Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Pan natomiast wraca w objęcia bardzo bogatej i
bardzo pięknej młodej Amerykanki. – Jego uśmiech miał w sobie coś lisiego i wybitnie nieprzyjemnego. – śyczę panu powodzenia i jestem pewien, Ŝe pan mi Ŝyczy tego samego. – Odwrócił się do mapy, zostawiając Seana skonfundowanego. Coś było nie w porządku, to nie mogło się skończyć w ten sposób. Sean czuł, Ŝe jeszcze coś go czeka, ale generał China zaczął dyktować po portugalsku rozkazy jednemu ze swoich oficerów. Sean stał niezdecydowanie przy drzwiach bunkra. Odczekał jeszcze kilka sekund. Wreszcie odwrócił się gwałtownie i ze schyloną głową wyszedł z bunkra. Dopiero kiedy zniknął za drzwiami, China podniósł głowę i posłał za nim szyderczy uśmiech. Gdyby Sean mógł go widzieć, miałby odpowiedź na swoje pytanie. Ludzie Alphonsa nie tracili czasu. Obok Joba stały lekkie nosze z włókna szklanego, jakich uŜywają ratownicy górscy. Potrzebowali jednak czterech męŜczyzn do niesienia noszy przez górzyste tereny. Czekała ich długa droga do granicy. „Niecałe sto kilometrów, damy sobie radę”, zapewniał się w myślach Sean. „Dwa dni, jeśli przyłoŜymy się do tego”. Claudia przywitała go z ulgą. – Job ma się trochę lepiej. Był przytomny i pytał o ciebie. Mówił coś o wzgórzu. Wzgórze 31? Na ustach Seana pojawił się uśmiech. – Właśnie tam się poznaliśmy. Job trochę majaczy. PomóŜ mi go połoŜyć na noszach. Podnieśli ostroŜnie rannego i połoŜyli go na rozłoŜonych noszach. Sean przymocował kroplówkę do specjalnego metalowego wspornika nad głową i owinął przyjaciela szarymi wełnianymi kocami. – Matatu – powiedział wstając z ziemi. – Zaprowadź nas do domu. – Wskazał pierwszej grupie tragarzy, Ŝeby podnieśli nosze. „Od wschodu słońca minęły zaledwie dwie godziny, ale wydaje się, jakbyśmy w tym czasie przeŜyli całe Ŝycie”, pomyślał Sean, oglądając się na obóz na wzgórzu. Nad krawędzią unosiły się jeszcze smugi dymu, a ostatnia kolumna tragarzy Chiny obładowana łupami znikała właśnie w lesie. Odgłosy bitwy z wolna ucichły i wreszcie zupełnie umilkły. Kontratak Frelimo został odparty i China wycofywał wszystkie swoje siły nad rzekę Pungwe. Kiedy Sean patrzył na obóz, z lądowiska wolno podniósł się zdobyty hind i zawisł na moment nad wzgórzem; nagle zanurkował w ich stronę. Po chwili dostrzegł wielolufowe działko Gatling wystające spod dziobu maszyny. Maszyna szybko się do nich zbliŜała. Sean za pancerną szybą rozpoznał twarz Chiny. Generał siedział na miejscu technika pokładowego przy kontrolkach działka. Widać było wyraźnie, jak lufy obracają się w ich stronę. Hind znajdował się zaledwie piętnaście metrów nad nimi. Był tak blisko, Ŝe przez szybę moŜna było dostrzec białe zęby Chiny wyszczerzone w uśmiechu. Grupa Seana nie dotarła jeszcze do krawędzi lasu. Wokół nie było Ŝadnego schronienia, nic, za czym mogliby się schować przed pociskami. Sean instynktownie schwycił Claudię i przyciągnął do siebie, starając się zasłonić ją własnym ciałem. Nad nimi generał China zasalutował ironicznym gestem, helikopter zawrócił ostro na północ i szybko zniknął w oddali. Sean i Claudia stali zdezorientowani w milczeniu, aŜ wreszcie Sean przerwał nabrzmiałą ciszę. – Idziemy! – Tragarze podnieśli nosze i ruszyli drobnym truchtem, nucąc cicho tradycyjną pieśń marszową. Idący przodem Matatu natrafił w ciągu dnia na kilka nieduŜych oddziałów Frelimo, ale całe wojsko uciekało w popłochu znad rzeki. Po utracie wsparcia powietrznego ofensywa zupełnie się załamała i sytuacja była wszędzie wyjątkowo chaotyczna. Mimo Ŝe zostali zmuszeni do okrąŜenia wroga od północy, Matatu potrafił uniknąć kontaktu z oddziałami Frelimo. Shangani często się zmieniali przy noszach i udało im się utrzymać dobre tempo. Po zapadnięciu zmroku zatrzymali się na odpoczynek. Alphonso połączył się z dowództwem Renamo, Ŝeby złoŜyć raport o ich pozycji. Oficer łącznikowy generała Chiny przyjął raport, nie zmieniając rozkazów. Partyzanci zabrali z radzieckich magazynów puszkowane przysmaki i po posiłku palili mocno perfumowane Ŝółte papierosy z kartonowymi ustnikami. Job odzyskał przytomność, ale miał silne bóle. W pewnej chwili poskarŜył się rozgorączkowanym szeptem: – Lew rozszarpuje mi ramię. Sean wstrzyknął ampułkę morfiny do kroplówki. Narkotyk na tyle uspokoił rannego, Ŝe nawet zjadł kilka łyŜek konserwy mięsnej o słodkawym smaku. Jego pragnienie było jednak znacznie silniejsze od głodu, więc podtrzymując mu głowę, Sean napoił go dwoma kubkami ciepłej i niespodziewanie smacznej radzieckiej kawy. Następnie Sean usiadł obok Claudii czekając, aŜ wstanie księŜyc. – Znowu będziemy szli przez dolinę Honde – powiedział Jobowi. – Jak tylko dostaniemy się do misji St Mary, wszystko będzie w porządku. Jeden z ojców jest lekarzem. Będę mógł takŜe przekazać wiadomość mojemu bratu, Garry’emu, w Johannesburgu, Ŝeby posłał po nas odrzutowiec do Umtali. Zawieziemy cię do głównego szpitala w Johannesburgu, zanim się zorientujesz. Tam będziesz miał najlepszą opiekę medyczną na świecie. Kiedy wstał księŜyc, ruszyli w dalszą drogę. Była juŜ prawie północ, gdy Sean zarządził postój na noc. Zrobił szybko materac ze ściętej trawy obok noszy Joba. Kiedy Claudia zasypiała juŜ w jego ramionach, szepnął do niej: – Jutro wieczorem weźmiemy gorącą kąpiel, a potem połoŜę cię pomiędzy czystymi prześcieradłami. – Obiecujesz? – westchnęła. – Masz moje słowo. Sean z nawyku obudził się godzinę przed świtem i poszedł sprawdzić straŜe. Alphonso zrzucił z siebie koc, wstał z posłania i ruszył za nim. Kiedy obeszli wszystkie posterunki, zatrzymali się na skraju obozu i Alphonso poczęstował Seana radzieckim papierosem. Zapalili, osłaniając Ŝar złoŜonymi dłońmi. – Czy to, co mówiłeś mi o Afryce Południowej, to prawda? – zapytał nieoczekiwanie Alphonso. – Co ci mówiłem? – No, Ŝe ludzie, nawet Murzyni, codziennie jedzą mięso. Sean uśmiechnął się w ciemnościach, rozbawiony koncepcją raju, jaką wyobraŜał sobie partyzant: miejsce, gdzie kaŜdy moŜe codziennie jeść mięso. – Czasami, gdy mają juŜ dosyć wołowiny, jedzą kurczaki i jagnięta – podraŜnił Alphonsa. Alphonso potrząsnął z niedowierzaniem głową. To było wręcz niepojęte, Ŝaden Afrykanin nie mógł się przejeść wołowiną. – Ile Murzyn moŜe zarobić w Afryce Południowej? – zapytał z zaciekawieniem. – Jakieś pięćset randów miesięcznie, jeśli jest niewykwalifikowanym robotnikiem, ale jest takŜe wielu czarnych milionerów. W Mozambiku, jeśli ktoś miał szczęście w ogóle znaleźć pracę, nie zarabiał
|
Wątki
|