państwowy, przemysł również...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Oczywiście zanosi się
na coraz gorsze deficyty, aż wyczerpie się do can
zdatność podatkowa społeczeństwa. Wtedy przy
powszchnej pauperyzacji klika rządzicieli będzie
batogami popędzać stado ludzkie, aż wreszcie
przepadnie cała cywilizacja i zapadnie się w
grzęzawisko biernego zastoju. Jak w Syrii centralnej
zaginąć może nawet tradycja wolności, oświaty i
zamożności.
Stosunek społeczeństwa a państwa stał się
katastrofalnym.
Wstąpmy jeszcze na pomost istniejący pomiędzy
państwem a społeczeństwem i przypatrzmy się
sprawom z tego punktu obserwacyjnego. Pomostem
takim jest sądownictwo. Mo ono być rękojmią
prawości i ochroną przeciwko blumizmowi.
Czy to instytucja społeczna czy państwowa? Ma w
sobie wiele z obydwu stron – a przynajmniej mieć
powinna. Stała się atoli służką państwa. Sędziowie
skazują za wszelką opozycję, jaką tylko prokurator
zaskarży. We Francji od dawna wydaje się wyroki za
przeciwstawianie się jakiemukolwiek rządowi (jaki w
danym czasie jest u steru). Przykrą rolę odgrywały
sądy za Napoleona III. U nas drastyczne bywały po
sądach sceny za piłsudczyzny. Skazywali nawet za
obrazę Hitlera, bo rząd polski przyjaźnił się z nim
wówczas. A dzisiaj?
Rząd ustanawia nawet nowe rodzaje sądów, jakie mu
się podoba, a wszystkie są polityczne. Odnosi się
nawet wrażenie, jakoby rząd wypowiedział wojnę
sądownictwu, o ile nie zechce zamienić się w ściśle
rządową instytucję.
Sądownictwo winno celować współmiernością z
cywilizacją łacińską i być przejęte naszą etyką.
Tymczasem atoli same nasze kodeksy stały się nader
nierównomiernymi cywilizacyjnie. Przez rozmaite
uzupełnienia, poprawki, nowele, popadają od dość
dawna coraz bardziej w stan mieszanki cywilizacyjnej,
nieraz niesamowitej.
Przydałaby się cywilizacyjna „czystka” naszych spraw
sądowych. Np., jak to rozumieć, że paserstwo jest
niemal bezkarne? Intratny ten zawód przechodzi
dziedzicznie z ojca na syna, wymigających się czasem
lekkim aresztem.
Zrobiono ze sędziego maszynkę do stosowania
paragrafów bez względu na sprawiedliwość. Sądy są
od tego, żeby przestrzegać prawa obowiązującego, a
czy to prawo jest słuszne czy też bezprawiem
odzianym w formy prawne, to sędziego nic nie
obchodzi; gdyby się tym zajmował, przekraczałby swą
kompetencję, a biada mu, gdby chciał w wyrokach
uwzględnić słuszność wbrew paragrafiarstwu. Jeżeli
paragraf zawiera bezprawie, sędzia jest od tego, żeby
służyć temu bezprawiu.
Nie ma tu nic do rzeczy, czy się sumienie jego nie
oburza; on nie jest od tego, żeby mieć sumienie, a tym
mniej, żeby się nim kierować; sędzia jest tylko od
paragrafiarstwa. Całe sądownictwo, cały tzw., wymiar
sprawiedliwości oparte są na fanatycznym kulcie
paragrafiarstwa. Kodeks nie jest doradcą sędziego i
zbiorem przypuszczalnych wskazówek, które sędzia
wienien stosować, modyfikując według sumienia, lecz
paragraf musi być stosowany literalnie.
Zmechanizowano tedy sądownictwo. Przed laty
zdarzało się jeszcze, że ten lub ów sędzia wydawał
wyrok po sprawiedliwości według sumienia i
motywował go z całą szczerością, pisząc: Jakkolwiek
paragraf opiewa tak i owak, jednakże okoliczności
świadczą wyraźnie, że w istocie rzeczy zachodzi
całkiem coś innego, niżby wynikało z pozorów
formalistyki. Wyroki tego rodzaju bywały jednak
kasowane przez wyższą instancję, a autorowie ich
tracili prawo do awansu. Jeżeli oszust dochowa
formalności, może się rozbijać bezpieczny, że
sądownictwo stanie w jego obronie. Będzie to trwało
dopóty, póki sędziowie nie nabędą upoważnienia, żeby
nie dbać o paragrafy, jeżeli one służą za parawan
bezprawiu.
Sąd nie tylko nie powinien ulegać niewolniczo
paragrafiarstwu, lecz należy przyznać mu władzę, żeby
mógł orzekać, czy dana ustawa (a tym bardziej przepis,
rozporządzenie) zgodna jest ze słusznością z dobrymi
obyczajami (w danym razie z konstytucją). Sędziowie
nie powinni być pachołkami ustawodawstwa, lecz jego
kontrolerami i krytykami z urzędu. Wobec sądu nie
powinno być najmniejszej „suwerenności” żadnego
ciała prawodawczego. Może byśmy pozbyli się
natenczas ciągłych zamachów na rozum, na
sprawiedliwość, a nawet na przyzwoitość publiczną;
gdyż doświadczenie historyczne podaje aż nazbyt
dowodów, że zgromadzenia prawodawcze bywają
powolnym narzędziem każdego a każdego, kto zjedna
sobie korpus oficerski i przywłaszczy sobie klucz do
skarbu publicznego.
Tak przemawia cywilizacja łacińska. Trzeba nareszcie
wystąpić przeciwko mechanizowaniu wymiaru
sprawiedliwości, bo inaczej zamienimy się w bandy
wynalazców kruczków prawnych. Całemu
społeczeństwu grozi z tego zupełna demoralizacja.
Poprzestaję na okazaniu głównych składników naszego
tematu. Z jakiegokolwiek punktu obserwacyjnego
będziemy zbierać indukcyjnie nasze spostrzeżenia,
zewsząd i zawsze spotkamy się z dwoistością prawa
publicznego: społeczeństwa i państwa.
Chodzi o to, żeby dwoistość nie wyradzała się w
rozdwojenie. Obie te kategorie naszego życia
publicznego mają się wzajemnie ograniczać, lecz w
taki sposób, iż by się uzupełniały wzajemnie. Każda z
nich ma własny zakres, inne środki działania, inną
metodę. Państwo może być organizmem lub
mechanizmem, gdy tymczasem społeczeństwo może
być tylko organizmem. Ponieważ zaś zadania
społeczne wysnuwają się z bezpośrednich interesów
ludności łatwo każdemu zrozumiałych; zrazu są
wyłonione, nie trzeba tedy siły fizycznej, by były
wypełniane, gdy tymczasem państwo nie mogłoby
istnieć, nie używając przymusu siły fizycznej.
Podnosi się często kwestię, która kłóci się ze zdrowym
rozsądkiem: co ważniejsze, społeczeństwo czy
państwo.
Wymyślono też zabawną w tym przypadku
argumentację, że pierwszeństwo należy się temu, co
starsze. Najpierw musieli być ludzie, którzy musieli
utworzyć państwo, a ci ludzie trzymali się widocznie
razem, a zatem społeczeństwo starsze jest od państwa.
To rozumowanie, racjonalistycznie logiczne, jest atoli
całkiem błędne wobec historii. Błąd pochodzi stąd, że
nie odróżni się społeczeństwa od społeczności.
Społeczność istnieje, odkąd ludzie żyli gromadnie, a
więc starszą od państwa. Państwo wywodzi się z
księstw plemiennych, a zatem powstało przy wyższym
szczeblu społeczności, lecz jeszcze przed powstaniem
społeczeństwa. Nie każda społeczność rozwinie się w
społeczeństwo, ale każda posiada jakąś państwowość,
choćby na wzór kacyka z centralnej Afryki. Państwo
jest starsze od społeczeństwa.
Nie wynika z tego bynajmniej, żeby społeczeństwo
miało być przez państwo gnębione!
Nie można się powoływać w tej materii na „ius
altum” państwa. Musimy podnieść protest głośny a
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak ciÄ™ zĹ‚apiÄ…, to znaczy, ĹĽe oszukiwaĹ‚eĹ›. Jak nie, to znaczy, ĹĽe posĹ‚uĹĽyĹ‚eĹ› siÄ™ odpowiedniÄ… taktykÄ….