Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
- A sk d ja mog , do cholery, wiedzie ! - szczekn ł Furuneo. Odwrócił si w kierunku Taprisjota. - Czy jeste naszym przeka nikiem? - Putcza, putcza, putcza - odpowiedział Taprisjot. - To jest uwaga, któr teraz przetłumacz w jedyny sposób zrozumiały dla takich jak wy, pochodzenia Ziemsko- Słonecznego. Powiedziałem: „Poddaj w w tpliwo twoj szczero .” - Od kiedy trzeba si tłumaczy ze szczero ci cholernemu Taprisjotowi? - spytał jeden ze stra ników. - Wydaje mi si ... - Nikt si ciebie nie pytał - przerwał mu Furuneo. Zaczepka ze strony Taprisjota była zwykle form powitania. Czy ten dure tego nie wiedział? Furuneo oddzielił si od stra ników i zaj ł pozycj przed ław . - Chc poł czy si z Sabota yst Nadzwyczajnym Jorjem X. McKie. Wasza robosekretarka rozpoznała mnie, sprawdziła moj to samo i przyj ła moj kart kredytow . Czy jeste naszym przeka nikiem? - Gdzie jest ten Jorj X. McKie? - Gdybym wiedział, to sam bym do niego poszedł przez skokwłaz - powiedział Furuneo. - To jest wa na rozmowa. Czy jeste naszym przeka nikiem? - Data, godzina i miejsce - odpowiedział Taprisjot. Furuneo westchn ł i odpr ył si . Obejrzał si na stra ników, ruchem głowy rozstawił ich na pozycjach przy obu drzwiach do gabinetu i poczekał a wykonaj rozkaz. Nie wolno dopu ci do podsłuchania tej rozmowy. Odwrócił si z powrotem do Taprisjota i podał mu współrz dne. - Usi d na podłodze - powiedział Taprisjot. - Dzi ki za to nie miertelnym - mrukn ł Furuneo. Kiedy odbył rozmow , przed któr Taprisjot powiódł go w ulewnym deszczu i wiszcz cym wietrze na zbocze górskie i kazał poło y si na ziemi, głow w dół, jako warunek otwarcia poł czenia w nadprzestrzeni. Miało to co do czynienia z „uszlachetnieniem zakotwienia”, cokolwiek miało to znaczy . Zło ył z tego wydarzenia sprawozdanie w centrum gromadzenia danych Biura, gdzie mieli nadziej z czasem rozwi za zagadk Taprisjotów, ale wykonanie samej rozmowy kosztowało go kilka tygodni sp dzonych w łó ku z zapaleniem górnych dróg oddechowych. Furuneo usiadł. Cholera! Podłoga była zimna. Furuneo był wysokim m czyzn , dwa metry bez butów, osiemdziesi t cztery standardowe kilogramy. Miał czarne włosy, przyprószone siwizn nad uszami, gruby nos i szerokie usta z dziwnie prost doln warg . Siadaj c starał si oszcz dza swoje lewe biodro. Pewien niezadowolony obywatel złamał mu je w czasie pocz tków jego kariery w Biurze. Ta kontuzja sprzeciwiała si wszystkim lekarzom, którzy twierdzili, e „Jak tylko si zro nie to zapomniesz o tym na zawsze.” - Zamkn oczy - zaskrzeczał Taprisjot. Furuneo usłuchał, spróbował usadowi si nieco wygodniej na zimnej, twardej podłodze, ale poddał si z rezygnacj . - My le o kontakcie - rozkazał Taprisjot. Furuneo przywołał do pami ci obraz Jorja X. McKie - mały, gruby człowieczek, w ciekłe, rude włosy, twarz jak u skwaszonej aby. Kontakt rozpocz ł si od dotyku macek nagl cej wiadomo ci. Funineowi zdawało si , e staje si czerwon strug płyn c w takt melodii srebrnej liry. Własne ciało stało mu si bardzo dalekie. wiadomo kr yła ponad dziwnym krajobrazem. Niebo było niesko czonym kołem, a jego horyzont obracał si wolno. Poczuł gwiazdy ton ce w samotno ci. - Co, do tysi ca diabłów?! Ta my l wybuchn ła w całym ciele Furuneo. Nie dało si jej unikn . Od razu wiedział, o co chodzi. Kontaktowani przy pomocy Taprisjotów cz sto czuli si dotkni ci prób kontaktu. Nie mogli go jednak unikn , niezale nie od tego, czym si w danej chwili zajmowali, ale mogli okaza przywołuj cemu swoje niezadowolenie. - Jak zawsze nie w por ! Mo na na to liczy . McKie na pewno ju został poderwany do pełnej wiadomo ci przez swoj szyszynk , rozbudzon dalekosi nym kontaktem. Furuneo cierpliwie odczekał stek przekle stw. Kiedy ju troch zel ały, przedstawił si . - Przepraszam, e by mo e przeszkadzam - powiedział - ale maksi-alert nie sprecyzował gdzie ci mo na znale . Musisz sobie zdawa spraw , e nie zadzwoniłbym, gdybym nie miał czego wa nego. Mniej wi cej zwyczajowa formuła powitania. - A sk d, do cholery, mam wiedzie , e masz co wa nego? Przesta bełkota i przejd do rzeczy! Nawet jak na stosunkowo wybuchowego McKie'ego, tak przedłu aj cy si gniew nie był całkiem zwykły. - Czy przerwałem ci co wa nego? - zaryzykował Furuneo. - Ale sk d! Stoj tylko przed telis dem, który udziela mi wła nie rozwodu! Czy mo esz sobie wyobrazi jak wietnie wszyscy si bawi na mój widok, kiedy pomrukuj i post kuj do siebie w chichotransie? Przejd do rzeczy! - Poni ej Miasta Podziału, tu na Serdeczno ci, wymyło wczoraj w nocy na brzeg Kalebanski Arbuz - powiedział Furuneo. - W wietle wszystkich wypadków mierci i utraty zmysłów oraz wiadomo ci maksi-alertu z Biura, my lałem, e powinienem do ciebie zadzwoni natychmiast. Dalej si tym zajmujesz, tak? - Czy to ma by kawał? Zamiast biurokracji. Furuneo ostrzegł sam siebie, maj c na my li maksym Biura. Ta my l przeznaczona była dla niego samego, ale McKie bez w tpienia złapał towarzysz cy jej nastrój. - No wi c? - zapytał McKie. Czy McKie naumy lnie starał si wyprowadzi go z równowagi? Furuneo nie był o tym przekonany. W jaki sposób słowna funkcja Biura, któr było hamowanie procesu rz dze- nia, mogła by stosowana w wewn trznej sprawie, takiej jak ta rozmowa? Agenci byli zobowi zani do podsycania zło ci w rz dzie, poniewa to odsłania osobników niezrównowa onych, wybuchowych, tych którym brakuje umiej tno ci panowania nad sob i zdolno ci racjonalnego my lenia w stanach stresu psychicznego, ale po co stosowa ten zawodowy obowi zek w stosunku do współpracownika? Niektóre z tych my li widocznie przedostały si przez przeka nika Taprisjota, bo McKie odpowiedzi ! na nie, warkn wszy w kierunku Furunea: - Lepiej na tym wyjdziesz jak nie b dziesz tyle my lał. Furuneo wzdrygn ł si , odnalazł wiadomo siebie samego. Aaah, niewiele brakowało. Mało co nie stracił osobowo ci! Tylko ostrze enie ukryte w słowach McKie'ego zwróciło mu uwag na niebezpiecze stwo i pozwoliło na reakcj . Furuneo zacz ł zastanawia si nad postaw McKie”ego. Sam fakt przerwania post powania rozwodowego nie był wystarczaj cym usprawiedliwieniem. Je eli to, co mówili było prawd , to ten mały, paskudny
|
Wątki
|