Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Zauważyłem, że stoi obok, dopiero gdy podeszła bardzo blisko. W ręce trzymała złożony na czworo świstek papieru.
– Szukałam cię. Zdobyłam twój telefon, ale nikt nie odpowiadał. Przepraszam, że się wcześniej nie umówiłam. Jeśli ci przeszkadzam, zaraz sobie pójdę. Jednak skoro dałeś mi to, pomyślałam, że wciąż chcesz ze mną porozmawiać. Podała mi rysunek. Na jego odwrotnej stronie widniał nakreślony pochyłym, pajęczym pismem adres dworca i dopisek „czwarta ławka od kasy”. Poznałem charakter pisma. Nie był mój. Wiadomość została napisana ręką Algiviusa. * * * Wszystko zaczęło się tak normalnie. Julia przyszła obejrzeć rysunki. I zrobiła to w niezwykłym skupieniu. Każdy brała w dłonie, przyglądała się uważnie, czasem wodziła palcami po liniach. Myślę, że nie przegapiła ani jednego świstka. A ja obserwowałem jej reakcję, jej twarz, każde drgnięcie brwi czy ust. Kiedy odłożyła na biurko ostatni arkusz i odwróciła się do mnie, zbyteczne były jakiekolwiek pytania. Czas przestał być wrogiem. Zachowuje się raczej jak łagodny rodzic pobłażliwie przyglądający się dzieciakowi, który nie może doczekać się Gwiazdki. To odbywa się tak naturalnie. Wspólne wyjścia, wspólne kolacje. Z każdym dniem rozumiemy się lepiej i stajemy się coraz bliżsi sobie. Ona jest promienna, jak źródło w lesie. Nie potrafię tego lepiej wytłumaczyć. Opowiadam jej o Królestwie, tylko kiedy komentuję swoje rysunki. Nawet jeśli uważa, że jestem stuknięty, najwyraźniej jej to nie przeszkadza. Bałem się, że w jednej chwili wszystko stracę. Było to, kiedy pierwszy raz zdjąłem przy niej koszulę, zobaczyła moje plecy i nie powiedziała ani słowa, chociaż jej oczy krzyknęły: „O Boże Święty!”. – Julio, widzisz – zacząłem. – Wtedy, na wystawie, powiedziałem ci prawdę. Byłem aniołem. A chciałem zostać człowiekiem. Ludzie nie mają skrzydeł, więc musiałem coś z tym zrobić. Spojrzałem w jej oczy i zobaczyłem, że błyszczą od łez. Ale głęboko za ich zasłoną lśniło coś jaśniejszego. Nie musiała pytać, dlaczego to zrobiłem, tak jak ja nie potrzebowałem przekonywać się, czy mi wierzy. – Najważniejsze, że teraz jesteś tutaj – powiedziała. * * * Budzę się. Jest cicho i ciemno. Julia śpi obok mnie. Koło łóżka stoi mała dziewczynka o twarzy wykrojonej w serce. Ma loki Julii, ale oczy chyba moje. Uśmiecha się. Pod pachą ściska tego samego misia, z którym przyszła do mnie po raz pierwszy. Widocznie są w wielkiej przyjaźni. – Teraz jest dobrze – mówi poważnie. Jeszcze raz się uśmiecha i odchodzi w ciemność. Przez chwilę patrzę w sufit, który wydaje mi się nagle piękniejszy niż wszystkie rozgwieżdżone nieba Królestwa. Wypełniłem zadanie, jakie zostało dla mnie przeznaczone. Pan mnie nie oszukał. Moja wola i Jego wola od początku stanowiły jedność. Nic więcej nie trzeba mówić ponad to, co powiedziała nasza córka. Teraz jest dobrze.
|
Wątki
|