– Stał nago, tuż przy drodze...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
To ryzykowne nawet w ciemności, bo musiał używać latarki, żeby obejrzeć siebie i ziemię wokół. A wcześniej oświetlał latarką ofiarę w wozie. Ktoś, kto przejeżdżał drogą, mógł zauważyć światło w oknach furgonetki, podejść do wozu albo zgłosić ten fakt na policję.
– Światło w samochodzie wcale nie ściągało na mordercę niebezpieczeństwa. Na fotelu kierowcy leżały kawałki grubej tektury, przycięte na wymiar okien. Też były poplamione krwią, więc zostały wykorzystane podczas cięcia ofiary. Tektura zamiast zasłon pasuje do Mate’a, więc podejrzewam, że Doktor Śmierć sam je przywiózł. Zakładał, że będzie operującym, a nieoperowanym. Myślę, że Mate miał zamiar odegrać rolę Anioła Śmierci po raz pięćdziesiąty pierwszy, a ktoś powiedział: a kuku, teraz twoja kolej.
– Morderca wykorzystał tekturę, a potem usunął ją z okien – zauważyłem. – Chciał, żeby ktoś zauważył zwłoki. Zrobił to specjalnie, podobnie jak cięcia geometrycznych figur. Zostawił furgonetkę z ciałem, jakby chciał powiedzieć: patrzcie, co zrobiłem. I komu.
Milo patrzył ponuro na ziemię z wyrazem wyczerpania. Wyobraziłem sobie scenę zabójstwa. Niespodziewany gwałtowny atak, potem cięcie ciała w ciemności na skraju drogi. Milczący, skupiony morderca przygotowuje się do pracy w zaimprowizowanej sali operacyjnej, w ciasnym wnętrzu furgonetki. Wybiera miejsce, wie, że przejeżdża tędy niewiele samochodów. Potem bierze się do dzieła szybko, sprawnie, wykonuje to, co zaplanował, o czym snuł fantazje.
Wbija dwie igły w ręce Mate’a, układa mu palec na guziku.
Dosłownie pływa we krwi, a mimo to opuszcza miejsce zbrodni, nie zostawiając ani jednej czerwonej kropli. Zamiata ziemię... Nigdy się nie spotkałem z równie przemyślanym działaniem.
– W jakiej pozycji leżały zwłoki?
– Na plecach, z głową koło przedniego fotela.
– Na materacu przygotowanym przez Mate’a, a wykorzystanym przez jego mordercę. Rozmawiali o podróży na drugą stronę, a potem zabójca wziął sprawy w swoje ręce.
Milo zastanowił się dłuższą chwilę, zanim odpowiedział.
– Jest coś, co trzeba zachować w tajemnicy: morderca zostawił wiadomość. Białą kartkę z zeszytu, przyczepioną do piersi Mate’a. A właściwie przybitą gwoździem do mostka. Napis został wydrukowany na drukarce komputerowej: Szczęśliwej Podróży, Ty Chory Draniu.
Odwróciliśmy się obaj, słysząc odgłos samochodu. Mercedes wspiął się na pagórek od zachodniej strony i pojechał dalej Encino Hills Drive. Kobieta w średnim wieku za kierownicą przemknęła z prędkością siedemdziesięciu kilometrów na godzinę, jedną ręką poprawiając lekko makijaż. Nawet nie spojrzała w naszą stronę.
– Szczęśliwa podróż – powiedziałem. – To eufemizm Mate’a, z daleka śmierdzi szyderstwem, Milo. Może właśnie dlatego morderca znieczulił ofiarę, zanim zabrał się do krojenia. Zaaranżował dwuaktową sztukę, żeby sparodiować metodę działania Mate’a. Najpierw uśmierzył ból, a potem zabił. Zamiast tiopentalem posłużył się kawałkiem rurki. Brutalna trawestacja rytuału Mate’a.
Milo zamrugał powiekami. W ponurej porannej szarówce jego zielone oczy wyglądały jak dwie oliwki.
– Chcesz powiedzieć, że facet odgrywa doktora? Albo nienawidzi lekarzy? Próbuje wyrazić jakąś filozofię?
– Być może zostawił kartkę właśnie po to, żebyś pomyślał, że zabił Mate’a z przyczyn filozoficznych. Może nawet sam to sobie wmawiał. Ale tak nie jest. Oczywiście, wielu ludzi nie pochwalało działalności Mate’a. Wyobrażam sobie, że jakiś fanatyk gotów był go zastrzelić czy podłożyć bombę pod jego dom. Ale to, co opisałeś, to nie jest wyraz protestu. Ten człowiek rozkoszował się swoją robotą. Zaaranżował scenografię, bawił się, odgrywał teatr śmierci. Biorąc pod uwagę stopień wyrachowania i brutalności, nie byłbym zaskoczony, gdyby kiedyś zrobił już coś podobnego.
– Ale ujawniono to pierwszy raz. Dzwoniłem do archiwum i nie znaleźli niczego, co by pasowało do tego morderstwa. Pracownik, z którym rozmawiałem, stwierdził, że przypadek nosi jednocześnie cechy zorganizowanego morderstwa, jednego z serii, jak i przypadkowego. Tyle się dowiedziałem.
– Powiedziałeś, że amputacja została przeprowadzona niezdarnie.
– Tak orzekł koroner.
– Więc być może facet ma jakieś aspiracje medyczne. Może to ktoś, kto żywi uraz do świata medycznego, na przykład wyrzucony z uczelni student medycyny, który chce pokazać światu, jaki jest dobry.
– Może. Ale Mate, choć miał papiery lekarskie, też nie był wybitnym fachowcem. W zeszłym roku wyjął wątrobę jednemu z „podróżników” i podrzucił ją w centralnym szpitalu okręgu. W lodówce turystycznej, w bryłkach lodu. Oczywiście, i tak nikt by jej nie przyjął, wiedząc, skąd pochodzi, ale Mate spartaczył robotę, poprzecinał naczynia krwionośne.
– Lekarze, który nie zajmują się chirurgią, często zapominają nawet o tym, czego nauczyli się na medycynie. Mate przez większość życia zawodowego był urzędnikiem, przenosił się z jednego wydziału opieki zdrowotnej do drugiego. Kiedy zdarzył się ten incydent z wątrobą? Nigdy o nim nie słyszałem.
– W grudniu ubiegłego roku – odparł Milo. – Nie słyszałeś, bo sprawa nie została nagłośniona. Komu by na tym zależało? Mate’owi na pewno nie, bo go ośmieszała, a prokuratorowi tym bardziej. Nie wszczęto postępowania wobec Mate’a, bo nikt nie chciał mu robić darmowej reklamy. Ja dowiedziałem się o tym, ponieważ koroner, który wykonywał sekcję zwłok, zobaczył przypadkiem dokumenty dotyczące tej wątroby i słyszał, jak ktoś rozmawia o tym w kostnicy.
– Może nie doceniłem mordercy. W takiej ciasnocie, w ciemności, w pośpiechu to nie było łatwe. Możliwe, że nóż omsknął mu się parę razy. Jeśli krojąc Mate’a, sam się zaciął, gdzieś musiał zostawić ślady swojej krwi.
– Daj Boże, żebyś miał rację. Laboranci przeszukali wnętrze furgonetki centymetr po centymetrze, ale jak dotąd znaleźli tylko krew Mate’a. Zero Rh plus.
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.