Anakin usłyszał dobiegający jakby spod spoza jego stóp głos Dumana Yaghta...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.

- Muszę przyznać, Fitzgibbonie Lane, że dopiero teraz rozumiem, dlaczego zniszczyłeś ich świetlne miecze. Gdyby użyli tych... no cóż, bardzo się cieszę, że ich nie mają.
Do Anakina podeszło dwóch krzepkich yuuzhańskich wojowników. Szarpnęli go za ręce i postawili na nogi. Dowódca stał obok Landa i ob­serwował, jak członkowie grupy abordażowej ustawiają wszystkich Jedi w szeregu, aby wprowadzić ich do śluzy. Anakin wbił spojrzenie w Calrissiana. Zastanawiał się, czy miodousty hazardzista mógłby w jakiś spo­sób nakłonić nieprzyjaciół do pozostawienia Ulahy na pokładzie „Ślicznotki”.
Lando napotkał błagalne spojrzenie Anakina i obaj wpatrywali się w siebie przez chwilę. Wreszcie Calrissian odwrócił głowę i popatrzył na Dumana Yaghta.
- To wszystko zasługa właściwego planowania - powiedział. - Na­stępnym razem chciałbym jednak, żebyście mnie uprzedzili. Gdyby udało się nam zaskoczyć ich podczas snu...
- Będziesz miał swojego villipa- przerwał mu oschle Yuuzhanin. -Nie mogę ci obiecać nic więcej.
Anakin poczuł, że strażnicy wpychają go do śluzy. Potknął się na progu, ale nie przestał oglądać się do tyłu. Obawiał się, że Lando nie może zrobić nic, żeby Ulaha pozostała na pokładzie „Ślicznotki”, bo wzbudziłby podejrzenia obcych istot. Wiedział jednak, że były hazar­dzista już nie raz i nie dwa dokonywał rzeczy niemożliwych. Jeszcze jako młodzieniec wyślizgiwał się z pułapek zastawianych przez agentów Imperium i wodził za nos najgorszych przestępców galaktyki. Jeszcze zanim Anakin się urodził, ratował z opresji pozostałych członków rodzi­ny Solo. Tak, Calrissian na pewno poradziłby sobie z jednym przesadnie gorliwym Yuuzhaninem.
Lando jeszcze raz zerknął na Anakina. Tym razem w jego spojrze­niu kryła się niepewność i obawa. W pewnej chwili Duman Yaght po­wiedział coś, po czym jego rozmówca powinien się roześmiać, więc Lando musiał znów skupić uwagę na triumfującym Yuuzhaninie.
ROZDZIAŁ18
 
Luke i jego towarzysze nie skręcili w nieskazitelnie biały, sterylnie czysty korytarz wiodący na pokład inspekcyjny „Błędnego Rycerza”, gdzie już czekało dwadzieścioro kilkoro gotowych zademonstrować swoje umiejętności uczniów Jedi. Zamiast tego podążyli śladami wy­strojonego Boostera Terrika do rury repulsorowej windy i pozwolili się unieść bezpośrednio na mostek. Gwiezdny niszczyciel nie mógł krążyć w nieskończoność wokół Zaćmienia, aby nieprzyjaciele nie domyślili się, gdzie znajduje się baza Jedi. Nikt nie zamierzał tracić czasu na oglą­danie wiadomości HoloNetu, ale wszystko wskazywało, że właśnie to będą teraz robić. Łącznościowcy otrzymali informację, że Nom Anor zamierza zwrócić się do wszystkich senatorów w sprawie zakładników z Talfaglia, a Borsk Fey’lya osobiście poprosił obu generałów, Wedge’a Antillesa i Garma Bel Iblisa, aby przysłuchiwali się wystąpieniu emisa­riusza Yuuzhan. Nie ulegało wątpliwości, że wydarzy się coś ważnego, coś, co będzie miało wielkie znaczenie dla rycerzy Jedi.
Booster powiódł ich skrajem mostka do ośrodka łączności gwiezdnego niszczyciela. Stał tam długi konferencyjny stół zaśmiecony przestarzałymi komputerowymi notatnikami, rejestrami naukowymi i namalowanymi na arkuszach flimsiplastu obrazkami. W przeciwległym końcu stołu stał archa­iczny, pamiętający jeszcze czasy Imperium projektor hologramów. Jeżeli nie liczyć Luke’a i Boostera, w ośrodku łączności zgromadzili się Corran i Mirax Hornowie, Han i Leia, R2-D2 i C-3PO, a także Mara Jadę Skywalker z popłakującym Benem na ręku. Tionna i Kam zostali na pokładzie in­spekcyjnym razem z uczniami Jedi. Wyjaśnili im, że mistrz Skywalker bardzo się cieszy na myśl o spotkaniu z nimi i że niedługo zjawi się na pokładzie.
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.