Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
O ile wiem, pod tym względem w Ameryce panują wzorowe
porzÄ…dki. Obawiam siÄ™, że w tym wÅ‚aÅ›nie punkcie tkwi jakaÅ› zagadka. – JakieÅ› nowe niebezpieczeÅ„stwo? – Przeciwnie, raczej zasadzka, która siÄ™ da zdemaskować, zanim stanie siÄ™ groźna. – Mój Boże, co za szczęście, że spotkaÅ‚am wÅ‚aÅ›nie pana. Teraz już wierzÄ™, że wszystko dobrze siÄ™ skoÅ„czy. Tak bardzo jestem panu wdziÄ™czna, że uÅ›ciskaÅ‚abym pana, panie Fredzie. ZaczerwieniÅ‚ siÄ™ troszkÄ™, lecz zdobyÅ‚ siÄ™ na odwagÄ™ i usiadÅ‚ przy mnie, mówiÄ…c: – A co pani zrobi, jeżeli bÄ™dÄ™ siÄ™ domagaÅ‚ tej gratyfikacji? ZaÅ›miaÅ‚am siÄ™: – BÄ™dÄ™ próbowaÅ‚a targów. Może dojdziemy do jakiegoÅ› kompromisu. Na przykÅ‚ad, o taki siostrzany pocaÅ‚unek w czoÅ‚o. To powiedziawszy ujęłam jego twarz w obie rÄ™ce i dotknęłam ustami czoÅ‚a. Tu muszÄ™ ostrzec każdÄ… kobietÄ™, która znajdzie siÄ™ w podobnym poÅ‚ożeniu, a bÄ™dzie miaÅ‚a do czynienia z niedoÅ›wiadczonym mÅ‚odzieÅ„cem. Pan Fred nagle tak machnÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…, że nosem bardzo boleÅ›nie uderzyÅ‚ mnie w podbródek. OczywiÅ›cie w tych warunkach, chociaż dopiÄ…Å‚ swego i pocaÅ‚owaÅ‚ mnie w usta, pocaÅ‚unek ten nie sprawiÅ‚ przyjemnoÅ›ci ani mnie, ani – jak mogÄ™ sÄ…dzić – jemu. Przez dobrych kilka minut rozcieraÅ‚ sobie biedak nos, a ja przyglÄ…daÅ‚am mu siÄ™ w oczekiwaniu, że zacznie puchnąć. Oboje pokryliÅ›my incydent niezbyt naturalnym Å›miechem. W każdym razie siedzieliÅ›my teraz przytuleni do siebie i nie mogÅ‚am nie zauważyć, że już po chwili ta bliskość zaczęła dziaÅ‚ać na pana Freda. W sÅ‚uchawkach jednak rozlegÅ‚ siÄ™ znowu szmer i przyÅ‚ożyliÅ›my je do uszu. Miss Normann musiaÅ‚a tymczasem wyjść, gdyż dobiegaÅ‚y do nas odgÅ‚osy sprzÄ…tania. ZamieniliÅ›my jeszcze kilka zdaÅ„ i zaczęłam żegnać siÄ™. Przy pożegnaniu, widocznie speszony niedawnym niepowodzeniem, nie próbowaÅ‚ już mnie pocaÅ‚ować. Jednak brak doÅ›wiadczenia u mężczyzny – to naprawdÄ™ poważny mankament. Czwartek, wieczorem Pan Fred przysÅ‚aÅ‚ mi kwiaty. ZwymyÅ›laÅ‚am go przez telefon. Po co robi takie gÅ‚upstwa? Jego sytuacja materialna – jestem przekonana – nie pozwala na takie ekstrawagancje. Musi ciężko pracować. WytÅ‚umaczyÅ‚am mu, że stokroć wiÄ™kszÄ… przyjemność zrobiÅ‚by mi, gdyby ograniczyÅ‚ siÄ™ do bukiecika fioÅ‚ków. MuszÄ™ obmyÅ›lić dla niego jakiÅ› Å‚adny prezent. Mam prawo do tego choćby z tej racji, że bÄ™dzie to wyglÄ…daÅ‚o na dodatkowe honorarium. KupiÄ™ mu 162 jakÄ…Å› Å‚adnÄ… papieroÅ›nicÄ™ do fraka. Dostanie jÄ…, gdy bÄ™dzie wyjeżdżaÅ‚ z Warszawy. ChcÄ™, by miaÅ‚ po mnie pamiÄ…tkÄ™. Może mu siÄ™ zresztÄ… przydać, gdy zabraknie mu pieniÄ™dzy. MÅ‚odzi ludzie czÄ™sto korzystajÄ… z lombardu. Jacek zostawiÅ‚ mi kartkÄ™, że bÄ™dzie do późna zajÄ™ty na mieÅ›cie. Jest to zupeÅ‚nie zrozumiaÅ‚e w zwiÄ…zku z tym, co siÄ™ dzieje w Europie. Zdaje siÄ™ zanosić na wojnÄ™. Pani Lucyna twierdzi, że w razie wojny wejdÄ… w modÄ™ wysokie sznurowane buciki i maÅ‚e kapelusiki stylizowane wedÅ‚ug czapek wojskowych. Pod tym wzglÄ™dem wojny siÄ™ nie bojÄ™. Swoich Å‚ydek, dziÄ™ki Bogu, nie potrzebujÄ™ siÄ™ wstydzić, a w maÅ‚ych kapelusikach jest mi bardzo do twarzy. Na kolacjÄ™ niespodziewanie wpadÅ‚a Danka. StanisÅ‚aw wyjechaÅ‚ w swoich interesach na dwa dni do Budapesztu, a ona wyjÄ…tkowo nie miaÅ‚a tego dnia żadnego zebrania ani posiedzenia. SiedziaÅ‚a u mnie prawie dwie godziny. PiÄ…tek Po raz nie wiem który przekonujÄ™ siÄ™, że Jacek mnie kocha. I ja zresztÄ… wiem, że żaden inny nie zastÄ…pi mi go nigdy. My z Jackiem jesteÅ›my naprawdÄ™ doskonaÅ‚ym małżeÅ„stwem. Nie na próżno nam wszyscy zazdroszczÄ… naszego szczęścia. Gdyby wiedzieli o groźnej chmurze wiszÄ…cej nad naszym ogniskiem domowym, może żywiliby do nas jeszcze wiÄ™cej sympatii i przyjaźni. Bo trudno zaprzeczyć, że na ogół nas bardzo lubiÄ…. DziÅ› rano Jacek miaÅ‚ telefon, który wydaÅ‚ mi siÄ™ wysoce podejrzany. Zwykle mówi w ten sposób, że nie ukrywa pÅ‚ci osoby, z którÄ… rozmawia. Tym razem najwyraźniej unikaÅ‚ takich zwrotów. WidziaÅ‚am zresztÄ…, że z trudem panowaÅ‚ nad wzburzeniem. GÅ‚os mu siÄ™ Å‚amaÅ‚, a chwilami siÄ™ zacinaÅ‚, co Å›wiadczyÅ‚o o tym, że omawiaÅ‚ jakÄ…Å› sprawÄ™ wielkiej wagi i że chciaÅ‚ przede mnÄ… ukryć jej treść. NiedÅ‚ugo zresztÄ… czekaÅ‚am na potwierdzenie moich obaw. Zaledwie po wyjÅ›ciu Jacka z domu poÅ‚Ä…czyÅ‚am siÄ™ z panem Fredem, dowiedziaÅ‚am siÄ™, że ta zÅ‚a kobieta przeprowadziÅ‚a z jakimÅ› mężczyznÄ… ostrÄ… i kategorycznÄ… rozmowÄ™ przez telefon, dajÄ…c mu czterdzieÅ›ci osiem godzin na ostateczne zaÅ‚atwienie z niÄ… jakiejÅ› sprawy. Pan Fred prosiÅ‚ mnie, bym w zwiÄ…zku z tym najprÄ™dzej doÅ„ przyjechaÅ‚a, co mogÄ™ zrobić zupeÅ‚nie bezpiecznie, gdyż miss Normann nie spotkam ani w hallu, ani na schodach. Jest u siebie, oczekujÄ…c jakiejÅ› wizyty. Pan Fred nie miaÅ‚ pojÄ™cia, na kogo ona czeka. Nie wiedziaÅ‚ nawet, czy ma to być mężczyzna, czy kobieta. Mnie jednak – jeszcze raz mogÅ‚am siÄ™ o tym przekonać – intuicja nie zawodzi nigdy: byÅ‚am niemal pewna, że przyjdzie do niej Toto. Już z góry cieszyÅ‚am siÄ™, że dziÄ™ki genialnej instalacji podsÅ‚uchowej dowiem siÄ™ nareszcie, w jakim stadium sÄ… ich wzajemne stosunki. Pomimo jednak absolutnej obojÄ™tnoÅ›ci dla Tota muszÄ™ siÄ™ przyznać, drażniÅ‚a mnie ta jego gra za moimi plecami. PociechÄ… byÅ‚o tylko to, że w każdej chwili mogÅ‚am zmusić go do wyjazdu na wieÅ› czy bodaj za granicÄ™. Gdy przyszÅ‚am, na dole byÅ‚a jeszcze sama. Pan Fred, gdy odÅ‚ożyÅ‚am sÅ‚uchawki, już z wiÄ™kszÄ… pewnoÅ›ciÄ… siebie usiadÅ‚ tuż przy mnie i niby niechcÄ…cy poÅ‚ożyÅ‚ za mnÄ… rÄ™kÄ™ na oparciu kanapy w ten sposób, że prawie mnie obejmowaÅ‚. – PiÄ™knÄ… macie tu wiosnÄ™ w Polsce – powiedziaÅ‚. – PiÄ™knÄ… i niezwykle silnie przemawiajÄ…cÄ… do tych uczuć, które podczas reszty roku, zagÅ‚uszone nadmiarem przyziemnych spraw i zajęć, budzÄ… siÄ™ nagle, by nam przypomnieć, że istnieje piÄ™kno. – Czyżby wiosna belgijska pod tym wzglÄ™dem ustÄ™powaÅ‚a naszej? – zapytaÅ‚am. – Nie wiem. By o tym sÄ…dzić, musiaÅ‚bym przeżyć wiosnÄ™ w Belgii obok istoty równie wioÅ›nianej i równie koncentrujÄ…cej w sobie uroki i sugestie wiosny jak pani... – WiÄ™c już pan nie żaÅ‚uje, że zostaÅ‚ pan w Warszawie? – Och – oburzyÅ‚ siÄ™. – Nie żaÅ‚owaÅ‚em ani przez jeden moment. Czyż moje oczy nie mówiÄ… tego pani codziennie? 163 ZaÅ›miaÅ‚am siÄ™ i potrzÄ…snęłam gÅ‚owÄ….
|
WÄ…tki
|