X


mgnieniu oka...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.

Co to jest?
Hajdamaków nie ma. Naokół pusto. Z dala tylko widać w dymie przelatujących dragonów
Wołodyjowskiego, a o kilkanaście staj dalej migocą zbroje husarzy, którzy gnają resztki nie-
dobitków zawracając je z pola ku wodzie.
Natomiast u nóg pana Zagłoby leży pułkowa chorągiew zaporoska. Widocznie uciekający
Kozak cisnął ją tak, że drzewcem wsparła się na ramieniu pana Zagłoby, a płachtą pokryła mu
głowę.
Ujrzawszy to wszystko i zrozumiawszy dokładnie mąż ów oprzytomniał zupełnie.
– Aha! – rzekł – zdobyłem chorągiew. Jak to? możem jej nie zdobył? Jeśli justycja nie po-
legnie także w tej bitwie, tedy pewien jestem nagrody. O chamy! szczęście wasze, iż mi się
koń rozparł. Nie znałem się mniemając, iż fortelom mogę ufać bardziej niż męstwu. Mogę się
do czegoś więcej w wojsku przydać niż do zjadania sucharów. O dla Boga! znowu tu jakaś
wataha leci. Nie tędy psubraty, nie tędy! Żeby tego konia wilcy zjedli!... Bij!... zabij!
Istotnie nowa wataha Kozaków gnała ku panu Zagłobie, wyjąc nieludzkimi głosami, a na
karku jej siedzieli pancerni Polanowskiego. I byłby może pan Zagłoba znalazł śmierć pod
kopytami, gdyby nie to, że husaria Skrzetuskiego wytopiwszy tych, za którymi szła w pościgu,
wracała teraz, by wziąć w dwa ognie owe nadbiegające oddziały. Co widząc Zaporożcy rzucili
się w wodę na to tylko, by uszedłszy mieczów znaleźć śmierć w błotach i w głębokich dołach.
Inni, którzy padli na kolana błagając o litość, marli pod cięciami. Pogrom stał się straszliwy i
powszechny, ale najstraszliwszy na grobli. Wszystkie oddziały, które ją przeszły, zostały
starte w owym półkolu utworzonym przez wojsko książęce. Te, które jeszcze nie przeszły,
ginęły pod nieustającym ogniem armat Wurcla i salwami piechoty niemieckiej. Nie mogły iść
naprzód ani w tył, gdyż Krzywonos wganiał coraz nowe pułki, które pchając się, prąc idących
przed sobą, zaparły jedyną drogę ucieczki. Rzekłbyś: Krzywonos zaprzysiągł sobie wygubić
własnych ludzi., którzy stłaczali się, dusili, bili się pomiędzy sobą, padali, wskakiwali w wodę
po obu stronach – i tonęli. Z jednego końca czerniały masy uciekających, z drugiego – masy
idących naprzód, w środku – góry i wały trupów, jęki, krzyk pozbawiony dźwięków ludzkich,
szał strachu, zamieszanie, chaos. Cały staw zapełnił się trupami ludzi i koni. Wody wystąpiły
z brzegów.
Chwilami działa milkły. Wówczas grobla na kształt paszczy armatniej wyrzucała tłumy
Zaporożców i czerni, które rozbiegały się po półkolu i szły pod miecz czekającej na nie jazdy,
a Wurcel poczynał grać na nowo; deszczem żelaza i ołowiu zamykał groblę wstrzymując
przypływ posiłków.
W tych krwawych zapasach upływały całe godziny.
Krzywonos, wściekły, spieniony, jeszcze nie dawał za wygraną i rzucał tysiące mołojców
w paszczę śmierci.
Po drugiej stronie Jeremi, ubrany w srebrne blachy, stał konno na wysokiej mogile zwanej
za owych czasów Krużą Mogiłą – i patrzył.
236
Twarz miał spokojną, wzrok jego ogarniał całą groblę, staw, brzegi Słuczy i biegł aż do
miejsca, w którym owity w błękitnawą mgłę oddalenia stał olbrzymi tabor Krzywonosowy.
Oczy księcia nie schodziły z tego zbiorowiska wozów, na koniec zwrócił się do grubego wo-
jewody kijowskiego i rzekł:
– Dziś już nie zdobędziemy taboru.
– Jak to? wasza książęca mość chciałbyś?...
– Czas prędko leci. Za późno! Patrz wasza mość, oto i wieczór.
Istotnie od chwili wyjazdu harcowników bitwa, podsycana uporem Krzywonosa, trwała już
tak długo, że słońce miało czas przebiegnąć cały swój łuk codzienny i kłoniło się ku zacho-
dowi. Lekkie, wysokie chmurki zawiastujące pogodę, a rozproszone jak stada białorunych
owieczek po niebie, poczęły się czerwienić i schodzić gromadami z pól niebieskich. Dopływ
kozactwa do grobli ustawał z wolna, a te pułki, które już wstąpiły na nią, cofały się w popło-
chu i nieładzie.
Bitwa kończyła się, a kończyła dlatego, iż rozżarte zgraje opadły w końcu Krzywonosa
wołając z rozpaczą i wściekłością:
– Zdrajco! wygubisz nas! Psie krwawy! Sami cię zwiążem i Jaremie wydamy, a tak życie
okupimy. Na pohybel tobie, nie nam!
– Jutro wydam wam kniazia i całe wojsko albo sam zginę – odpowiadał Krzywonos.
Ale spodziewane to „jutro” miało dopiero nastąpić, a obecne „dziś” było dniem pogromu i
klęski. Kilka tysięcy najdzielniejszych niżowych mołojców nie licząc czerni poległo na polu
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.