Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Chociaż p. Sienkiewicz tyle
złożył nam dowodów swej „bezstronności”, że jednego razu nas zwymyślał w „Słowie”, a drugiego - zamieścił cudze wymyślanie, i chociaż cała jego publicystyczna działalność jest dla nas wstrętną, przyznamy zawsze, że jest to powieściopisarz bardzo zdolny i pozostawi literaturze utwory bardzo piękne. Nie znaczy to przecież, ażebyśmy wraz z jego przyjacielską 82 gawiedzią uważali go za „fenomen”, ażebyśmy nie mieli prawa do krytyki. Ma on być dla nas „solą w oku i szydłem w gardle”. Dla kogo, proszę pana, nie-”wyrobnika” z „Niwy”? Czy dla usunięcia podejrzeń wystarczy oświadczenie, że przyznajemy mu wyższość nad wszystkimi nowelistami „Prawdy”? Po tej deklaracji czymże nas kłuć może? Redaktorstwem „Słowa”? Nie zazdrościmy. Nieszczęściem p. Sienkiewicza nie jest prasa liberalna, ale głupkowaty chór, który zamiast szerzyć wartość utalentowanego przyjaciela, ośmiesza go przesadą po- chwał i niezręcznym ich egzekwowaniem u przeciwników. Dzięki temu chórowi forsownie protegowany, budzi w literaturze przeciw sobie reakcję, budzi opór przeciw temu niecierpli- wemu dyskontowaniu sławy. Gdyby on napisał tylko Szkice węglem, utwór znakomity, już byśmy mieli dostateczny powód cenić jego talent. Ale bez uczuwania soli i szydła nie może- my i nie potrzebujemy wypłacać mu tego, czego nie zarobił. „Prawda” „systematycznie” na- pada go - i ta sama „Prawda” wkrótce pomieści szerszy rozbiór całej jego działalności, pod- czas gdy czytelnicy „Niwy” znają go tylko jako bohatera czczonego wierzganiem ku oście- niom prasy postępowej. Szanowna Etno więc, nie rzucaj na nas swej błotnistej lawy. Jeśli sądzisz, że po drabinie paszkwilu na przeciwników wprowadzisz przyjaciela do Olimpu, to bardzo się mylisz: oni nie będą przez to ani o włos niżsi, a on ani o włos wyższym. Szlachecki kociołek, w którym go- tuje się rosół z pana Mścisława i Jacka, niech nie przygania garnkowi, w którym siedzą postę- powcy, bo może wnuki tych panów z linii żeńskiej nie będą znali nazwisk swych dziadów, gdy niejeden postępowiec jakiś kącik w literaturze dostanie. W ogóle mniej „ferworu”, a wła- ściwie łajaniny, panowie dobosze „zwartego zastępu”, który dotąd na jedną szpilkę nadziany, końców jej nie pokrywa, bo tacy znakomici mężowie, tacy „nienajemnicy”, i „niewyrobnicy”, tacy „niezależni” głośno krzyczeć i szkalować ludzi nie powinni. : W tej chwili odbieram premium „Echa Muzycznego i Teatralnego”, sześć portretów: Ar- rigo Boito, Patti, Pailleron, Modrzejewska, Żółkowski i - Sienkiewicz. „Mein Liebchen, was wilist du noch mehr?” Porcję wymyślań za to w kuchni „Niwy” - „staluję”. Nr 13, z 29 marca 1884 Poważna kwestia. - Mickiewicz czy Sienkiewicz. - Homer, Tasso, Dante, Shakespe- are itd. w jednej osobie. - Nie myślący, ale myśliwy. - Radziwiłł w krytyce. - Głosy z gro- bu. - Pigułki Guyota w literaturze. - Skutki reklamy. - Zamiast poważania śmiech. - Fi- dibusy Mickiewicza i nasza zasługa w jego kieszeni. - Przyjęcie Spielhagena i jego skromność. - Bieda, Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych. - Nieco o nieśmiertelności różnych dusz. Po odczytach hr. Tarnowskiego o powieści Ogniem i mieczem musimy teraz bardzo po- ważnie namyśleć się: czy zamiast Mickiewiczowi nie należałoby raczej postawić pomnika p. Sienkiewiczowi? Niech więc nasi rzeźbiarze zechcą się wstrzymać z wypracowywaniem projektów, dopóki naród, a przynajmniej komisja, nie rozważy, co następuje: Ostatecznie Mickiewicz był tylko Mickiewiczem, podczas gdy p. Sienkiewicz, według zapewnień hr. Tarnowskiego, jest jednocześnie Mickiewiczem, Homerem, Shakespearem, Dantem, Tassem, a może nawet Edisonem i Bismarckiem, tylko profesor krakowski tych i innych nazwisk zapewne sobie podczas wykładu nie przypomniał. Daleko więc słuszniejszą byłoby rzeczą uczcić posągiem męża, który łączy w sobie siły najpotężniejszych umysłów, niż jednego, choćby najgenialniejszego poetę. Zresztą Ogniem i mieczem stoi na równi z Pa- nem Tadeuszem, a p. Sienkiewicz może napisać utwór jeszcze znakomitszy, Mickiewicz zaś nic już znakomitszego nie napisze. Z tych względów pytanie, czy zebranych składek nie nale- żałoby użyć na pomnik dla redaktora „Słowa”, nabiera pierwszorzędnej wagi. Zdaje mi się nawet, że nie tylko stańczycy krakowscy, którzy nie kupili ani jednego albumu Kopernika, 83 przyczyniliby się do pomnożenia ofiar, ale otworzyłyby chętnie swe kieszenie nawet inne narody europejskie. Bo przecież żaden z nich nie posiada takiego olbrzyma, który by był i Homerem, i Shakespearem, i Dantem, i Tassem itd. Czy wyobrażasz sobie, czytelniku, nie- skończoność? Zapewne nie, ale się przed nią korzysz, chociaż więc obaj nie zdołalibyśmy objąć myślą wielkości p. Sienkiewicza, jednakże na pomnik dla niego składkę damy, gdy ją hr. Tarnowski zbierać zacznie. Nie żartujmy wszakże, a zwłaszcza nie każmy p. Sienkiewiczowi opłacać kosztów tego żartu. Sądziłem, że p. Tarnowski mimo swej słabości do autorów dobrze urodzonych i mimo klerykalno-stańczykowskich gustów jest umysłem dość trzeźwym i nigdy zbyt daleko poza granice ścisłego krytycyzmu nie przejdzie. Tymczasem jego odczyty o powieści Ogniem i mieczem przekonały mnie, że w swych pogadankach umie być nie myślącym, ale myśliwym. Gdym czytał jego żywe obrazy, w których Homer, Shakespeare, Dante, Tasso i Mickiewicz wieńczą p. Sienkiewicza i wręczają mu lirę od Apollina, przypomniały mi się anegdoty o wy- żłach, które stają do kuropatw wymalowanych na porcelanowej fajce, i o kaczkach nadzia- nych wystrzelonym stemplem, a nawet chwilami stawał mi przed oczyma Radziwiłł Panie
|
Wątki
|