Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Widać było za Ŝytem trzech
policjantów, schodzili ze szkarpy przydroŜnej, patrzyli na pola. Oczy ich szukały kogoś, rozmawiali głośno. Miś Kunda widział ich, śledził kaŜdy ruch, słuchał, co mówią. Razem wyskoczyli spod mostku i nie oglądając się biegli polami bez końca, do lasu. Za nimi zdyszani, cięŜko dudniąc po miedzy biegli policjanci. - Wąskopyski z Chuny Szają pozabijają ich na Przepastnej - powiedział Miś. - Zasiądą i pozabijają. Ten karabin, z którym poszedł dziś Chaim do porodu, wczoraj nosił Kurdiuk. Wąskopyski spotkał chłopców na brzegu lasu. Siedzieli nadzy, suszyli swoje łachy. Chuny Szaja pchnął rękę do kieszeni i wydobył kawał mokrego chleba. Chleb rozsypał się w kaszę. Podzielił tę kaszę na dwie garście i dał chłopcom. - Chcielibyście przystać do bandy? - spytał Chuny Szaja. - Chcielibyśmy - powiedział Miś - ale do bandy Wąskopyskiego. - Dobrze. Weźcie te swoje porteczki i idziemy. Trzeba będzie im jakieś łachy poszyć - powiedział Chuny do Wąskopyskiego. 125 Zaprowadzili chłopców na gajówkę, nakarmili, a wieczorem Wąskopyski przyniósł na plebanię płaszcz zabitego Kurdiuka i poprosił Klarę, Ŝeby wykroiła dwoje małych spodni. Rózi nie było na gajówce. Postawiła na swoim. Tak jak pragnęła, tak teŜ zrobiła. Ojciec jej cięŜko mordował się w kamieniołomach, chciała być przy nim. Poszła tam którejś nocy i przepadła. Ktoś opowiadał o trupie dziewczyny pod drutami obozu sasowskiego. Poszedł Wąskopyski zobaczyć; wrócił nad ranem, milczał. Kilka dni później opowiadał Chuny Szaji: - Nagle posłyszałem wyostrzonym słuchem jakiś szmer w sąsiedniej kupie Ŝwiru. Wszystko jedno, pomyślałem, skoczyłem i oświeciłem pod drutami. Świeciłem lewą ręką, prawa ręka wyciągnięta w prawo i palec na cynglu. Przy drutach rozlewała się powoli, szeroko mała rzeczułka, bo bieg jej został zatrzymany kamieniami i przewróconym wagonikiem kolejki. Woda bulgotała w wyrwach toru. Nogi Rózi zamoczone były po łydki w wodzie. LeŜała szeroko na plecach. Musiałem odskoczyć i przygarbić się za kupą Ŝwiru, gdyŜ wartownik bił tu w moje miejsce, aŜ pluskało. Ja się uparłem, Ŝe przesiedzę i jeszcze raz spojrzę na Rózię. Chciałem przyklęknąć i wszystko dokładnie zobaczyć, Ŝeby zapamiętać na długo. Czy ty myślisz, Ŝe gdyby się było udało mi drugi raz dostać pod druty, myślisz, Ŝebym nie pocałował jej w czoło? Tak myślałem, jak ci to opowiadam. Tymczasem krzyk koło wartowni: "Halt! halt!" Z sąsiedniej kupy teŜ ktoś wyskoczył, strzeliłem tam i posłyszałem: "Swój!" Biegliśmy obok siebie. Ktoś zawołał: "Wąskopyski?" A ja: "Szerucki?" "MoŜna zwolnić - powiedział Szerucki - oni nie ruszą się za nami." 126 Po zabójstwie Arbuzowskiego Cirla ukrywała się u matki Klary Wasicińskiej. Stara Wasicińska zrobiła schowek w są-sieku, Cirla tam siedziała cały dzień, a na noc przychodziła do izby. Kobiety przy świetle od pieca skubały pióra, sczyniały buraki lub splatały w wianki cebulę. Chuny Szaja przyszedł późno. Oskrobawszy buty o próg, obejrzał przygarbione w rogu kobiety. - Ciemno tu. Wszedł na środek izby i odsapnął. - Wszystko w porządku? - spytał. Cirla połoŜyła rękę na jego ramieniu. - Gdzie Nachumcie? - spytała. Chuny chwycił jej drŜące ręce i poprowadził do ławki. - Co będę ukrywał, wcześniej czy później trzeba powiedzieć. Cirla, Cirla, nie trzeba... Nie ma juŜ, nie ma go juŜ z nami, zabili... Głos Chuny ochrypł, jakby mu coś ugrzęzło w gardle. - Chuny - wyszeptała Cirla i upadła pod ławkę. Chuny Szaja juŜ nic nie powiedział, nie pocieszał Cirli. Milcząc siedział w kącie pod piecem i patrzył na cień Wasicińskiej, tańczący wysoko na ścianie. Cirla płakała, cicho siedziała Wasicińska zapatrzona w ogień, po jej czole spokojnie łaziła mucha. Szerucki zapukał do szyby. Chuny wybiegł szybko, na progu odbezpieczył karabin. - Jest całkiem źle - powiedział Szerucki. - Co znaczy źle?
|
Wątki
|