Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Jest cudowna. Przynajmniej przez większość czasu.
- Mama Jonasa jest lekarzem - wyjaśnił. - Wezwali ją do szpitala, więc Landon i Jonas są tutaj ze mną. Bawią się na dole. - Świetnie. - Chyba musimy porozmawiać? Prawda? Kiwnęłam głową, próbując powstrzymać świeże łzy. Naprawdę chciałam z nim porozmawiać, ale chciałam porozmawiać o strachu o Landon, o utracie przyjaciół na Florydzie i o niewiarygodnie poplątanych uczuciach, które wywoływał we mnie Carl, i o tym, co dla mnie zrobił. Ale nie to doktor Gregory miał na myśli, składając swojąpropozycję. Chciał porozmawiać o moim niezapowiedzianym pojawieniu się na jego progu z Carlem Luppo i chciał porozmawiać o tym, dlaczego widziałam się z jego żoną. Wyciągnęłam z kieszeni lizaka, odwinęłam go z papierka i zapytałam go, czy chce jednego. Pokręcił głową. Umieściłam kulkę na środku języka i dwukrotnie obróciłam patyczkiem. Ten był cytrynowy. - Moją pracą rządzą pewne zasady etyczne - zaczął - tak jak pani. -Jedną z zasad... jedną z podstawowych zasad etycznych... w mojej profesji jest zakaz nawiązywania osobistych stosunków z pacjentami. W praktyce znaczy to, że nie wolno mi otoczyć profesjonalną opieką kogoś, z kim łączy mnie jakikolwiek rodzaj znajomości. Jakikolwiek rodzaj. Czy to jest zrozumiałe? Jego słowa były zrozumiałe, ale nie byłam jeszcze gotowa mu odpowiedzieć, więc pokręciłam głową. - To znaczy, że nie mogę poddawać psychoterapii kogoś, do kogą chodzę ścinać włosy. Nie mogę przeprowadzić analizy syna najlepszego przyjaciela. Nie mogę udzielić konsultacji personelowi mojego bankiera. Jego argument był przekonujący. Stałam na środku torów kolejowych i widziałam nadjeżdżający pociąg, więc powiedziałam to, co było oczywiste. - I nie może pan zapewnić pomocy kobiecie, która jest klientką pańskiej żony. Kiwnął głową. Przesunęłam lizaka w ustach, wyjęłam go i wymierzyłam w niego małą żółtą kulkę. - A kto twierdzi, że jestem? - Nie jest pani? - Tego nie powiedziałam. Próbuję tylko zrozumieć, jak doszedł pan do tego wniosku. - Słucham? Zaprzecza pani, że przyszła tu dziś wieczorem do mojej żony z prośbą o pomoc prawną? Jego głos zdradzał pewną frustrację. Uznałam ten przełom w jego zachowaniu za zwycięstwo. - Niczemu nie zaprzeczam. Niczego nie potwierdzam. Zastanawiam się tylko, jak doszedł pan do tego wniosku. Przyszłam zobaczyć się z pańską żoną - ja tak to widzę. Jest kwestią otwartą, czy łączy nas coś innego niż tylko przypadkowa znajomość. W mieście wielkości Boulder na pewno utrzymuje pan zawodowe kontakty ze znajomymi swojej żony. - Po raz pierwszy od wielu miesięcy poczułam się jak prawnik. Szybko odzyskał pewność siebie. Przenosząc rękę w powietrzu między naszymi fotelami, zapytał: - A więc chodzi tu o problem kontroli? Czy było to oskarżenie, czy też celowo wskazywał mi rozwiązanie mojego dylematu? Naprawdę nie wiedziałam. - Czy psychoterapia zwykle kończy się, gdy pojawia się ten problem? -zapytałam. - Zazwyczaj nie, nie. Ale czasami. Uznałam, że proponuje mi wyjście. - W takim razie - powiedziałam - wygląda na to, że sprawa sprowadzi się do kwestii kontroli. - Wsunęłam lizaka z powrotem do buzi. Popatrzył na najciemniejszą część nieba. Po mniej więcej minucie odezwał się: - Ale jest jeszcze coś. Będziemy musieli porozmawiać o pani znajomości z... Carlem. Kiwnęłam głową i otworzyłam szeroko oczy. - Dlaczego? Wiedziałam, że nie może przyznać się do tego, że Carl jest jego pacjentem. Złamałby wtedy zasadę poufności. I jeśli Carl powiedział już doktorowi Gregory'emu, że się przyjaźnimy, doktor Gregory też nie mógłby mi o tym powiedzieć. Prawda była taka, że doktor Gregory i ja nie mogliśmy rozmawiać o Carlu Luppo, chyba że ja poruszyłabym ten temat.
|
Wątki
|