Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
- Lojalnością, wasza świątobliwość? - Krager roześmiał się szyderczo. - Wobec Martela? Niech wasza świątobliwość da spokój. Pracowałem dla Martela, ponieważ mi dobrze płacił. On też nie miał co do tego złudzeń. Teraz wy jesteście w stanie zaoferować mi coś daleko bardziej cennego. Dobijemy targu? - Trochę czasu spędzisz na męczarniach, a obniżysz nieco stawkę - rzekł Wargun. - Nie jestem krzepki, królu Wargunie - zauważył Krager - i nigdy nie byłem okazem zdrowia. Czy naprawdę chcesz zaryzykować, że wyzionę ducha dzięki twym torturom? - Niech tam! - machnął ręką Dolmant. - Idźmy z nim na ugodę. - Wasza wdzięczność jest mądrym i łaskawym człowiekiem. - Krager nagle zachichotał. - Proszę wybaczyć to przejęzyczenie, wasza świątobliwość. - Jednakże po jednym warunkiem - ciągnął dalej Dolmant. - W obecnej sytuacji nie możemy puścić cię wolno, dopóki nie pojmiemy twojego poprzedniego pana. Sam przyznajesz, że nie można na tobie polegać. A poza tym, będziemy musieli sprawdzić to, co nam powiesz. - To całkowicie zrozumiałe, wasza świątobliwość - przyznał Krager. - Ale nie w lochach. Mam słabe płuca i powinienem unikać wilgotnych miejsc. - A zatem może klasztor? - zaproponował Dolmant. - To mi zupełnie odpowiada, jeżeli Sparhawkowi nie wolno będzie się do niego zbliżać na mniej niż dwie ligi. On czasami traci panowanie nad sobą, a od lat ma ochotę mnie zabić, prawda, dostojny panie? - O tak - przyznał Sparhawk z wolna. - Wiesz, co ci powiem, Krager? Postaram się trzymać ręce z dala od ciebie, dopóki Martel nie zginie. - Dziękuję, ale daj mi też tydzień przewagi, nim zaczniesz mnie gonić. Dobiliśmy targu, szlachetni panowie? - Tynianie - powiedział mistrz Dalleron - wyprowadź go na korytarz na czas naszej dyskusji. Krager trzęsąc się wstał. - Chodźmy zatem - zwrócił się do Tyniana. - Ty też, Kaltenie, i nie zapomnij zabrać z sobą wina. - A więc co postanowimy? - zapytał król Wargun, gdy pilnie strzeżony więzień opuścił komnatę. - Sam Krager jest nieistotny, wasza wysokość - rzekł Vanion - ale ma zupełną słuszność co do wagi informacji, które może nam przekazać. Radziłbym przyjąć jego warunki. - Jednakże wzdragam się przed sprezentowaniem mu tego złota - mruknął Wargun bez humoru. - W przypadku Kragera to nie będzie zwykły prezent - odezwała się cicho Sephrenia. - Jeżeli dacie Kragerowi tak wiele pieniędzy, w pół roku zapije się na śmierć. - Nie bardzo mi to wygląda na karę. - Czy kiedykolwiek widziałeś człowieka umierającego z przepicia, Wargunie? - No... nie. - Odwiedź kiedyś jakiś przytułek i przyjrzyj się takiemu biedakowi. To mogłoby być dla ciebie bardzo pouczające. - A zatem się zgadzamy? - Dolmant potoczył wzrokiem dookoła. - Zapłacimy temu nędznemu szczurowi i zamkniemy go w klasztorze, dopóki się nie upewnimy, że już niczego znaczącego nie doniesie Martelowi. - Zgoda - poddał się Wargun niechętnie. - Przyprowadźcie go z powrotem i zaczynajmy. Sparhawk otworzył drzwi. Na korytarzu zobaczył budzącego strach człowieka z ogoloną głową, który mówił coś pośpiesznie do Tyniana. - Kring? - zapytał z pewnym zdziwieniem, rozpoznając przywódcę dzikich jeźdźców ze wschodnich marchii Pelosii. - Czy to ty, domi? - Miło cię znowu widzieć, dostojny panie - powiedział Kring. - Przyniosłem właśnie przyjacielowi Tynianowi pewne wiadomości. Czy wiesz, że Zemosi gromadzą się we wschodniej Lamorkandii? - Tak, słyszeliśmy o tym. Planowaliśmy podjąć odpowiednie kroki. - To dobrze. Byłem cały czas z armią króla Thalezyjczyków i dopiero tu złapał mnie jeden z moich ludzi powracających z domu. Kiedy już podejmiecie te kroki, o których wspomniałeś, to nie tylko Lamorkandię bierzcie pod uwagę. Zemosi włóczą się również po wschodniej Pelosii. Moi współplemieńcy zebrali całe sterty uszu. Pomyślałem sobie, że Rycerze Kościoła powinni o tym wiedzieć. - Jesteśmy twymi dłużnikami, domi - rzekł Sparhawk. - Pokaż przyjacielowi Tynianowi, gdzie obozujecie. W tej chwili jesteśmy trochę zajęci naradą z królami Eosii, ale chętnie cię odwiedzimy, gdy tylko uda nam się wyrwać. - A zatem poczynię odpowiednie przygotowania, dostojny panie. Spożyjemy razem sól i porozmawiamy. - Przyjdziemy niezawodnie, domi - obiecał Sparhawk. Tynian oddalił się z Kringiem, a Sparhawk i Kalten zabrali Kragera z powrotem do komnaty Nashana. - Przyjmiemy twoje warunki - powiedział zdecydowanym tonem Dolmant - zakładając, że zgodzisz się na zamknięcie w klasztorze, dopóki nie zdecydujemy inaczej. - Oczywiście, wasza świątobliwość - przytaknął szybko Krager. - I tak potrzebuję trochę odpoczynku. Od roku musiałem ganiać tam i z powrotem po całym kontynencie. Co chcielibyście usłyszeć najpierw?
|
Wątki
|