Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Nad sobą zobaczyła Billa Lewisa, ściskającego w garści pistolet maszynowy, stojącego bez ruchu, jak uczeń przyłapany na gorącym uczynku. Stał nad ciałem sędziego. Megan krzyknęła i dziko nacisnęła spust.
Pierwsza kula poderwaÅ‚a go i cisnęła do tyÅ‚u, sprawiajÄ…c, że gwaÅ‚townie usiadÅ‚. SzkarÅ‚atna krew rozbryznęła siÄ™ na jego piersi. SpojrzaÅ‚ na Megan ze zdumieniem, jakby uczyniÅ‚a coÅ› niestosownego i nieoczekiwanego. StrzeliÅ‚a po raz drugi i jego ciaÅ‚o skrÄ™ciÅ‚o siÄ™ i padÅ‚o w kÄ…t strychu jak kupka Å‚achmanów. NiewidzÄ…cy wzrok Billa Lewisa utkwiony byÅ‚ w otwór w Å›cianie. - Tommy! - zawoÅ‚aÅ‚a rozpaczliwie Megan. SpostrzegÅ‚a, że sÄ™dzia próbuje siÄ™ podnieść, wskazujÄ…c na dziurÄ™ w Å›cianie. - UciekÅ‚ - wychrypiaÅ‚. - Jest bezpieczny. UdaÅ‚o siÄ™ nam. - Tato! - Idź po niego, szybciej, do .diabÅ‚a - wyszeptaÅ‚ stary czÅ‚owiek ledwie sÅ‚yszalnym gÅ‚osem. - Zostaw mnie, idź po niego. SpostrzegÅ‚, że kiwnęła gÅ‚owÄ…, i przymknÄ…Å‚ oczy z zadowoleniem. Nie wiedziaÅ‚, czy Å›mierć dosiÄ™gnie go teraz, czy okaże mu swojÄ… Å‚askÄ™ i pozwoli żyć. WezbraÅ‚a w nim niewypowiedziana duma - leżaÅ‚, oddychajÄ…c wolno i ostrożnie, czekajÄ…c na to, co bÄ™dzie. CzuÅ‚ miarowe bicie serca i pomyÅ›laÅ‚, że jest jeszcze mocne. PrzypomniaÅ‚ sobie dawnych towarzyszy broni, którzy walczyli i polegli na odlegÅ‚ych plażach w czasach jego mÅ‚odoÅ›ci. Byliby ze mnie dumni. WspomniaÅ‚ żonÄ™. - A jednak tego dokonaÅ‚em - szepnÄ…Å‚ do siebie. LeżaÅ‚ spokojnie i czekaÅ‚. Olivia zauważyÅ‚a przebiegajÄ…cÄ… Megan i nacisnęła spust, ale broÅ„ wydaÅ‚a jedynie suchy bezużyteczny trzask - magazynek byÅ‚ pusty. ChwyciÅ‚a ze stoÅ‚u ostatni peÅ‚ny oraz czerwonÄ… torebkÄ™ z pieniÄ™dzmi. Trzeba uciekać, przemknÄ™ÂÅ‚o jej przez myÅ›l. To już koniec. PostÄ…piÅ‚a krok w kierunku drzwi, potem drugi i runęła do przodu. Biegnij! Uciekaj!! Walka jeszcze nie zakoÅ„czona! Jej nagie stopy migaÅ‚y jak uskrzydlone. WypadÅ‚a z pokoju i pobiegÅ‚a korytaÂrzem, zostawiajÄ…c za sobÄ… Megan, walczÄ…cÄ… z zablokowanymi drzwiami. ChwyciÅ‚a siÄ™ porÄ™czy i pognaÅ‚a skokami w dół po schodach, kierujÄ…c siÄ™ ku tyÅ‚owi domu. Prawie upadÅ‚a na dole, poÅ›lizgnÄ…wszy siÄ™ na dywanie. RoztrÄ…ÂcaÅ‚a meble, przedzierajÄ…c siÄ™ w stronÄ™ kuchni. Gdy tam dotarÅ‚a, odetchnęła chwilÄ™ i zaÅ‚adowaÅ‚a broÅ„. ByÅ‚a rozgrzana walkÄ…, caÅ‚e jej ciaÅ‚o dygotaÅ‚o. PoczuÅ‚a smak krwi na wargach i zobaczyÅ‚a, że pÅ‚ynie obficie z policzka w dół, malujÄ…c jej piersi barwami wojennymi. Wrzasnęła, nie tyle z bólu czy strachu, ile w radosnej furii. RozejrzaÅ‚a siÄ™, by wszystko dobrze zapadÅ‚o jej w pamięć, i pomyÅ›laÅ‚a: Å»egnajcie. Niczego mi nie trzeba. Jestem wolna. PrzypomniaÅ‚a sobie o przygotowanym ubraniu w samochodzie sÄ™dziego. Uciekaj. Teraz już na zawsze bÄ™dziesz dla nich koszmarem, nie do zapomnienia, czyhajÄ…cym pod powierzchniÄ…, mogÄ…cym wychynąć w każdej chwili. - Nie pokonacie mnie! - krzyknęła ile tchu w piersiach. - Nigdy mnie nie pokonacie. - OdczekaÅ‚a chwilÄ™, jakby czekajÄ…c na odpowiedź, która nie nadeszÅ‚a, czujÄ…c przypÅ‚yw niepohamowanej wÅ›ciekÅ‚oÅ›ci. ZawahaÅ‚a siÄ™, spogÂlÄ…dajÄ…c na naÅ‚adowanÄ… broÅ„, walczÄ…c z przemożnÄ… chÄ™ciÄ… powrócenia na górÄ™ i kontynuowania walki. Po chwili opanowaÅ‚a siÄ™. Wygrasz uciekajÄ…c, przekonywaÅ‚a swojÄ… drugÄ… naturÄ™, która pchaÅ‚a jÄ… do zemsty. ZaÅ›miaÅ‚a siÄ™ gÅ‚oÅ›no, faÅ‚szywie, majÄ…c nadziejÄ™, że Megan jÄ… usÅ‚yszy. NastÄ™pnie rzuciÅ‚a siÄ™ do tylnych drzwi, z automatem w jednej rÄ™ce i torebkÄ… z pieniÄ™dzmi w drugiej, myÅ›laÅ‚a tylko o wolnoÅ›ci. Tommy przylgnÄ…Å‚ do krawÄ™dzi dachu, starajÄ…c siÄ™ utrzymać równowagÄ™ na stromej powierzchni. Szadź pozostaÅ‚a z nocy sprawiÅ‚a, że byÅ‚o Å›lisko i trudno byÅ‚o siÄ™ poruszać. SÅ‚yszaÅ‚ serie wystrzałów, spróbowaÅ‚ peÅ‚znąć. OwiaÅ‚ go zimny powiew, staraÅ‚ siÄ™ zmusić do niemyÅ›lenia o dziadku i postÄ™pować w sposób zdecydowany. SÅ‚yszaÅ‚ krzyki matki i wiedziaÅ‚, że jest tam gdzieÅ› i czeka na niego. WalczyÅ‚ ze Å‚zami i strachem, nie dopuszczajÄ…c do siebie żadnych wÄ…tpliwoÅ›ci, i posuwaÅ‚ siÄ™ ostrożnie do krawÄ™dzi dachu. Megan dotarÅ‚a do korytarza na górze w chwili, gdy rozlegÅ‚y siÄ™ wojowÂnicze wrzaski Olivii. ZignorowaÅ‚a je. MogÅ‚a myÅ›leć tylko o Tommym. PopÄ™dziÅ‚a do sypialni i podbiegÅ‚a do okna. WychodziÅ‚o na dach. - Tommy! - wrzasnęła. Nagle zobaczyÅ‚a go, uczepionego krawÄ™dzi jak odpoczywajÄ…cy ptak, szykujÄ…cy siÄ™ do lotu. - Tommy! - krzyknęła ponownie. - Tu jestem! Na dźwiÄ™k gÅ‚osu odwróciÅ‚ siÄ™ i zawoÅ‚aÅ‚: - Mamo! Megan dostrzegÅ‚a w oczach syna wielkÄ… radość. Szarpnęła gwaÅ‚townie futrynÄ… okna, ale nawet nie drgnęła. ObróciÅ‚a siÄ™ i spostrzegÅ‚a krzesÅ‚o. ChwyciÅ‚a je i unoszÄ…c wysoko nad gÅ‚owÄ… rÄ…bnęła z caÅ‚ej siÅ‚y. KrzyczaÅ‚a ze wszystkich siÅ‚: - Tu jestem, Tommy! Jestem tutaj! SzkÅ‚o rozprysnęło siÄ™. Wypchnęła resztki odÅ‚amków i zgiÄ™ta wpół przelazÅ‚a przez otwór. DÅ‚onie miaÅ‚a pociÄ™te i ciekÅ‚a z nich krew, ale nie zważaÅ‚a na to. Ani ból, ani Å›mierć, ani rozpacz, nic nie mogÅ‚o siÄ™ równać z uczuciem, jakiego doznawaÅ‚a, widzÄ…c swojego syna niezgrabnie peÅ‚znÄ…cego ku niej. CzuÅ‚a niezmiernÄ… ulgÄ™. WyciÄ…gnęła rÄ™ce, woÅ‚ajÄ…c: - Tutaj, Tommy, do mnie! W tej chwili spostrzegÅ‚a Olivić - staÅ‚a w dole, w pobliżu tylnych drzwi, wpatrujÄ…c siÄ™ w małą postać na dachu. Ogarnęło jÄ… potworne przerażenie. - Nie!! - krzyknęła. WyciÄ…gnęła ramiona do swojego syna. WybiegajÄ…c z budynku, Olivia sÅ‚yszaÅ‚a szuranie stóp Tommy'ego, gdy usiÅ‚owaÅ‚ wydostać siÄ™ na dach. OdgÅ‚os spowodowaÅ‚, że zatrzymaÅ‚a siÄ™ na chwilÄ™ i wyjrzaÅ‚a. SpostrzegÅ‚a chÅ‚opca prawie w tej samej chwili, co Megan. WidziaÅ‚a, jak rzucaÅ‚a krzesÅ‚em w okno i wyciÄ…gaÅ‚a rÄ™ce do syna.
|
WÄ…tki
|