Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Powiedz mu, że nie wiesz...
- Nikt nie zrobił nic złego - upierał się Kincaid. - Tworzymy historię. Potem wrócę do domu i zainteresuję tym kogo trzeba. Ściągnę tu jeszcze większy kapitał. Sto milionów, dwieście milionów. Miliard. Zobaczysz, Rebecco. Będziesz moim kierownikiem. Moim dyrektorem generalnym. Ty to rozumiesz. Fowler tylko wpatrywała się w niego. Shan zaczął rozpakowywać skrzynię z próbkami solanki w cylindrach o średnicy dziesięciu centymetrów. - Coś z tego zostało wykonane na zewnątrz. Zamówiliście to pewnie w Hongkongu. Być może skrzynie. - Cylindry - powiedziała Fowler, ledwo słyszalnym głosem. - Dostajemy je z Ministerstwa Geologii. Shan skinął głową. - Jao szukał przenośnej aparatury rentgenowskiej. Chciał sprowadzić ją tutaj, jak sądzę, albo do siedziby Klubu Bei Da. Przypuszczam, że spodziewał się znaleźć coś w terakotowych posążkach, które sprzedają, albo w drewnianych skrzyniach używanych do transportu. Ale klub miał sprytniejsze rozwiązanie. Wciąż się zastanawiałem, jaki był cel przyspieszania waszych terminów wysyłki. - Odkręcił pokrywę jednego z metalowych pojemników i wylał solankę na podłogę. - Sądzę, że to dlatego, że chcieli wysłać możliwie jak najwięcej, zanim ze względu na amerykańskich turystów wejdą w życie zaostrzone środki bezpieczeństwa. Nie wiedział, czego szuka, ale zmierzył wewnętrzną głębokość pojemnika długim śrubokrętem zabranym z ciężarówki. Śrubokręt ledwie wystawał ponad krawędź. Przyłożył go do zewnętrznej ścianki. Brakowało mu piętnastu centymetrów do dna. Przez kilka długich chwil oglądał cylinder, aż wreszcie znalazł niemal niewidoczny szew. Próbował rozkręcić pojemnik, ale nadaremno. Fowler zawołała o dwa duże klucze nastawne. Wspólnymi siłami oddzielili denną komorę, przekręciwszy końce pojemnika w przeciwnych kierunkach. Wewnątrz znajdowała się ciemnobrązowa cierpka pasta. - To - Shan wskazał głową Tana, który stał trzydzieści metrów dalej, dyrygując maszynerią - uczyni naszego pułkownika bohaterem. Morderstwo jest tylko morderstwem. Ale przemyt narkotyków to problem wagi państwowej. Fowler była blada jak trup. Kincaid zbliżył się chwiejnym krokiem. Chwycił inny cylinder i otworzył go tak, jak zrobili to Shan i Fowler, potem trzeci. Przy czwartym zaczął drżeć. Wcisnął dłoń do środka i wyciągnął ją, pokrytą gęstą mazią. - Świnie - jęknął. - Małe, chciwe gnojki. - Jak powiedziałem, tylko pan był w dobrych stosunkach zarówno z Klubem Bei Da, jak i z kimś bliskim purbom. - Shan ściągnął z szyi khatę Amerykanina. - Nakarmili pana informacjami o ofiarach, a pan przekazał je Jansenowi. Jansen przekazał z kolei purbom, a oni zapisali je w Księdze Lotosu. Ale one nie miały trafić do tej księgi. Były przeznaczone dla pana. Dlatego, że wiedzieli, że musi pan wierzyć w to, co pan robi. Nie zrobiłby pan tego, gdyby pan wiedział, że chodzi tylko o przyspieszenie ich awansu. Nie. Zrobił pan to, aby ukarać winnych. Zrobił pan to dla swojej sprawy. Tyle że z prokuratorem Jao zaszedł pan za daleko. Myślę, że łatwo było ich przekonać, by zwabili go na Szpon Południowy. Ostatecznie, nawet jeśli skutkiem zabicia Jao na budowanej przez Czterysta Czwartą drodze miała być odmowa pracy tybetańskich więźniów i sprowadzenie pałkarzy, pana przyjaciel major nadal panowałby nad sytuacją, nadal mógłby zachowywać pozory, nie wyrządzając prawdziwej krzywdy Tybetańczykom, prawda? Ale świątynia czaszek to co innego. To ich zaniepokoiło, gdyż tak wiele tego złota trafiało do ich kieszeni. To, co zrobił pan z jego głową, groziło odcięciem ich złotonośnego źródła. Musieli dać panu nauczkę. Może uznali, że już pana nie potrzebują. Tak więc poszli do kryjówki i uszkodzili kostium, po czym zawiesili koncesję. A kiedy próbował pan wrócić po kostium, strzegły go psy. Ugryzły pana w ramię. Nie zranił się pan o skałę. Ugryzł pana pies. - Upuścił khatę na ziemię obok Kincaida i spojrzał na Fowler. Jak ona nazwała Kincaida? Zagubioną duszyczką, która znalazła swój dom. W oczach Kincaida wciąż jeszcze tliła się resztka buntu.
|
Wątki
|