Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Już od
rana warowałem pod stodołą i stojąc w otwartych wrótniach, patrzyłem, jak starszina Iwan raz po raz przykłada szpikulec w te miękkie dołki za rogami, a po każdym uderzeniu wychodzi zapalić przed stodołę, a jego pomocnicy obdzierają skóry, odrzynają łby, jak z czeluści wywalają z brzuchów stosy poskręcanych flaków, od których powietrze zanosiło się odorem skisłej karmy, rozcinają kołyszące się na łańcuchach wielkie bryły na dwie połówki i układają na inne połówki. I tak przyzwyczaiłem się do tego widoku, że już mi krów nie było żal, bo w myślach miałem tylko ten łeb, który stąd wyniosę, jeśli samochód nie przyjedzie. A każdy z tych odrzynanych łbów mógł być właśnie tym, który widziałem już niesiony w swoich rękach, biegnę z nim do domu, strach i radość na przemian czuję, serce wali mi młotem i wołam od progu: - Mama, łeb przyniosłem! - O, to będzie móżdżek z cebulką i ozór w sosie chrzanowym, i zupa na kościach. Mój Boże, tak dawnośmy móżdżku nie jedli. 56 I czasem tylko, jeśli któraś z krów nie miała siły sama przejść z łąk do rzeźni i ciągnęli ją jak kłodę po murawie za powróz u rogów, już półmartwą, a jeszcze z resztkami nadziei w gasnących oczach, że ją może ciągną w dalszą drogę do Rosji, ogarniały mnie wyrzuty sumienia. Pocieszałem się jednak tym, że to niemiecka krowa, a niemieckie krowy spłacają tylko wojnę, jak mówili żołnierze. I mówili, że gdyby sto lat gnał, i stado za stadem, jeszcze by nie spłaciły. Szli razem z tymi krowami na piechotę, w kurzu, w skwarze, ledwo ciągnąc nogami, niektórzy utykali, a tylko jeden zwykle jechał na koniu, na przedzie lub na końcu stada. I kto wie, może nawet żal im było tych krów, bo bronili ich, gdy się ludzie dziwili: - To takie marne te niemieckie krowy? A wojsko było takie prymne. Aż miło było popatrzeć. - Przez drogę tylko zmarnowane. Ale tłuste były. Tak samo starszina Iwan, patrząc nieraz na łąki, gdzie leżało uwalone ze zmęczenia stado, jakby odkrywał drugą stronę swojej rzeźnickiej duszy: - Tyle krów. Tyle krów. A wszystko za winy ludzi. Dobrze, że już koniec wojny. - I może dzięki temu współczuciu dla krów czasem i mnie życzliwie zauważył. - A ty masz gdzie dom? - kiedyś mi się spytał. - Tam, pod wzgórzem. - Wyciągnąłem rękę, lecz nie mogłem mu pokazać, gdyż stodoła zasłaniała. Zresztą i tak by pewnie nie odwrócił głowy, a może pytał jedynie z tęsknoty za słowami, bo przeważnie milczał, no, i zabijał te krowy, to mógł się w końcu stęsknić za słowami. - A mój, widzisz, daleko. Z brzegu wsi zaraz stoi. U nas płasko, nie ma wzgórz. A piec u was jest? A u mnie szeroki. Wszyscy na nim zimą śpimy. - W miarę dalszych słów coraz wyraźniej mówił jak do dorosłego. Być może, 57 wojna nauczyła go nie odróżniać dzieci od dorosłych albo mówił tylko do swoich myśli. - Dojdę do wsi, to trzeba będzie kogoś posłać, że wracam. Niech tam wodę szykują na mycie, garnki nastawiają. Dobrze, żeby wcześniej mieli jakiś znak, że wracam. Wychodziłem na wojnę, to drzwi od sieni skrzypiały. Ale nie było już czasu nasmarować. Wrócę, to nasmaruję. Albo nowe zawiasy wykuję. No, to mogłyby zaskrzypieć, że wracam. Nie tak ni stąd, ni zowąd wracasz, a drzwi nawet nie zaskrzypią, to nie wiadomo, za życia wracasz czy po śmierci. Serce może pęknąć. A już babom serca pękają z byle czego. U baby serce kruche, aby na nitce uwieszone. Zakołysze się i koniec. Tu w sobie nieraz dwie baby, piersi, zad i wszystkiego jak u dwóch, mogłaby ciebie, frontowego, przez siebie przerzucić, wódkę goli jak chłop, a serce taka większa łza. Jeszcze dzieci ci rodzi. Dzieciom nie, bo dzieci nie poznają cię po takiej wojnie, ty, nie ty. Wtulają się tylko w matkę, a serca przenoszą w jej serce, jakby przefruwały z gałązek do gniazda. Musisz ich od nowa potem uczyć, że to ty. Nie było takiej wojny na świecie. To i znak musi być, że wracasz, bo może już nie spodziewali się, że wrócisz. Z wojny zresztą zawsze powinien być znak, że się do domu wraca. Ale tylko żywym drzwi skrzypią, gdy wracają. Umarli wracają przez ściany, dach,
|
WÄ…tki
|