krew w żyłach krzyk sokołów, które krążyły nad jej głową...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
W końcu wyrzuciła to z siebie.
– Miałam ten sam sen wiele razy. Mężczyzna
z mojego snu wyglądał... – Przerwała na chwilę.
– Ten mężczyzna wyglądał zupełnie jak ty. Ale to
przecież nie możesz być ty, to niemożliwe. Nie
wierzę...
– Nie jest ważne, kim jestem lub kim byłem
kiedyś... Nie jest ważne, w co wierzysz... Najważ-
niejsze, że się odnaleźliśmy, że jestem tutaj i stoję przed tobą.
– Tam, we śnie... zginąłeś. Nie mogłam cię urato-
wać, nie potrafiłam. Byłam zbyt słaba...
Chwycił ją za ramię i przytrzymał.
– Teraz nie ma to żadnego znaczenia, tylko po
prostu... nie uciekaj. Laine, musisz zastać. Potrzebuję cię... Czekałem na ciebie całe życie. Nie mogę cię teraz stracić, nie chcę być sam, bez ciebie.
– Przecież byłeś żonaty.
– A ty miałaś męża.
Jego czarne oczy zdawały się płonąć żywym
ogniem. Czuła wszechpotężny żar jego spojrzenia
na swojej skórze.
– Nawet gdybyś wciąż była jego żoną, nie miało-
by to najmniejszego znaczenia. Zabrałbym mu cie-
bie. Należysz do mnie!
To dziwne, ale nie miała żadnej wątpliwości, że
mówił prawdę. Po raz pierwszy od kilku dni czuła się zupełnie spokojna. Dlaczego miałaby uciekać od
90
Przeznaczenie
czegoś, na co tak długo czekała? Była zakochana
w mężczyźnie, który pragnął jej tak bardzo, że był
gotów pokonać wszelkie przeszkody na drodze do
ich wspólnego szczęścia.
Zamrugała powiekami, czując, jak łzy zaczynają
napływać jej do oczu. Wpatrywała się w ukochane-
go, który czekał w najwyższym napięciu na jej
ostateczną odpowiedź.
– Tak...
– Co znaczy tak?
– Tak. Wyjdę za ciebie.
Zastygł przez chwilę w bezruchu, wydawał się
całkowicie nieobecny. Laine miała wrażenie, że nie usłyszał ani jednego jej słowa. Potem mruknął coś
pod nosem. Z początku go nie zrozumiała. Dziwne,
bo obce słowa wciąż brzmiały w jej uszach. I nagle pojęła ich znaczenie. Przeszłość i przyszłość przestały istnieć, liczyła się tylko ta chwila. Pragnęła, aby trwała jak najdłużej.
– Co powiedziałeś? – zapytała szeptem.
Nie mogła oderwać wzroku od jego płomiennych
oczu. Zadrżała, gdy ujął jej dłoń i przycisnął do
swego serca. Ciepło jego dotyku pozwoliło jej zapomnieć o wszystkim.
– Mon coeur – powtórzył miękko, patrząc na nią oczami pełnymi łez. – Minęło tyle czasu. Tak długo czekałem na tę chwilę.
Epilog
Pięć miesięcy później
– Znalazłem coś – powiedział Kalil cicho.
Laine odłożyła nóż, którym obierała jabłko, i pode-szła do niego, zaglądając mu przez ramię. Znowu
miała to dziwne uczucie, które zawsze jej towarzy-
szyło, kiedy tylko był gdzieś w pobliżu. Kalil studio-wał pilnie drzewo genealogiczne jej rodziny. Wy-
grzebała je kilka dni temu, żeby uzupełnić dla
potomnych wpis dotyczący ich ślubu.
Przyciągnął ją do siebie, zmuszając, by usiadła mu na kolanach. Objął ją mocno ramionami, a potem
czule pogładził jej krągły brzuch. Ich dziecko miało się narodzić za cztery miesiące, a on z dnia na dzień stawał się coraz bardziej niecierpliwy, bo nie mógł
się już doczekać tego momentu.
Wskazał ręką na ledwie widoczny wpis, znaj-
dujący się na samym początku księgi genealogicznej.
92
Przeznaczenie
Informacja mówiła, że Amalia Marie de Vallois
wyszła za protoplastę rodu Ransome’ów w 1739
roku, zanim ten wyemigrował do Nowej Zelandii.
Dreszcz podniecenia przeszedł jej po plecach,
kiedy przeczytała te słowa. Czyżby w końcu znaleź-
li brakujący element? Teraz wszystko zaczynało
układać się w sensowną całość i ściśle do siebie
pasować. Do tej pory wykonała tytaniczną pracę,
przeglądając wszystkie dokumenty dotyczące ro-
dzin Kalila i de Vallois. Na próżno. Nie znalazła nic, co mogłoby wytłumaczyć fakt, że jej rodzina posiadała tajemniczy sztylet i broszkę.
Udało jej się tylko odkryć, że Laura de Vallois
urodziła Al Sagrowi jedno dziecko. Druga informa-
cja mówiła o tym, że zarówno Laura jak, i maleńst-
wo przeżyli bezpiecznie schyłek epoki wypraw
krzyżowych. Ocaleni z pożogi poddani wraz ze swą
panią schronili się na wyspie Dżahir, co dało po-
czątek nowemu królestwu. Po latach walki Laura
odzyskała utraconą pozycję i bogactwa.
Poza tym Laine nie znalazła innych wzmianek
dotyczących Laury de Vallois. Odkryła tylko, że
Laura należała do jednej z najbogatszych i najbar-
dziej wpływowych rodzin w ówczesnej Francji.
Wpis, który pokazał jej Kalil, wprawdzie nie
wyjaśniał wszystkiego, ale dla Laine był wystar-
czającym dowodem.
– A więc pochodzę w prostej linii od Laury de
Vallois – szepnęła z zadumą. – Ogarnęło ją poczucie żalu i straty, które zawsze towarzyszyły jej podczas tego szczególnego snu. – Gdyby tylko Al Sagr...
Fiona Brand
93 – Przerwała nagle, gdyż w tym momencie zdała
sobie sprawę, że ona i Kalil żyli już wcześniej i że sny, które ją nawiedzały, były fragmentami jej
wspomnień. – Gdyby on tylko żył...
– Ależ on przecież żyje...
Spojrzała na niego czule.
– Nie pozwolę ci, żebyś mi tym razem zginął
– powiedziała i mocno się w niego wtuliła.
– Nie ma obawy, zamierzam dożyć sędziwej
starości. Ale obiecuję nie bawić się ostrymi przedmiotami – powiedział, szeroko się przy tym uśmie-
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.