Ojciec, matka, bliźniaczka Jai na, Tenel Ka, Luke, Ben...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
.. Kiedy wstąpił na ścieżkę Sithów, zrozumiał, że to nastąpi. Wiedział, że wszyscy jego bliscy jeden po drugim odpadną jak płaty skóry, pozostawiając po sobie krwawe, krzyczące z bólu nerwy.
Wiedział o tym... ale co innego wiedzieć, a co innego przeżyć. Jego ciało wracało do zdrowia, ale duch z każdym dniem cierpiał coraz bardziej.
Wszyscy, których kochał, teraz go nienawidzili... z wyjątkiem córki Allany. Nie pozwoli, aby Tenel Ka zwróciła ją przeciwko niemu. Zabije każdego, kto stanie pomiędzy nim a jego dzieckiem. Każdego.
Księżycsanktuarium Endora, opuszczona placówka imperialna
Wiele lat temu, zanim Jacen Solo się narodził nawet zanim Luke i Leia dowiedzieli się, że są rodzeństwem, zanim Leia przyznała sama przed sobą, że kocha Hana Yoda powiedział
Luke'owi, że wstrząsy elektryczne, stosowane z różną intensywnością i w nieregularnych, ale małych odstępach czasu, przeszkadzają Jedi się skoncentrować i czerpać z Mocy. Mogą sprawić, że Jedi stanie się bezradny.
Ale Yoda nigdy nie zdradził, że emocjonalne wstrząsy mogą sprawić to samo.
Żadna samokontrola nie pozwoli Jedi na zignorowanie efektów wstrząsów elektrycznych, żadna samokontrola nie umożliwi Luke'owi bezpiecznie otrząsnąć się ze wspomnień. Każda przywoła-na chwila, umieszczona niczym przewód pod napięciem przy skórze, wyrywała go z
rzeczywistości i wysyłała w niedawną przeszłość.
Wejście na pokład „Anakina Solo". Przyłapanie Jacena na torturowaniu tak, torturowaniu jedynego syna Luke'a, Bena.
Pojedynek, jaki potem nastąpił. Walka z niegdyś ukochanym siostrzeńcem... siostrzeńcem, który miał umiejętności na poziomie mistrza Jedi, choć nigdy nie był i nie będzie wyniesiony do tej godności.
I cały ból, jaki Luke wycierpiał w tej walce, nie mógł się równać z cierpieniem, jakie poczuł, kiedy Ben zażądał prawa dobicia Jacena. To żądanie sprowadziło Luke'a na miejsce, gdzie znajdował się teraz. Siedział ze skrzyżowanymi nogami na podłodze pokoju na piętrze opuszczonego posterunku imperialnego. Przez ogromne transpastalowe okno patrzył na przepyszną zieleń lasów Endora, których piękno ledwie sobie uświadamiał. Jego ciało wracało do zdrowia, ale duch pozostawał chory i poraniony, nawet po tak długim czasie.
Wstrząśnięty żądzą krwi Bena, Luke nie dopuścił, aby jego syn zadał Jacenowi ostatnie, zabójcze pchnięcie. Sam też nie zdecydował się dobić Jacena. Wyprowadził Bena z „Anakina Solo" ta
ucieczka miała zapobiec podjęciu przez Bena kolejnego, może nieodwracalnego, kroku w kierunku Ciemnej Strony, którą Jacen planował dla chłopca.
Czy była to właściwa decyzja? Cóż, wtedy wydawała się jedynym możliwym wyborem.
Przyszłość syna przeważyła szalę. Gdyby jeden ze Skywalkerów zabił Jacena, Ben przeszedłby na Ciemną Stronę.
Niektórzy ludzie stamtąd wracali, na przykład Luke. Inni nie. Ben na całe życie mógł pozostać wysłannikiem zła.
Było pewne, że Jacen żyje. A teraz, kiedy zamierzał realizować swoje plany podboju
galaktycznego, zginie więcej ludzi. Będą umierali setkami tysięcy, może milionami.
A Luke jest za to odpowiedzialny.
Czy była to właściwa decyzja? Ben za tysiące, miliony istnień?
Logika mówiła, że nie chyba że przechodząc na Ciemną Stronę, Ben stałby się siłą zła równie wielką jak Jacen Solo lub ich wspólny dziadek Anakin Skywalker, Darth Vader.
Uczucia mówiły, że tak jeżeli Ben nie zinterpretował odmowy Luke'a jako oznaki słabości i jeżeli ta odmowa nie obudziła w nim pogardy dla wuja i dla Jasnej Strony Mocy. W przeciwnym razie mógłby wstąpić na ścieżkę Jacena, pomimo intencji Luke'a.
Nieważne, jak to się skończy. I tak zginą tysiące.
Biały prostokąt, wysoki i bardzo wąski, pojawił się nagle w iluminatorze naprzeciwko Luke'a.
Powiększał się szybko; mistrz Jedi odgadł, że to odbicie drzwi otwierających się za jego plecami.
W drzwiach stanął inny mistrz Jedi, Kyp Durron, ubrany w zmięte szaty; długie, siwiejące, ciemne włosy miał mokre od potu i rozczochrane. Twarz Kypa zwykle zdradzała umiarkowane rozbawienie, niepozbawione pewnej zadziorności; teraz minę miał znacznie poważniejsza, nawet zatroskaną.
Wielki Mistrzu? odezwał się.
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.