Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
— Czyżbyśmy trafili do raju? — zauważył sarkastycznie ten ostatni. — Teraz nie dziwię się. że do takich pałaców nie wolno wchodzić nikomu o randze niższej niż starszy oficer. Gdyby tu wpadło kilku moich żołnierzy z Ru… — Wprost nie wierzę własnym oczom — przerwał mu Anatan. — Popatrzcie tylko panowie na tę dziewczynę w czerni. Czy widzieliście kiedykolwiek kogoś o tak cudownej urodzie? Wskazał na dziewczynę z Lapid, prowincji, w której ludzie zamieszkują skalne groty. Miała długie, olśniewająco białe włosy, właściwe ludziom, którzy nigdy nie oglądają słońca. Od szyi po stopy spowita była w czarną szatę, jednak jej długie białe ramiona były nagie. — Pozostaniecie z nami, moi Lordowie? A może zamierzacie udać się jeszcze głębiej? — zapytała miękko dziewczyna z Aholi. — Pójdziemy głębiej — odparłem szybko, uprzedzając Anatana. Zeszliśmy za nią po schodach do pomieszczenia, które posiadało tym razem dwadzieścia łukowatych wyjść, osłoniętych ciężkimi kurtynami. Anatan pociągnął mnie za rękaw i szepnął: — Poproś ją. Panie, aby przedstawiła ci pierwszą damę tego pałacu. Tak zawsze postępuje się przy pierwszej wizycie. Nie zastanawiając się wiele, skąd u Anatana wzięła się ta wiedza, postąpiłem w myśl jego instrukcji. Usłyszawszy me słowa Aholianka skinęła szybko głową i odsunęła przed nami złoto–srebrną kotarę. Idąc z wizytą do pierwszej damy. natknęliśmy się na wiele cudów. Pamiętam jeden z przejściowych pokojów, którego ściany wykonane były z przejrzystych kryształów. Za nimi w wielkich akwariach pływały najprzeróżniejsze i najdziwniejsze stworzenia, pochodzące z dalekich mórz. Ich niemal przezroczyste ciała i groźne szczęki lśniły w przytłumionym świetle. Inne pomieszczenia były równie piękne i równie zaskakujące. Wreszcie po długiej wędrówce weszliśmy do małego pokoiku o białych ścianach i białej podłodze. Wypukły sufit był tu pomalowany na czarno; na jego tle błyszczały gwiazdy z kryształu. Na szerokiej szkarłatnej sofie spoczywała osoba, która władała tym zadziwiającym przybytkiem. Sądząc po jej stroju i jaskrawym makijażu, pochodziła z Arct. Była niezwykle chuda; pod jej srebrzystą suknią wyraźnie odcinały się nawet żebra. Zgodnie ze zwyczajem, panującym w jej kraju, purpurowy makijaż podkreślał jej oczy, wargi pomalowane miała pomarańczową szminką, a całą twarz pokrywał puder. Miała wspaniałe, bardzo drugie czarne włosy. Gdy siedziała, opadały aż na poduszki kanapy, luźno, swobodnie; ich piękna nie zakłócały żadne spinki, wstążki ani inne ozdoby. A jednak kiedy znalazłem się w tym pokoju, to nie pierwsza dama pałacu przyjemności sprawiła, że zamarłem w bezruchu, z otwartymi ustami, bezgranicznie zdziwiony i zaskoczony. W osłupienie wprawił mnie mężczyzna, który siedział na podłodze u jej stóp. Był to Thran Gorl. Trzymał w niepewnych dłoniach dwa puchary z winem i jeden z nich, uśmiechając się złośliwie, wyciągnął w moim kierunku. Gdy nie zareagowałem na to. powstał. — A więc kolejni twoi przyjaciele, Ilo? — powiedział. — Lecz cóż, nie wolno mi chyba narzekać, że nie tylko ja pragnę twojego towarzystwa, prawda? Czy jednak mogę pozostać jeszcze przez chwilę, czy też powinienem sobie stąd pójść? Kobieta potrząsnęła głową i obdarzyła mnie i moich towarzyszy nieprzyjaznym spojrzeniem. — Zostań, mój Lordzie. A jeśli chodzi o was. moi Lordowie, witam was po raz pierwszy w tym pałacu. Zechciejcie tylko szepnąć do ucha Lanii wasze życzenia, a natychmiast zostaną one spełnione. — Ruchem głowy wskazała na Aholiankę. chcąc nam dać w ten sposób do zrozumienia, że „audiencja” dobiegła końca. Thran roześmiał się szyderczo i odezwał się. Pochylając się do mnie: — Te progi są zbyt wysokie dla ciebie, żołnierzu. Idź, poszukaj sobie innych komnat do zabawy! Coś lekko zaszeleściło przy sprzączce zegarka, który nosiłem na szyi. i wpadło między fałdy mojej szarfy. Udając zmieszanego prostaka odwróciłem się na pięcie i wraz z moimi kompanami pozostawiłem Ile i Thrana w samotności, której tak bardzo pragnęli. Wyszedłszy z komnaty dotknąłem ramienia Anatana i wyszeptałem mu do ucha: — Zajmij tę Lanię na kilka chwil. Posłał mi szybkie spojrzenie, a potem przyśpieszył kroku, aby zrównać się z Aholianką. Pogmerałem przez chwilę pod moją szarfą i wyciągnąłem owalny, srebrny paciorek, mniej więcej wielkości mojego kciuka. Krótkie sprawdzenie promieni jednej z lamp, oświetlających korytarz, wskazało, że fale świetlne niosą ze sobą drgania, uniemożliwiające działanie wszelkich urządzeń podsłuchowych. Byłem obeznany z takimi urządzeniami, pozwalającymi utrzymywać w sekrecie treść poufnych wiadomości. Jednym ruchem palca rozłupałem paciorek na pół i wydobyłem z niego zwiniętą karteczkę. Przeczytałem: „W pokoju Gripponów. Za godzinę. Nie ufaj tutaj nikomu”. W milczeniu podałem karteczkę Zacatowi. Przeczytał i uśmiechnął się: — Wygląda, że na coś natrafiliśmy, Garanie, Na co, okaże się w pokoju Gripponów. A teraz musimy przez jakiś czas odgrywać role zwykłych hulaków. Twój Anatan z pewnością nam w tym pomoże. Muszę powiedzieć, że poczułem się trochę niepewnie, kiedy ujrzałem ciemną czuprynę Anatana tuż obok złotowłosej głowy Aholianki. Było oczywiste, że w ciągu tych kilku minut, które zdołaliśmy spędzić tu do tej pory. oboje przypadli sobie nawzajem do gustu i już w najlepsze flirtują. Należało ostrzec chłopaka, żeby nie posuwał się zbyt daleko. Przyśpieszyłem kroku i podszedłem do nich. Niezbyt uprzejmie złapałem Anatana za ramię i odezwałem się gburowato do Aholianki: — Wolnego, panienko. Złożyliśmy kurtuazyjną wizytę twojej szefowej, teraz więc zajmij się całą naszą trójką. Zaprezentuj nam, co oferuje ten przybytek. Anatan już chciał protestować, jednak kiedy ukradkiem podsunąłem mu przed oczy notatkę Thrana, natychmiast się uspokoił, skinął głową, dając znak, że zrozumiał.
|
Wątki
|