła wreszcie wodze. W jego szyi tkwiła głęboko wbita gwiazdka. Historyk zamrugał na ten widok. To broń Szponu – pomyślał, wstając. Kolejne ukryte wsparcie? Odgłosy walki niosły się we mgle głośnym echem, jakby rozgorzała bitwa na pełną skalę. Duiker wrócił do osłaniania żołnierki. Bezwładne ciało Nula zwisało jej z ramienia niczym worek pełen rzep. Po chwili z mgły wypadli, wymachując tulwarami, trzej tithańscy wojownicy. Przed ich pierwszym atakiem uratowało historyka szkolenie, które odbył kilkadziesiąt lat temu. Duiker pochylił się i zbliżył do wojownika po prawej. Stęknął głośno, gdy owinięte w skórę przedramię przeciwnika uderzyło go w lewy bark, a potem wciągnął powietrze, gdy Tithanin zgiął nadgarstek i zagłębił trzymany w ręku tulwar w jego lewym pośladku. Nie zważając na ból, historyk uniósł krótki miecz i wbił go pod żebra przeciwnika, sięgając serca. Wyrwał broń i odskoczył na prawo. Osuwające się na ziemię ciało osłaniało go przed dwoma wojownikami, którym dodatkowo przeszkadzał fakt, że byli praworęczni. Ich tulwary przemknęły na odległość wyciągnięcia ręki od historyka. Pierwszy Tithanin zamachnął się tak silnie, że jego broń wbiła się w ziemię. Duiker nadepnął mocno na ostrze i wyrwał tulwar z dłoni przeciwnika, po czym ciął go wściekle w podstawę szyi, przebijając obojczyk. Przeskoczył za plecy chwiejącego się wojownika, by stanąć do walki z trzecim wrogiem. Ten jednak leżał już twarzą ku ziemi, a spomiędzy łopatek sterczał mu nóż o srebrnej gałce. To szpila Szponu. Poznałbym ją wszędzie! Historyk zatrzymał się i rozejrzał wokół, nie zauważył jednak nikogo. Gęsta mgła miała zapach popiołu. Jego uwagę przyciągnęło syknięcie żołnierki. Kobieta przykucnęła obok okopu, przywołując gestem Duikera. Pobiegł do niej. Nagle zalał go pot i dopadły dreszcze. Żołnierka wyszczerzyła zęby w uśmiechu. – Naprawdę świetnie machasz tym mieczem, staruszku, chociaż nie mam pojęcia, jak załatwiłeś tego ostatniego. – Nie widziałaś nikogo więcej? – Hę? Duiker potrząsnął głową, usiłując zaczerpnąć tchu. Zerknął na Nula, który leżał bez ruchu na ziemnym nasypie. – Co mu się stało? Kobieta wzruszyła ramionami, nie spuszczając z historyka spojrzenia jasnoniebieskich oczu. – Przydałbyś się w naszym oddziale – stwierdziła. – Mniejszą szybkość nadrabiam doświadczeniem, a doświadczenie mówi mi, żebym się nie pakował w takie kabały. To nie jest zabawa dla starego chłopa, żołnierko. Skrzywiła się, lecz w tym grymasie była wesołość. – Ani dla starej baby. Ruszajmy. Bitwa przenosi się na wschód i powinniśmy bez trudu przedostać się przez okop. Swobodnie zarzuciła sobie Nula na ramię. – Wiesz, że załatwiliście nie tego faceta... – Domyśliliśmy się tego. Ten Semk był opętany, zgadza się? Dotarli na stok i zapuścili się ostrożnie między sterczące z ziemi szpikulce. W tithańskim obozie płonęły namioty i we mgłę wmieszał się dym. W dali wciąż było słychać krzyki i szczęk broni. – Widziałaś, czy ktoś jeszcze zdołał uciec? – zapytał Duiker. Pokręciła głową. Natknęli się na około dwudziestu ciał wojowników z tithańskiego patrolu, który oberwał przebijaczem. Granat eksplodował pośrodku grupy, przeszywając ich żelaznymi odpryskami z przerażającą skutecznością. Ocaleni oddalili się pośpiesznie, zostawiając za sobą krwawe ślady. W miarę, jak zbliżali się do wickańskich linii, mgła szybko rzedniała. Podjechał do nich pełniący służbę przy wiklinowym ogrodzeniu patrol lansjerów z Klanu Głupiego Psa. Wszyscy spoglądali na Nula. – Żyje, ale lepiej pójdźcie po Sorma – oznajmiła żołnierka. Dwaj jeźdźcy odłączyli się od grupy i pomknęli galopem do obozu. – Są jakieś wieści o innych? – zapytał Duiker najbliższego Wickanina. Wojownik skinął głową. – Wrócił kapitan i jeszcze ktoś. Z mgły wyłoniła się biegnąca nierównym truchtem grupa saperów. Na ich widok żołnierze natychmiast zwolnili. – Dwa przebijacze – mówił jeden z nich z niedowierzaniem w głosie – a ten skurczybyk po prostu sobie wstał. Duiker podszedł bliżej. – Kto, żołnierzu? – Ten kudłaty Semk... – Nie jest już kudłaty – wtrącił inny saper.
|
Wątki
|