Żałowała, że w tej grupie znalazły się Morvrin i Beonin...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Morvrin, sceptyczna względem wszystkiego, pomimo że na jej twarzy często zastygał pogodny wyraz całkowitego niemalże roztargnienia, była niską Brązową siostrą o włosach przetyka­nych siwizną; domagałaby się sześciu dowodów, zanim by uwierzyła, że ryby mają łuskę. I Beonin, piękna Szara z wło­sami o barwie ciemnego miodu oraz niebieskoszarymi oczyma, tak wielkimi, że nadawały jej wygląd wiecznie czymś lekko zaskoczonej - przy Beonin nawet Morvrin zdawała się ła­twowierna.
- Elaida trzyma Wieżę w garści, a doskonale wiecie, że ona zmarnuje Randa al'Thora - oznajmiła Siuan tonem po­gardy. - To będzie wielkie szczęście, jeśli nie wystraszy się i nie poskromi go przed Tarmon Gai'don. Doskonale zdajecie sobie sprawę., że wszystkie wasze uczucia względem męż­czyzn, którzy potrafią przenosić, Czerwone podzielają dziesię­ciokrotnie. Biała Wieża jest w tej chwili najsłabsza, chociaż powinna być najsilniejsza, i pozostaje w rękach głupich kobiet, gdy winna być umiejętnie zarządzana. - Potarła nos, spoglą­dając kolejno każdej w oczy. - A wy siedzicie tutaj, dryfując ze spuszczonymi żaglami. Czy też może chciałybyście mnie przekonać, że robicie coś więcej prócz splatania palców i wy­puszczania z ust bąbelków?
- Zgadzasz się z Siuan, Leane? - zapytała spokojnie Anayia.
Siuan nigdy nie potrafiła zrozumieć, dlaczego Moiraine lu­biła tę kobietę. Próba zmuszenia jej, by zrobiła coś, na co nie miała ochoty, przypominała bicie w worek pełen piór. Nie przeciwstawiała się otwarcie ani nie kłóciła; po prostu w cał­kowitym milczeniu odmawiała wykonania polecenia. Nawet przez sposób, w jaki siedziała, z zaplecionymi dłońmi, wyglą­dała bardziej na kobietę czekającą, aż wyrośnie jej ciasto na pączki niźli na Aes Sedai.
- Po części tak - odpowiedziała Leane. Siuan rzuci­ła jej ostre spojrzenie, które tamta jednak zignorowała. ­W odniesieniu do Elaidy, na pewno. Bez najmniejszej wątpli­wości ona zniszczy Randa al'Thora tak samo jak Wieżę. Jeśli zaś chodzi o resztę, wiem, że wysilałyście się bardzo, by zgro­madzić tak wiele sióstr, jak tylko się da i spodziewam się, że pracujecie równie wytrwale nad kwestią Elaidy.
Siuan parsknęła głośno. Przechodząc przez wspólną izbę, przyjrzała się przelotnie niektórym z pergaminów, które tamte tak skrupulatnie czytały. Listy zapasów, dostawy drewna na odbudowę, zlecenie dla drwali na naprawę domów oraz dla robotników czyszczących studnie. Nic więcej. Niczego, co przypominałoby chociaż odległe raport o poczynaniach Elaidy. Planowały spędzenie tutaj zimy. Wystarczy teraz, by jedna Błękitna siostra, która wie o Salidarze, została wzięta na prze­słuchanie - nie uda jej się wiele zataić, gdy wpadnie w ręce Alviarin - i Elaida będzie dokładnie wiedziała, gdzie może je znaleźć. One zaś dalej będą się zastanawiać nad rozplano­waniem ogrodów warzywnych i ścięciem dostatecznej ilości drzewa, zanim przyjdą pierwsze mrozy.
- A więc to mamy już z głowy - zimno oznajmiła Car­linya. - Wydajecie się nie pojmować, że nie jesteście już dłużej Amyrlin i Opiekunką Kronik. Nie jesteście nawet Aes Sedai. - Niektóre okazały się na tyle miłe, by przynajmniej wyglądać na zmieszane. Nie Morvrin czy Beonin, ale pozostałe tak. Żadna Aes Sedai nie lubiła rozmawiać o ujarzmieniu, ani żeby jej o tym przypomniano; w obecności ich dwóch zapewne wydawało im się to szczególnie niemiłe. - Nie mówię tego, by okazać się okrutną. Nie wierzymy w zarzuty, jakie wam postawiono... pomimo waszego towarzysza podróży... w prze­ciwnym razie nie byłoby was tutaj, ale nie możecie sobie rościć pretensji do odzyskania waszych dawnych pozycji; taka jest prosta prawda.
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.