Po zimnej petersburskiej wilgoci kijowskie slonce oslepialo...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Przyjemnie bylo znowu zanurzyc sie w czulym lecie, przyjemnie az do zawrotu glowy, do dretwienia palcow. Daleko w dole plynal Dniepr, niosac niespiesznie swe wody na jeszcze bardziej upalne poludnie; nie
243
tak dawno wydzierajace sie na tysiac glosow wroble ucichly i znieruchomialy, i tylko listowie, niesamowicie zielone, cicho kolysalo sie do taktu narzucanego przez wietrzyk. Wydawalo sie, ze wiatr jest oddechem miasta. W swietle niedawnych wydarzen trudno juz bylo myslec o nim inaczej, jak o istocie wyposazonej w swiadomosc i wole. Moze nie w tradycyjnym sensie, ale na pewno ozywionej.Siedzieli na zboczu, pod dachem altanki, wsluchujac sie w siebie i w miasto. Like, Szwed, Arik i senna Tamara.
-Po drodze do Pitra dywagowales o miastach - przypomnial Szwed,
zwracajac sie do szefa. - W pociagu. Zaczelismy od Moskwy,
przedyskutowalismy Kijow, Winnice. Wynika z tego, ze juz wtedy
Like wzruszyl ramionami i cisnal w dol patyczek, ktorym sie do tej chwili bawil.
-Raczej domyslalem sie, przeczuwalem. Przez ostatnie sto lat miasta naprawde bardzo sie zmienily. Moze naprawde rodzi sie w nich wola.
-Chcesz obudzic Kijow? - zapytal wprost Arik.
-Jeszcze nie wiem. Trzeba sie rozejrzec, oszacowac, przemyslec. I w ogole... bedziemy testowali metodyke na innym miescie.
-Na jakim? - dopytywal sie Arik. Bezposrednio, bez motania i niepotrzebnego krazenia.
-Na Odessie - spokojnie oswiadczyl Like. - Mamy powazny powod, by tam pojechac: Szwed musi przejac sprawy. Przy okazji poniuchamy, co i jak.
244
-Dlaczego nie na Nikolaj ewie? - zapytal zazdrosny Szwed. - Ja nie zamierzam wyjezdzac do Odessy.-Nikolajew jest za maly - wyjasnil Like. - Przeciez mowilem: zeby pojawilo sie biale tlo, zaludnienie musi wzrosnac do mniej wiecej miliona osob. Mamy na Ukrainie piec miast o milionowej populacji: Kijow, Charkow, Dniepropietrowsk, Odesse i Donieck.
-A Zaporoze? - zdziwil sie Szwed. - Duze przeciez miasto!
-Ludnosc Zaporoza to nieco ponad osiemset tysiecy. Nawiasem mowiac, jako szef regionalnego Patrolu bedziesz musial wszystkie dane o ludnosci wielkich miast znac na pamiec i stale je aktualizowac. I zebys wiedzial: od Nikolajewa wiekszy jest jeszcze Lwow i Kriwoj Rog, chociaz do naszych celow i one, i Zaporoze sa za male.
Szwed westchnal i z pewna gorycza powiedzial:
-A przeciez w Nikolaj ewie kiedys mieszkalo ponad siedemset
tysiecy...
Nie wiadomo dlaczego wzdychal: czy to brakowalo mu ludnego Nikolajewa, czy juz sie smucil z powodu nowego stanowiska, do ktorego, szczerze mowiac, nigdy sie nie garnal.
-Like, moze lepiej nie przenos mnie na to stanowisko, co? - jeknal. - Simonow, na przyklad, z przyjemnoscia sie zgodzi. Albo Iraklija zeslij do Odessy az do lepszych czasow, niech sie posmazy na plazy. Ja jestem za slaby na szefa calego okregu Czarnomorskiego.
-Iraklija potrzebuje w Kijowie - ucial Like. - Poza tym - nie pojedzie. A kazac mu nie moge, bo nie jest
245
etatowym pracownikiem Patrolu, to zwyczajny wolny kontraktowiec.-Ale Simonow jest etatowym.
-Simonow nawet w swojej Winnicy nie jest pierwszym. I nie da rady.
-A ja dam?
-Dasz.
-A jak nie?
-Szwed! - zjadliwie powiedzial Szeremietiew. - Nie jecz! Dosc tego, nabawiles sie. Czas popracowac i dorosnac. Potrzebuje dobrych wspolpracownikow, rozumiesz? Bo w kijowskim dobrobycie i spokoju nawet ja zaczalem obrastac tluszczykiem.
-Wczesniej jakby nikomu to nie przeszkadzalo.
-Wczesniej miasta nie stawaly sie Innymi. Czasy sie zmieniaja, Szwed. Kiedys bedziesz musial to zrozumiec. Nie tylko swoim glupim lbem, ale i swoja madra watroba.
Szwed zamilkl, przeswiadczony, ze nie zmieni juz swojego losu i nie umknie przed nowym stanowiskiem.
Przez jakis czas siedzieli nieruchomo w ciszy, tylko Like ciskal w dol wciaz nowe patyczki.
-Tamaro - powiedzial do bylej Czarnej po jakims czasie. - Sprobuj opisac, co czujesz?
-Nie wiem, jak to powiedziec... Pustke, czy cos takiego... Zawsze tak bylo, kiedy wyjezdzalam z Pitra.
-A to, ze stalas sie slabsza - czujesz?
-Znowu: nie wiem. Jakos do tej pory w ogole nie przychodzilo mi do glowy, ze Moc jest mierzalna. Zreszta w Pitrze tez tak bylo. Raz czulam, ze gory moge
246
przenosic, a za drugim - kapci z przedpokoju nie dam rady przyciagnac...-A kiedy wystartowaliscie, to co?
-Najpierw nic. Potem spac mi sie zachcialo. Zasnelam. Niemal nie pamietam, jak tu przylecielismy... Teraz tez spac mi sie chce. Po co tu przyjechalismy?
Like siegnal po kolejny patyczek.
-Chce sie dowiedziec, jak sie do ciebie ustosunkuje Kijow.
-I... jak?
-Z zainteresowaniem - powiedzial Like. - Bez wrogosci, co mnie bardzo cieszy.
Szwed polozyl sie na ziemi, zalozyl rece pod glowe i zamknal oczy.
-Nic nie rozumiem - powiedzial, nie otwierajac oczu. - Mozesz sie komunikowac z miastem?
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.