życie

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Ponieważ jednak jako warunek mego zwolnienia postawiono mi właśnie te papiery,
może pan być przekonany, że nie cofnę się przed niczym, by je od pana dostać. Oto wszystko.
Jakaż jest pańska odpowiedź?
– OmyliÅ‚a siÄ™ pani – spokojnie odezwaÅ‚ siÄ™ Jacek. – ZdajÄ™ sobie sprawÄ™ z tego, że moje
położenie jest wręcz tragiczne. Wolę jednak ponieść wszystkie konsekwencje, niż stać się
zdrajcą. Uprzedzam panią z góry, że postąpię tak, jak mi nakazuje mój honor i moje sumienie.
Być może, nie zdołają pani udowodnić szpiegostwa, ale moim obowiązkiem jest złożyć
168
odpowiednie doniesienie. Żegnam panią.
– Niech pan chwilkÄ™ zaczeka – zatrzymaÅ‚a go. – Nie wymagam od pana natychmiastowej
odpowiedzi. Chcę pana ustrzec przed szaleństwem. Musi pan mieć trochę czasu na
rozważenie wszystkiego. Zwłaszcza na zastanowienie się nad faktem, że sprawa ta nie tylko
dotyczy pana, lecz również pańskiej żony. Może się pan z nią naradzi.
– Czy sÄ…dzi pani, że moja żona namawiać mnie bÄ™dzie do zdrady? Jeżeli tak pani myÅ›li,
równie grubo pani się myli, jak i wtedy, gdy zdawało się pani, że ja jestem zdolny do
podobnej podłości. Uprzedzam panią, że wprost stąd jadę złożyć przeciw pani oskarżenie. Nie
zdąży pani uciec.
Zaśmiała się głośno.
– Ależ nawet nie zamierzam próbować. Niech pan jednak bÄ™dzie rozsÄ…dny. W obecnym
stanie pańskich nerwów łatwo można powziąć decyzję, której się później żałuje. Będę z
panem zupełnie szczera. Wyczuwam doskonale, że przeżywa pan ciężko te chwile. Pomimo
wrogości, którą pan ma dla mnie, moja sympatia dla pana nie zmniejszyła się wcale. Jest pan
tym samym zacnym, dobrym chłopcem, którego tak kochałam. Z tego właśnie względu
chciałabym, chciałabym bardzo w jakiś sposób ulżyć panu. Stać mnie na szczerość. Pan
najlepiej wie, że się pana nie boję, że nie mam już powodu kłamać. Gramy w otwarte karty.
Wprawdzie karty te nazywają się niezbyt pociągająco: z jednej strony szantaż i szpiegostwo, z
drugiej bigamia i denuncjacja, ale nie wyklucza to przecie, że pozostały w nas i inne pobudki
działania. Otóż ja nie chcę pańskiej krzywdy! Nie chcę pozostawić po sobie wspomnienia
ohydnego płaza! Czy wierzy mi pan?...
Ta straszna kobieta, jak się obecnie przekonałam, była prawdziwą mistrzynią fałszu. Dość
powiedzieć, że ja sama słuchając jej gotowa byłam dopatrzyć się w jej słowach szczerych,
dobrych intencyj. Ja!... I to nie widząc jej!... A cóż dopiero Jacek, na którego mogła
oddziaływać nie tylko precyzyjnymi modulacjami głosu, lecz i całą kombinacją mimiki i
gestów, spojrzeń i uśmiechów! Ach, że też nie mogłam go ostrzec! A raczej, co za szczęście,
że tego zrobić nie mogłam!...
Jacek zatrzymał się i powiedział:
– ChciaÅ‚bym pani uwierzyć...
Brzmiało to dość niezdecydowanie, ale jej wystarczyło, by rozwinąć całą swą dyplomację.
Zaczęła dowodzić, że sama ugina się pod narzuconym jej brzemieniem roboty szpiegowskiej,
że przez zgodę na kompromis nie tylko uratowałby siebie, lecz i ją uwolniłby od
bezwzględnych brutalnych zwierzchników, ludzi bez serca. Wreszcie tak wykręciła sprawę,
że to ona właściwie oczekuje od Jacka ratunku, ona, nieszczęsna i prześladowana.
W rezultacie przekonała go, że nie zamierza wyjechać i że do jutra, do godziny dwunastej,
zostawia mu czas do namysłu. Zobowiązała go również do naradzenia się ze mną. Widocznie
w swojej zarozumiałości liczyła na moją strachliwość i sądziła, że jestem głupsza od niej...
Tym lepiej! Przekona się, co to znaczy mieć ze mną do czynienia.
Chciałam natychmiast jechać do domu, gdy tylko usłyszałam, że na dole drzwi za Jackiem
się zamknęły, lecz Fred mnie powstrzymał:
– Zaczekaj. Twego męża i później zastaniesz w domu, zresztÄ… możesz do niego
zatelefonować, by na ciebie zaczekał. Tutaj zaś, jestem tego pewien, usłyszymy rzeczy, które
mogą nam bardzo się przydać.
– Czegóż wiÄ™cej możemy siÄ™ dowiedzieć!
– Ba! Czyż sÄ…dzisz, że ta pani dziaÅ‚a na wÅ‚asnÄ… rÄ™kÄ™?... Jestem przekonany, że zaraz bÄ™dzie
zdawała swemu zwierzchnictwu sprawozdanie z rozmowy z panem Renowickim. Gdyby
bowiem...
Umilkł i podniósł wskazujący palec:
– Uwaga!
Za jego przykładem przyłożyłam słuchawkę do ucha. Miał rację: miss Normann
169
rozmawiała z kimś przez telefon.
Teraz, gdy już wiedzieliśmy, że jest ona szpiegiem, nie daliśmy się wyprowadzić w pole.
Mówiła wprawdzie o jakichś sprawach handlowych, o terminach płatności, o wekslach, o
imporcie i tak dalej, ale dla nas było już jasne, że posługuje się umówioną nomenklaturą, w
istocie zaś zdaje relację ze swych pertraktacji z Jackiem. Było to zupełnie wyraźne i Fred (co
on ma za genialną głowę!) zaczął szybko notować wszystko, co mówiła. Gdy skończyła,
zabraliśmy się do odcyfrowania całości. Zadanie mieliśmy o tyle ułatwione, że znaliśmy
przedmiot jej rozmowy: sprawÄ™ Jacka.
Fred okazał się mistrzem orientacji, niejedna wszakże i moja uwaga bardzo się przydała.
Po godzinie mieliśmy już gotowy obraz. Wynikało z niego, że miss Normann wierzyła w
ustępliwość Jacka, a zwłaszcza liczyła na mój wpływ na niego. Dawała też do zrozumienia
swemu rozmówcy (zapewne jakiemuś głównemu szpiegowi), że Jacek o nic jej nie
podejrzewa.
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak ciÄ™ zÅ‚apiÄ…, to znaczy, że oszukiwaÅ‚eÅ›. Jak nie, to znaczy, że posÅ‚użyÅ‚eÅ› siÄ™ odpowiedniÄ… taktykÄ….