Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
- Niech pan zapomni o całej sprawie. Do widzenia.
Wyłączył monitor. Pokój był teraz tak pusty i cichy. W otworach okiennych widniało błękitne niebo i słoneczne łąki pagórkowatego krajobrazu roztaczającego się szeroko ponad Dolnym Chicago. Czas zwolnił swój bieg i zatrzymał się. Teraz wiedział już na pewno, że nie zobaczy więcej Setha Pella. 8 Nikt poza nim nie może się o tym dowiedzieć. Zniknięcie Pella trzeba będzie na razie jakoś wytłumaczyć. Bo nawet cień rzeczywistego problemu nie może dotrzeć do Camerona; dyrektora trzeba chronić przed uświadomieniem sobie ciążącej na nim odpowiedzialności, gdyż inaczej postrada zmysły. Nie było nawet czasu na żal. DuBrose wszedł do gabinetu Pella i przystanął w milczącej zadumie. Pustka pokoju przenikała go dreszczem. Nie dalej jak przed godziną Seth siedział na tym biurku machając w powietrzu nogami i rozprawiając swym leniwym, niedbałym głosem. A gdyby tak ofiarą Pastora padł nie Pell, a on, DuBrose? Jak zareagowałby na to Seth? Na pewno rozważnie. DuBrose miętosił w palcach papierosa i wpatrując się w biurko usiłował sobie wyobrazić siedzącego na nim Setha z siwą czupryną błyszczącą w świetle bladych lamp i lekko rozbawioną, młodzieńczą twarzą. - I co ty na to, Seth? - Co ja na co? - Tak, to było to. Beztroski, nonszalancki, ale... - Wiesz na co. Ty nie żyjesz. - No i w porządku. Ty przejmujesz pałeczkę. Bierz się do roboty, Ben. - Ale jak? W pojedynkę nie można... - Och, przestań biadolić. Dasz sobie radę. Może cię załamać tylko to poczucie odpowiedzialności. Miałeś już jeden dobry pomysł. Szef nie może się dowiedzieć o mojej śmierci. - Będzie żądał jakichś... wyjaśnień! - No to wymyśl coś na jego użytek. Wysil pamięć. Czy nie przewidywałem komplikacji? - Ale nie aż takich. Chodziło o Ridgeleya. - No, no? - A, rzeczywiście. Mówiłeś, że na wszelki wypadek umieściłeś w swoim sejfie pewne dokumenty. I że szef zna kombinację. - Bystry chłopak. To przecież dobry wybieg. Jesteś tak przyzwyczajony do analizowania problemów wspólnie ze mną, że samodzielne myślenie sprawia ci trudności. No nic. Wyobrażaj sobie mnie, kiedy tylko chcesz. Wkładaj słowa w moje usta. To troszeczkę pomoże. Pomogło. Seth nie siedział na biurku. W ogóle go tam nie było. Ale na krótką chwilę DuBrose odtworzył Setha Pella tak samo przekonywająco, jak unicestwił go Pastor. DuBrose skierował się do gabinetu dyrektora. Cameron stał przy oknie; odsunął szybę i patrzył w ponury, czerwonawy mrok Przestrzeni. Przez otwarty zawór wpadał łomot wielkich maszyn. DuBrose zauważył, że południowy posiłek Camerona stoi nietknięty. - O co chodzi, Ben? - Chciałbym, żeby pan otworzył sejf Setha. Cameron odwrócił się od okna. Jego twarz znajdowała się pod żelazną kontrolą. - Dlaczego? Gdzie jest Seth? - Właśnie dostałem od niego wiadomość - powiedział ostrożnie DuBrose. - Prosi, żeby otworzył pan jego sejf. To wszystko. Cameron zawahał się, przygładził swoje siwe włosy i skrzywił się. Bez słowa minął DuBrose'a i wszedł do gabinetu Pella. Sejf był podwójnie zabezpieczony, dostrojony na otwieranie się tylko po rozpoznaniu promieniowania wysyłanego przez mózg Pella lub Camerona. Płyta odsunęła się. W środku, oparta o półkę, stała na sztorc pękata koperta. Była zaadresowana do Camerona; ten rozciął ją i wyciągnął arkusz papieru oraz drugą, zapieczętowaną kopertę. Oczy dyrektora przebiegły szybko list. Wręczył go Du-Brose'owi. DuBrose przeczytał: Bob, Musiałem wyjść. Nie mogę na razie zdradzić ci szczegółów. Dopóki nie wrócę, niech zastąpi mnie Ben. On jest we wszystkim zorientowany. Zdaj się całkowicie na niego. Gdybyś nie mógł go złapać, sam otwórz tę kopertę. Do zobaczenia. Seth. Cameron podał mu kopertę. - Masz. Powiedz mi tylko, co tu jest grane? - Przede wszystkim chciałbym wiedzieć - powiedział DuBrose - czy zastosuje się pan do instrukcji Setha. - Tak. On wie, co robi. - Wydał mi pewne polecenia. Cameron uśmiechnął się. - Przygotowują na mnie zamach? Czy o to chodzi? - DuBrose wiedział, że to Pell zasugerował szefowi ten pomysł, aby ukryć przed nim prawdę. Ten wybieg mógł zdać egzamin. - Może o to, może nie o to. - Nie jestem dzieckiem, Ben. - Szefie, wypełniam tylko polecenia Setha. - Niech ci będzie - urwał dyskusję Cameron. - Wypełniaj je i rób swoje. Daj mi tylko znać, kiedy będziesz potrzebował mojej rezygnacji. - Wyjął z sejfu teczkę i wsunął ją pod pachę ze słowami: - Już przedtem chciałem o to poprosić. Nad tą nową linią propagandy... trzeba będzie chyba trochę popracować. To był nieszkodliwy materiał. DuBrose dobrze wiedział, co to jest. Spoglądał na szerokie plecy wychodzącego z gabinetu Camerona. Dyrektor zapomniał zamknąć sejf Pella. DuBrose sam zasunął płytę marszcząc w zamyśleniu czoło. To nie było w stylu Camerona. Był przecież drobiazgowy, jeśli chodzi o szczegóły. I nigdy nie narzekał na brak apetytu. A jednak nie tknął lunchu. Czyżby, mimo wszystko, Cameron odkrył w jakiś sposób prawdę? Czyżby to początki manii prześladowczej? Symptomy: roztargnienie, brak apetytu...
|
WÄ…tki
|