Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
O zachodzie słońca dotarliśmy do
celu - skupiska małych glinianych chatek otoczonych palmami. - To bardzo stara oaza - wyjaśnił. - Jej początki sięgają wielu wieków sprzed podróży Marco Polo. - Zaprowadził mnie do jednej z chatek. - Człowiek, którego pan za chwilę pozna, zdobył tytuł doktora na jednym z waszych najbardziej prestiżowych uniwersyte- tów. Z powodów, które za chwilę staną się jasne, nie mogę zdradzić jego imienia. Może go pan nazywać doktorem. Zapukał do drzwi. Ktoś wewnątrz odpowiedział niewyraźnie. Yamin otworzył drzwi i weszliśmy do środka. Malutka izba nie po- siadała okien, a jedyne źródło światła stanowiła lampa naftowa sto- jąca na niskim stoliku w rogu pomieszczenia. Gdy oczy przyzwy- czaiły się do mroku, zauważyłem perskie dywany wyściełające klepisko i sylwetkę mężczyzny siedzącego przed lampą w taki spo- sób, że rysy jego twarzy pozostawały w cieniu. Mogłem dostrzec je- dynie, że opatulono go kocami i owiązano czymś głowę. Siedział na wózku inwalidzkim, który - oprócz stolika i dywanów - stanowił jedyne wyposażenie pokoju. Yamin zachęcił mnie, bym usiadł na dywanie. Podszedł do mężczyzny na wózku, objął go delikatnie i powiedział mu coś na ucho. Później usiadł obok mnie. -Opowiadałem panu, doktorze, o panu Perkinsie - zaczął. - Obaj jesteśmy zaszczyceni, że zechciał nas pan przyjąć. 150 Wyznania torturowanego człowieka - Witam, panie Perkins - głos mężczyzny był cichy i chrapliwy, bez żadnego wyraźnego akcentu. Bezwiednie pochyliłem się do przodu, gdy zaczął mówić. - Ma pan przed sobą inwalidę. Jednak nie zawsze tak wyglądałem - kiedyś byłem silny, tak jak pan. Praco- wałem jako bliski i zaufany doradca szacha. - Zamilkł na dłuższą chwilę. - Szacha Szachów, Króla Królów. - Głos przepełniał bar- dziej smutek niż gniew. - Znałem osobiście wielu światowych przywódców - kontynuo- wał. - Eisenhowera, Nixona, de Gaulle'a. I oni, i szach ufali, że po- mogę wprowadzić Iran do kapitalistycznego obozu - wydał z siebie dźwięk, który można było zinterpretować jako kaszel, ale mi wydał się śmiechem. - A ja ufałem szachowi. Wierzyłem jego retoryce. Byłem pewien, że nasz kraj poprowadzi muzułmański świat ku no- wej epoce, że Persja spełni swą obietnicę, która wydawała się na- szym przeznaczeniem - szacha, moim, wszystkich nas, realizują- cych marzenie, dla którego się urodziliśmy. Koce poruszyły się, wózek zaskrzypiał i obrócił się nieznacznie. Mogłem teraz dostrzec zarys twarzy mężczyzny - zapuszczoną bro- dę i... nagle przeszedł mnie dreszcz - nienaturalną płaskość. Nie miał nosa! Z ust wyrwało mi się westchnienie. - Niezbyt piękny widok, prawda? Szkoda, że nie może pan zo- baczyć tego w normalnym świetle, moja twarz wygląda naprawdę groteskowo. - Znów usłyszałem krztuszący się śmiech. - Ale ro- zumie pan, że muszę pozostać anonimowy. Oczywiście mógłby pan poznać moją tożsamość, gdyby się pan postarał, ale mógłby się pan dowiedzieć, że już nie żyję. Oficjalnie już mnie nie ma. Jednak ufam, że nie będzie pan tego próbował. Tak będzie bez- pieczniej dla pana i pańskiej rodziny. Ręka szacha i SAVAK sięga daleko. Wózek znów zaskrzypiał i powrócił do pierwotnej pozycji. Po- czułem ulgę, jakby ukrycie kalectwa w mroku cofnęło wyrządzoną temu człowiekowi krzywdę. Aż dotąd nie znałem tego islamskiego zwyczaju obcinania nosa osobom, które zhańbiły społeczność lub władcę. Tym sposobem zostawały napiętnowane na całe życie. - Na pewno się pan zastanawia, po co pana tu zaprosiliśmy - po- wiedział mężczyzna na wózku, ale kontynuował nie czekając na 151 Lata 1975-1981 moją reakcję. - Widzi pan, człowiek, który nazywa siebie Królem Królów, jest w istocie sługą diabła. Jego ojciec został odsunięty od władzy przez wasze CIA, niestety z moją pomocą - wmówili mi, że kolaborował z nazistami. A potem była zawierucha z Mossa- degh'em. Dziś szach jest na najlepszej drodze, by w krzewieniu zła prześcignąć Hitlera. Wszystko zaś dzieje się przy wiedzy i pełnym poparciu pańskiego rządu. - Dlaczego? - zapytałem. -Z bardzo prostej przyczyny - szach jest waszym jedynym prawdziwym sojusznikiem na Bliskim Wschodzie, a przemysłowy świat napędza ropa stąd pochodząca. Oczywiście jest jeszcze Izrael, ale ten kraj raczej stanowi wasze zobowiązania, a nie aktywa. No i nie ma tam ropy. Wasi politycy muszą dbać o głosy żydowskich wyborców i zdobywać jakoś pieniądze na kampanie wyborcze. Tak więc obawiam się, że jesteście skazani na Izrael. Iran, dla odmiany, to kluczowy partner. Wasze firmy naftowe, posiadające nawet wię- cej władzy niż Żydzi, potrzebują nas. Potrzebujecie naszego szacha, a przynajmniej tak wam się wydaje - podobnie jak wydawało się wam, że potrzebujecie skorumpowanych przywódców Wietnamu Południowego. - Co pan sugeruje? Czy Iran może stać się drugim Wietnamem? - Potencjalnie czymś dużo gorszym. Widzi pan, szach długo nie przetrwa. Świat muzułmański go nienawidzi. Nie tylko Ara- bowie, ale muzułmanie we wszystkich krajach - Indonezji, USA, ale przede wszystkim jego własny naród, Persowie. - Ze zdenerwowania zaczął uderzać w oparcie wózka. - Reprezentuje sobą zło! My, Persowie, nienawidzimy go. - Zamilkł i słyszałem tylko przyspieszony oddech, tak jakby ta tyrada kompletnie go wyczerpała. - Doktor pozostaje w bliskich kontaktach z mułłami - powie- dział mi Yamin stłumionym głosem. - Podziemny ruch religijny ro- śnie w siłę i opanowuje większość kraju - z wyjątkiem garstki tych, którzy bogacą się dzięki kapitalizmowi szacha. - Wierzę panu - odparłem - ale muszę powiedzieć, że w trakcie moich podróży nic takiego nie dostrzegłem. Wszyscy, z którymi 152 Wyznania torturowanego człowieka rozmawiałem, wydawali się kochać szacha i doceniać rozwój go- spodarczy. - Nie mówi pan po persku - zauważył Yamin. - Słyszy pan tylko to, co mówią panu ludzie odnoszący największe korzyści. Wszyscy wykształceni w Stanach Zjednoczonych albo w Anglii kończą na etacie u szacha. Doktor jest wyjątkiem, w tej chwili. Przerwał zastanawiając się nad kolejnymi słowami. - Podobnie jest z waszą prasą. Dziennikarze rozmawiają tylko z ludźmi z otoczenia szacha. Oczywiście w większość prasa też jest kontrolowana przez przemysł naftowy. Tak więc słyszy tylko to, co chce słyszeć, i pisze to, co reklamodawcy chcieliby prze- czytać. - Dlaczego mówimy panu to wszystko? - głos doktora brzmiał jeszcze bardziej chrapliwie niż przedtem, jakby wysiłek związany
|
Wątki
|