— Petycja zatwierdzona — odrzekła Najstarsza Matka...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Powiedziała jeszcze więcej, lecz Arona słyszała tylko niezrozumiałą paplaninę. Nie mogła podnieść tabliczki ani niczego zapisać. Siedziała w szoku, kiedy podszedł do niej Egil.
— Wygląda na to, że odtąd będziemy razem pracować! — powiedział wesoło. — Ejże, Arono! Dlaczego płaczesz? — Podał jej chusteczkę. Na jego twarzy malowało się zakłopotanie i irytacja. — Czy nie cieszysz się razem ze mną?
Rozdział dziewiątySokola Zima, Sokola Wiosna 
Promienie słońca wydawały się równie zimne i mokre jak śnieg, który wciąż lgnął do domów i stodół. Arona przetarła oczy i ruszyła z trudem szeroką, wydeptaną ścieżką do Domu Kronik. Była wymizerowana i chuda. Zmęczenie i upór kładły się cieniem na jej wklęsłych policzkach. Wszyscy głodowali tej zimy.
Od jutrzejszego ranka Egil on–córka Elyshabet (oby Jonkara wydarła szponami jej kłamliwą duszę z pięknego ciała!) zamieszka w Domu Kronik.
— Pani, jak mogłaś?! — wybuchnęła śpiesząc, by dogonić starą kronikarkę.
Maris westchnęła i wzięła Aronę za rękę.
— Miałaś rację: jest za dużo pracy dla jednej osoby, a Egil kocha to tak samo jak ty. Zobaczysz, że wszystko dobrze się ułoży.
— Czy słyszałaś jego szaleńcze wypowiedzi o tym, co zrobi, kiedy zostanie kronikarką? — Nie ustępowała Arona.
Maris zakaszlała, a potem zachichotała cicho.
— Jak sobie przypominam, wszystkie inteligentne młode dziewczyny mają oryginalne pomysły. Czy ty nie zamierzałaś zmienić Dom Kronik w Dom Magii i nauczyć się każdego rytuału, jaki zdołałaś znaleźć, żeby pomagał ci w pracy?
Dziewczyna nie odpowiedziała. Od przybycia obcych nie miała już czasu na folgowanie swoim zamiłowaniem. Nawet w samym środku zimy musiała dawać lekcje Egilowi i aż do bólu palców robić na drutach nową odzież na miejsce starej, która zniszczyła się podczas Wielkiej Burzy. Ukryte za łóżkiem jej własne zwoje pokryły się kurzem.
Spędziła tę noc bezsennie. Mogła tylko mieć nadzieję, że Egil będzie bardziej jej przyjacielem niż rywalem.
Przyszedł o świcie. Miał władczą postawę i gesty. Arona zjeżyła się, chociaż obiecała swojej pani, że będzie uprzejma. Maris nie czuła się dobrze i nie miała sił na głupstwa.
— Wiem, że kłóciliście się w przeszłości — powiedziała łagodnie, obejmując każde ramieniem — ale teraz moje uczennice muszą zapomnieć o kłótniach i stać się jak jedna istota. Arono, bądź tak grzeczna i pokaż Egil swój pokój, a potem wyjaśnij, jakie są jej obowiązki. — Miała zmęczony głos i wyglądała na chorą.
Egil zagwizdał dziwnie zobaczywszy niski pokój na strychu i zawieszone na kołkach suknie Arony, później zaś spojrzał na nią w zamyśleniu. Na dole, kiedy powiedziała, iż po kolei będą wykonywać prace domowe, i podała mu miskę do mycia naczyń, przechylił głowę na bok i rzekł:
— Cieszysz się z tego, prawda? Jak mogła się z tego cieszyć?
— Staram się tylko być sprawiedliwa — odparła zimno, nadal unikając jego wzroku.
— Jeżeli jedna osoba lepiej zna się na pracach polowych, a druga na domowych, czy nie byłoby lepiej, gdyby każda robiła to, co umie najlepiej? — pokręcił głową Egil syn Elyshabet.
Toczyli ten spór od dawna.
— Jeśli pani Maris zechce zmienić ten zwyczaj, może to zrobić, ale ja nie — odpowiedziała owijając szalem ręce i ramiona, żeby przynieść wody. Egil poszedł za nią na zewnątrz, nabrał wody i przyniósł wiadra. Mrugnął do Arony, kiedy kronikarka, widząc to, podała dziewczynie ścierkę do naczyń. Spiorunowała go spojrzeniem, on zaś uśmiechnął się triumfująco.
Sprzeczali się cały czas, myjąc naczynia, idąc do izby kronik, naprawiając odzież, zamiatając i wracając do skryptorium.
— Pierwszą rzeczą, jaką zrobię — powiedział chłopak w zamyśleniu — to zajmę się tą okropną opowieścią o zdradzie i dodam do niej odpowiednią interpretację.
— Tylko spróbuj! — rzuciła wyzywająco Arona. — Dobrze wiesz, że pani Maris czeka na dokładną relację z wczorajszego zgromadzenia.
— Och, nie żartuj — odparł kpiąco. — Relację o tym, że jedna babcia rozpłakała się, bo dziecko drugiej podbiło oko jej synowi? — Miał wszakże dość sprytu, żeby ich pani nie dowiedziała się o jego lenistwie. Przyłożył się do pracy tak pilnie, jakby tylko o tym marzył. Kiedy skończyli, zwinął rękopisy i ostrożnie zakorkował kałamarz. Ale — Arona już się tego spodziewała — zrobił awanturę przy skrobaniu wysuszonych warzyw na gulasz, który mieli zjeść na kolację. Egil jest leniwa, pomyślała pogardliwie. Maris dostrzeże to pewnego dnia.
Tej nocy zaczęła się rozbierać w pokoju, w którym mieli teraz mieszkać we dwoje. Odwróciła się i zobaczyła, iż Egil wpatruje się w nią tak, jakby chciał ją pożreć.
— Egil, przestań — powiedziała stanowczo. — To niegrzecznie.
Roześmiał się cicho.
— Arono, nigdy nie spodziewałam się po tobie takiej fałszywej skromności, bo przecież wiesz, po co tu jesteśmy. — Objął ją i trzymał w niedźwiedzim uścisku, całując tak mocno jak za pierwszym razem. Zaskoczona, odwróciła się i próbowała się uwolnić odpychając dłonią jego podbródek.
— Przestań! — wyjąkała.
On jednak roześmiał się ponownie i rzekł:
— Jeżeli chcesz załatwić to w ten sposób… — Zobaczyła wtedy, że był jak Sokolnik, który miał wypełnić swój obowiązek. Nie przyszła tutaj, by począć dziecko! Skąd Egilowi to przyszło do głowy? Walczyła rękami, stopami, zębami, dopóki się nie uwolniła. Potem, całkiem naga, zgramoliła się z drabiny.
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.