- Szkoda, że zmarli i nie mogą się nią cieszyć - stwierdziła ponuro Varian...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
- Ale przecież wzniecili bunt, Lunzie, wiec nie można dopuścić, żeby na tym skorzystali.
- Jeszcze nic nie zyskali - rzekła sucho lekarka. - A ich potomkowie nie mogą odpowiadać za grzechy ojców. Musimy przeżyć i zaświadczyć, że bunt miał miejsce.
- No, to jak... - zaczęła z oburzeniem dziewczyna.
- Potomkowie mają tylko częściowe prawa - wyjaśniła pospiesznie Lunzie. - Nie zajmuj się tym teraz. Lepiej pomyśl o tym, że jeśli przybędzie ten ich statek, to będzie miał ślizgacze i inne wyposażenie. Będą mogli rozpocząć poszukiwania naszego wahadłowca.
- Co nie znaczy, że go znajdą.
- Sądzę, że nie musimy im pokazywać wahadłowca? - spytała Lunzie.
- Jest gdzieś daleko, sporządza mapy kontynentu - oznajmiła radośnie Varian. - Przepisy nie wspominają, jak liczna powinna być ekipa ratownicza, więc nasz statek mógł wysłać tylko nas pięcioro. I Tor wie... - dziewczyna zaśmiała się tak głośno, że Lunzie aż się skrzywiła, ogłuszona echem owego śmiechu odbijającego się od niewielkiej kopuły ślizgacza. - Grawitanci, wliczając w to Bakkuna i Beru, sami siebie przechytrzyli. Jeśli ten czujnik, po który Tor pomknął z takim zapałem, jest rzeczywiście dziełem Theków, to ta planeta należy do nich od milionów lat. I nie zrezygnują z niej.
- To może nie mieć już żadnego znaczenia, Varian, skoro tyle czasu upłynęło od zainstalowania tego czujnika. Możesz być pewna, że Bekkun nie zapomniał donieść za pośrednictwem kapsuły o bogatych złożach transuranowców na Irecie. Ci, którzy przybędą, wyczyszczą planetę równie dokładnie, jakby to zrobili Inni. I dopiero wtedy zaczną się spory, kto miał do tego prawo.
- Czy naprawdę istnieją jacyś Inni, Lunzie? - wstrząsnęła się Varian.
- Nikt tego nie wie. Ale byłam kiedyś na planecie, która niegdyś musiała być tak bujna, urocza i bogata, jak Ireta.
- Buntownicy nie powinni ograbić tej planety.
- I ja jestem tego zdania.
- Może powróci stary ARCT-10...
- Lepiej się zastanówmy, czym dysponujemy - rzekła Lunzie i uniosła dłoń, uciszając protesty Varian. - Nigdy nie zdawałam się na los. Kiedy jutro spotkacie się z Aygarem, wszyscy troje - ty, Triv i Portegin - musicie mieć pasy nośne i obezwładniacze. A ty i Triv uciekniecie się do pełnej Dyscypliny. - Zamilkła i dorzuciła po chwili: - No, i chyba ujawnię wam wszystkie Bariery.
- Bariery? - Varian zerknęła z przerażeniem na lekarkę, z tym aspektem Dyscypliny zapoznawano jedynie nielicznych, wybranych Uczniów.
- Jeżeli grawitanci wylądowali, to jedynym zabezpieczeniem dla was i dla naszych uśpionych przyjaciół będą właśnie Bariery - odparła spokojnie Lunzie. Zdaje się, pomyślała dziewczyna, że lekarka bardziej się przejmuje tym, że musi ujawnić owe tajemnice niż okolicznościami, które do tego doprowadziły.
Leciały w milczeniu; wreszcie z wieczornej mgły wyłoniły się białe skalne urwiska i w jednym z nich ukazał się czarny wlot jaskini-schronienia.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
 
Kiedy już wszyscy nasycili się pyszną potrawą ugotowaną przez Lunzie i zjedli tyle owoców, ile zdołali, Varian poprosiła lekarkę, żeby podzieliła się z nimi swoją teorią na temat planów grawitantów co do Irety.
- To właśnie w ten sposób grawitanci przywłaszczyli sobie układ S-192 - uniósł się Triv.
- S-192 miał dwie planety - przypomniała Lunzie.
- Za to tutaj są dzikie zwierzęta, na które mogą polować i jeść ich mięso - rzuciła ponuro Varian.
- No, a złoża transuranowców uczynią z nich bogaczy - odezwał się Kai. - O ile zdołają dowieść swoich praw.
- Co się im nie uda, ponieważ żyjemy - rzekł gniewnie Portegin.
- Ale oni o tym nie wiedzą - przypomniała mu Varian.
- Pamiętajcie o dwóch sprawach, przyjaciele - wtrąciła Lunzie. - Potomkowie buntowników przeżyli i są na niezłym poziomie technologicznym, skoro potrafią obrabiać metal i skonstruowali lokator. To ich kwalifikuje...
- My też przeżyliśmy - wściekł się Portegin.
- My - odparowała Lunzie, rzuciwszy mu ponure spojrzenie - dalej musimy dbać o przeżycie. Po drugie, potomkowie pierwszych buntowników nie mogą odpowiadać za przestępstwa swoich dziadków.
- Wciąż żyje Tanegli - Varian sama zdumiała się ostrym tonem swojego głosu.
- Toteż podejrzewam, że najpierw namówi dowódcę owego statku, żeby nas odszukał - odezwał się Kai. - Skoro nie znaleźli wahadłowca pod martwymi roślinożercami, to domyślili się, że ktoś przeżył i hibernuje.
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.