przy którym wraz z Mattem, nie spiesząc się jedli śniadanie...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.

Zanim jednak zdążyła cokolwiek zrobić, Matt przebiegł
przez pokój, ściskając w ręku strzelbę.
- Zostań - rozkazał. - Zarygluj za mną drzwi.
Nie tracąc czasu na wkładanie kurtki, gwałtownym
szarpnięciem otworzył drzwi i wyskoczył na zewnątrz.
Laura natychmiast złapała za strzelbę ukrytą obok łóżka.
Błyskawicznie narzuciła kurtkę ojca i popędziła przez śnieg
ku stajni.
Ciszę poranka rozdarł strzał. Gdy przerażona Laura mijała
róg stajni, ujrzała Matta klęczącego w zagrodzie dla bydła.
- Och, nie. Błagam, Boże, tylko nie to... Rzuciła się do
Matthew i nagle stanęła jak wryta. Na śniegu leżała wielka
puma, a obok niej ranna krowa. Matt dostrzegł poszarzałą
twarz Laury.
- Co ty wyprawiasz?! - wykrzyknął. - Po co wyszłaś z
domu, w dodatku ze strzelbÄ…?!
- Broń nie była używana od śmierci taty. Pomyślałam, że
dzięki niej będę wyglądać mężniej - odparła speszona Laura.
Matt roześmiał się, wyjął strzelbę z rąk Laury i pobieżnie
obejrzał mechanizm.
- Brakuje iglicy - zauważył. - Naprawię to i broń będzie
jak nowa.
- Nie ma potrzeby - pospieszyła z zapewnieniem. - Z
pewnością nigdy z niej nie skorzystam.
- Nawet w takiej sytuacji jak ta? Pokręciła głową.
- Wobec tego bydło potrzebuje przyzwoitego schronienia
przed drapieżnikami.
- Miałam nadzieję, że zbuduję oborę przed nadejściem
zimy - wyjaśniła Laura. - Może w przyszłym roku...
Prowadzenie rancza to nie jest zadanie dla samotnej
kobiety, po raz kolejny uznał Matt.
- Wracaj do domu - zwrócił się do Laury i wydobył ostry
nóż myśliwski. - Muszę skrócić cierpienia temu zwierzęciu.
Skinęła głową. Bez słowa odwróciła się i ruszyła do
domu.
Minęło kilka godzin, zanim Matt przyszedł z informacją,
że krowa została już zabita i poćwiartowana, a jej mięso
starannie zawinięte i odłożone na później.
- A co z pumą? - zaniepokoiła się Laura. - Jak myślisz,
może gdzieś w pobliżu kręci się samiec?
Matt skinął głową.
- Jestem tego pewien. I na pewno wyjdzie z kryjówki,
kiedy nie będzie miał jedzenia.
- Wobec tego stracę więcej bydła. Uśmiechnął się.
- Mam nadzieję, że nie. Zastawiłem pułapkę. - Wskazał
ręką młodego byka, przywiązanego za płotem.
- Matthew, potrzebuję tego byczka do przyszłorocznego
rozbudowania stada. Co będzie, jeśli puma dopadnie go przed
tobÄ…?
- Zaufaj mi, Lauro - uśmiechnął się szerzej. Niepewnie
odwzajemniła uśmiech.
- Chyba nie mam wyboru.
Matt nalał sobie kawy i usiadł na krześle przed oknem,
beztrosko pogwizdujÄ…c.
Nie minęła godzina, kiedy oboje dostrzegli drugą pumę,
brnÄ…cÄ… przez zaspy w kierunku wystawionego na wabia
byczka.
Matt błyskawicznie rzucił się do drzwi. Patrząc przez
okno, Laura widziała, że puma przysiadła, węsząc zdobycz, i
nagle skoczyła wysoko w powietrze, prosto na byka. W tym
samym momencie rozległ się donośny wystrzał i kot padł na
śnieg, obficie znacząc go purpurową posoką.
Matt zaprowadził byczka do reszty stada w zagrodzie, a
następnie odciągnął pumę do stajni.
Laura przypomniała sobie, że poprzedniego roku straciła
niejedną krowę; wiedziała, że to sprawka , drapieżnych kotów,
lecz jeszcze nigdy nie podeszły tak blisko domu.
- Dzięki Bogu, tato, że jest tu Matthew - wyszeptała. -
Wolę nie myśleć, ile krów bym straciła przez te dwie pumy.
Gdy przyrządziła kolację, a Matt nadal nie wracał,
zaniepokojona włożyła starą kurtkę ojca i ruszyła przez śnieg
do stajni.
W świetle lampy ujrzała Matta, siedzącego na
odwróconym do góry dnem wiadrze na mleko, i pochylonego
nad jedną z pumich skór.
- Co ty robisz?
Podniósł głowę i popatrzył na Laurę z niemal chłopięcym
zadowoleniem.
- PrzygotowujÄ™ prezent dla ciebie.
- Dla mnie? Co to takiego? - Podeszła bliżej. Podniósł
dwa futra, które starannie skrobał.
- Nie wypada, żeby nauczycielka nosiła cienki szal i
owijała się starym kocem. Kiedy te skóry wyschną, świetnie
siÄ™ nadadzÄ… na okrycie.
- Ach, Matthew. - Z podziwem oglądała grube włosie. -
To futro jest po prostu piękne.
- Nie tak piękna jak osoba, która się w nie ubierze.
Roześmiała się perliście i wzięła go za rękę, ciągnąc do
domu.
- Daj spokój. Tak długo siedziałeś na mrozie, że straciłeś
rozum. Lepiej już chodźmy - zaproponowała.
W domu unosił się zapach prażonych jabłek z cynamonem
oraz świeżo upieczonego chleba. Skromna kolacja wydała się
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak ciÄ™ zÅ‚apiÄ…, to znaczy, że oszukiwaÅ‚eÅ›. Jak nie, to znaczy, że posÅ‚użyÅ‚eÅ› siÄ™ odpowiedniÄ… taktykÄ….