górę, przebrałam się w szlafrok, a później, młodzieńcze, zaciągnęłam story...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.

- Ten głos, który powiedział „Cześć”, należał do mężczyzny czy kobiety? - zapytał
Whitey.
- Chyba do kobiety - odparła pani Prior. - Taki wysoki głos. Niepodobny do
głosów panów - dodała z ożywieniem. - Panowie mają piękne męskie głosy. Wasze
matki muszą być z was dumne.
- Ogromnie, proszę pani - potwierdził Whitey. - Nie wyobraża sobie pani nawet,
jak bardzo.
Kiedy wyszli od pani Prior, Sean prychnął z rozbawieniem:
- Trach!
Whitey uśmiechnął się.
- Wymawiała to słowo z przyjemnością, zauważyłeś? W żyłach sędziwej
dziewczynki płynie gorąca krew.
- Jak pan myśli, to był odgłos łamiącej się osi czy wystrzał?
- Wystrzał - odparł Whitey. - Gnębi mnie to „Cześć”.
- Sugeruje, że znała mordercę, skoro powiedziała mu „Cześć”.
- Sugeruje, choć nie gwarantuje.
Obeszli okoliczne bary, gdzie uzyskali jedynie mętne zeznania barmanów, którzy
może widzieli u siebie wspomniane dziewczyny, a może nie widzieli, oraz niepełne
listy stałych bywalców, którzy znajdowali się na miejscu o określonej porze sobotniej
nocy.
Kiedy dotarli do baru McGills, Whitey był już porządnie wnerwiowny.
- Dwie młode gówniary, właściwie nieletnie, wskakują na kontuar i tańczą, a pan
mi mówi, że nic nie pamięta?
Barman zaczął potakiwać głową już w połowie wypowiedzi Whiteya.
- A, chodzi o te laleczki? Oczywiście, teraz sobie przypominam. Naturalnie.
Musiały mieć dobre papiery, panie władzo, bo je wylegitymowaliśmy.
- Jestem sierżantem - mruknął Whitey. - Najpierw pan nie pamięta, że w ogóle tu
były, a teraz przypomniał pan sobie, że je legitymował? Taka wybiórcza pamięć? A
może przypomniałby pan sobie, o której wybyły?
Barman, młody byczek o tak napakowanych bicepsach, że tamowały mu chyba
dopływ krwi do mózgu, wytrzeszczył oczy.
- Wybyły?
- Inaczej mówiąc, wyszły.
- Ja nie...
- Na chwilę przed tym, jak Crosby rozbił zegar - wtrącił facet zajmujący barowy
stołek.
Sean otaksował go. Starszy gość. Siedział nad egzemplarzem „Boston Herald”
rozpostartym na kontuarze między butelką budweisera a szklaneczką whisky. Do
popielniczki osypywał się popiół z zapalonego papierosa.
- Był pan tu wczorajszej nocy? - zapytał Sean.
- Byłem. Moron Crosby zalał się i chciał jechać w tym stanie do domu. Kumple
próbowali odebrać mu kluczyki, a on w nich nimi rzucił. Chybił, trafił w tamten zegar.
Sean spojrzał na zegar wiszący nad drzwiami do kuchni. Szkło pękło w pajęczą
siateczkę, wskazówki stanęły na godzinie 12:52.
- Dziewczęta wyszły wcześniej? - zapytał Whitey.
- Jakieś pięć minut wcześniej - potwierdził zapytany. - Kiedy kluczyki trachnęły w
ten zegar, pomyślałem sobie: Dobrze, że dziewczęta już wyszły i nie muszą oglądać
tego bajzlu.
W samochodzie Whitey zapytał:
- Mamy już rozkład ich zajęć?
Sean kiwnął głową i przerzucił kartki w notesie.
- Z Curley’s Folly wyszły o wpół do dziesiątej, potem udały się do Banshee, dalej
do pubu Dicka Doyle’a, a stamtąd do Spire’s. Nigdzie nie zabawiły długo. U McGillsa
wylądowały około wpół do dwunastej, dziesięć po pierwszej zjawiły się w Ostatniej
Kropli.
- Wóz rozbiła jakieś pół godziny później.
Sean potaknął.
- Widzisz na liście tego barmana jakieś znajome nazwiska?
Devine przyjrzał się liście gości, którą barman z baru McGills nabazgrał na
kawałku papieru.
- Dave Boyle - powiedział, dotarłszy do tej pozycji.
- To ten, z którym kolegowaliście się jako dzieci?
- Chyba tak.
- Trzeba z nim pogadać - rzekł Whitey. - Uważa cię za kumpla, nie potraktuje nas
jak gliny, nie nabierze wody w usta bez powodu.
- Mam nadzieję.
- Wpisujemy go więc na listę jutrzejszych obowiązków.
Romana Fallowa znaleźli w Cafe Society w Point nad filiżanką małej czarnej.
Siedział z dziewczyną, która sprawiała wrażenie modelki - rzepki kolanowe miała
równie spiczaste jak kości policzkowe, oczy z lekka wyłupiaste, a skóra na jej twarzy
była tak mocno napięta, że wydawała się przyklejona do kości. Miała na sobie ładną
letnią sukienkę w kolorze złamanej bieli w prążki podobne do spaghetti, w której
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.