Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
— Wszak Prawo Dżungli gÅ‚osi, że zabijanie CzÅ‚owieka jest zawsze czynem haÅ„biÄ…cym. A jednak Hathi powiada...
— Spytaj go sam o to, MaÅ‚y Bracie! Ja nie potrafiÄ™ ci na to odpowiedzieć. ZresztÄ… cóż mnie obchodzÄ… jego przywileje! Gdyby Hathi nie wdaÅ‚ siÄ™ w tÄ™ sprawÄ™, daÅ‚abym ja temu kulawemu rzeźnikowi tÄ™gÄ… nauczkÄ…! Przychodzić do SkaÅ‚y Pokoju tuż po zamordowaniu CzÅ‚owieka... i jeszcze przechwalać siÄ™ tym zabójstwem... to zaiste postÄ™pek godny szakala! Nie mówiÄ™ już o tym, że nam ten Å‚otr zanieczyÅ›ciÅ‚ wodÄ™! Ponieważ nikt jakoÅ› nie zwracaÅ‚ siÄ™ wprost do Hathiego z owym zapytaniem, przeto Mowgli po chwili namysÅ‚u zdobyÅ‚ siÄ™ w koÅ„cu na odwagÄ™ i zawoÅ‚aÅ‚: — Jakim że to przywilejem szczyci siÄ™ Shere Khan? Powiedz nam, o Hathi! Oba brzegi odkrzyknęły te sÅ‚owa, boć wszystkie Plemiona Dżungli sÄ… niebywale ciekawe — a oto byÅ‚y Å›wiadkami czegoÅ› takiego, czego nikt nie rozumiaÅ‚... co najwyżej tylko jeden Baloo, który wÅ‚aÅ›nie zamyÅ›liÅ‚ siÄ™ głęboko. _ Stare to dzieje — odrzekÅ‚ Hathi — starsze niźli sama dżungla. Uciszyć mi siÄ™ tam na brzegach, to warn opowiem! Dziki i bawoÅ‚y szturchaÅ‚y siÄ™ jeszcze i trykaÅ‚y przez dÅ‚uższÄ… chwilÄ™, ale już siÄ™ w tÄ™ sprawÄ™ wmieszali przodownicy trzód, oznajmiajÄ…c kolejno: — Czekamy! Czekamy! Hathi ruszyÅ‚ naprzód, stanÄ…Å‚ po kolana w wodzie przed samÄ… Skałą Pokoju. ByÅ‚ chudy, pomarszczony, a kÅ‚y dawno mu pożółkÅ‚y — mimo to wyglÄ…daÅ‚ istotnie na WÅ‚adcÄ™ Dżungli. — Wiadomo wam, moje dzieci — przemówiÅ‚ — że ze wszystkiego, co żyje na ziemi, najwiÄ™kszym strachem przejmuje was CzÅ‚owiek. Szmer potakiwania byÅ‚ odpowiedziÄ… na jego sÅ‚owa. — Ta opowieść ciebie dotyczy, MaÅ‚y Bracie — rzekÅ‚a półgÄ™bkiem do Mowgliego Bagheera. — Mnie? — żachnÄ…Å‚ siÄ™ Mowgli. — Należę przecież do wilczej drużyny... jestem myÅ›liwcem Wolnego Plemienia! Cóż łączy mnie z ludźmi? — Ale pewno nie wiecie, co jest przyczynÄ… waszej bojaźni? — ciÄ…gnÄ…Å‚ dalej Hathi. — Oto jaka jest przyczyna. W poczÄ…tkach istnienia dżungli (nikt nie wie, jak dawno to byÅ‚o) Plemiona Dżungli chodziÅ‚y pospoÅ‚u, nie żywiÄ…c obaw wzajemnych. W owych to czasach nie bywaÅ‚o posuchy; na drzewach nigdy nie brakÅ‚o liÅ›ci, kwiatów i owoców, a zwierzÄ™ta nie żywiÅ‚y siÄ™ niczym, jak tylko liśćmi, kwiatami, trawÄ…, korÄ… i owocami. — Jakże siÄ™ cieszÄ™, że nie byÅ‚o mnie wówczas na Å›wiecie — zauważyÅ‚a Bagheera. — Kora to rzecz dobra jedynie do ostrzenia pazurów. — WÅ‚adcÄ… Dżungli byÅ‚ naówczas Tha, praojciec SÅ‚oni. On to trÄ…bÄ… swÄ… wydobyÅ‚ dżunglÄ™ z wód głębokich; tam, gdzie kÅ‚ami swymi poczyniÅ‚ bruzdy w ziemi, popÅ‚ynęły rzeki, gdzie zasiÄ™ stÄ…piÅ‚ nogÄ…, tworzyÅ‚y siÄ™ stawy peÅ‚ne wybornej wody, a gdy zaryczaÅ‚ na trÄ…bie — o tak, jak ja w tej chwili — drzewa waliÅ‚y siÄ™ pokotem. W ten sposób Tha stworzyÅ‚ dżunglÄ™ i w ten sposób opowiedziano mi tÄ™ legendÄ™. — Nie schudÅ‚a ona na pewno w opowiadaniu — szepnęła Bagheera, a Mowgli poczÄ…Å‚ siÄ™ Å›miać, zakrywszy twarz dÅ‚oniÄ…. —— W owym to czasie nie byÅ‚o ani zboża, ani melonów, ani pieprzu, ani trzciny cukrowej, nie byÅ‚o też owych maÅ‚ych chatynek, które nam wszystkim tak dobrze sÄ… znane. Plemiona Dżungli nie wiedziaÅ‚y o istnieniu CzÅ‚owieka i żyÅ‚y spoÅ‚em, tworzÄ…c jednÄ… gromadÄ™. Ale w czas jakiÅ› zaczęły kłócić siÄ™ o jadÅ‚o, mimo że paszy byÅ‚o w bród dla wszystkich. Ot, po prostu rozleniwiÅ‚y siÄ™; każdy chciaÅ‚ mieć żer tuż pod nosem, nie ruszajÄ…c siÄ™ z miejsca, jak to czasem i nam siÄ™ przytrafia, gdy na wiosnÄ™ spadnÄ… obfite deszcze. Tha, praojciec SÅ‚oni, byÅ‚ naówczas zajÄ™ty tworzeniem nowych dżungli i wprowadzaniem strumieni w Å‚ożyska. Ponieważ nie mógÅ‚ przebywać wszÄ™dzie, przeto mianowaÅ‚ Pierwszego z Tygrysów wielkorzÄ…dcÄ… i sÄ™dziÄ… dżungli i zaleciÅ‚, by Plemiona Dżungli zwracaÅ‚y siÄ™ do niego ze swymi sprawami spornymi i zażaleniami. W owych bÅ‚ogich czasach praojciec Tygrysów żywiÅ‚ siÄ™, jak inne stworzenia, trawÄ… i owocami. ByÅ‚ on tego wzrostu co ja, odznaczaÅ‚ siÄ™ wielkÄ… urodÄ…, a barwa jego sierÅ›ci przypominaÅ‚a kwiat żółtych powojów. Na caÅ‚ym jego ciele nie byÅ‚o ani jednego pasma, ani prÄ™gi. Wszystkie Plemiona Dżungli stawaÅ‚y przed nim bez trwogi, a jego sÅ‚owo byÅ‚o Prawem dla caÅ‚ej dżungli. PamiÄ™tajcie, że byliÅ›my wówczas jednym plemieniem. Atoli pewnej nocy powstaÅ‚a pomiÄ™dzy dwoma kozÅ‚ami zwada — ot, taki spór o paszÄ™, jaki teraz zwykliÅ›my rozstrzygać za pomocÄ… przednich odnóży i rogów — a gdy siÄ™ prawowaÅ‚y z sobÄ… wobec tygrysa, wylegujÄ…cego siÄ™ na kwiecistej łące, zdarzyÅ‚o siÄ™ (jak opowiadajÄ…), że jeden z nich trÄ…ciÅ‚ go nieostrożnie rogami. Wówczas Pierwszy z Tygrysów zapomniawszy, że jest namiestnikiem i sÄ™dziÄ… dżungli, rzuciÅ‚ siÄ™ na winowajcÄ™ i poÅ‚ożyÅ‚ go trupem.
|
WÄ…tki
|