Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
To położenie, w którym każde małżeństwo pozostaje przez dłuższy lub krótszy okres, będzie punktem wyjścia naszego dzieła, a zarazem zakończeniem tych ogólnych uwag. Rozumny człowiek powinien sam umieć odgadnąć owe tajemne wskazówki, niedostrzegalne oznaki i mimowolne wyznania, jakie zdradza wówczas zachowanie żony; następne bowiem rozmyślanie zdoła nakreślić zaledwo najgrubsze rysy tych niebezpiecznych objawów, na użytek początkujących adeptów szczytnej umiejętności małżeństwa. 70 ROZMYŚLANIE ÓSME Pierwsze oznaki Podczas kiedy żona przebywa ową kryzys, w której zostawiliśmy ją przed chwilą, ty kołyszesz się słodkim uczuciem spokoju i bezpieczeństwa. Słonce ukazało ci tyle razy pogodne oblicze, iż zaczynasz wierzyć, że może ono świecić dla całego świata. Powoli przestajesz zwracać na najmniejsze czynności żony tę wytężoną uwagę, jaką zrazu podsycał w tobie pierwszy ogień namiętności. To uczucie nie dozwala wielu mężom dostrzec nieomylnych oznak, które w usposobieniu żon zwiastują zbliżanie się pierwszej burzy; toteż stan ten rzucił w szpony Minotaura więcej mężów niż wszystkie sposobności, dorożki, kanapki i kawalerskie mieszkanka. Ta obojętność na niebezpieczeństwo ma źródło i do pewnego stopnia usprawiedliwienie w pozornym spokoju, jaki panuje dokoła. Tymczasem spisek, uknuty przeciw tobie przez nasz milion bezżennych i wygłodzonych osobników, posuwa się wciąż naprzód, jak gdyby kierowany jedną myślą. Chociaż wszystkie te gagatki są nawzajem swymi wrogami i chociaż nie wiedzą o swym istnieniu, jakiś instynkt daje im hasło solidarnego działania. Skoro dwoje osób się pobiera, wówczas siepacze Minotaura, młodzi i starzy, mają zazwyczaj tę uprzejmość, aby młodych małżonków zostawić w zupełności samym sobie. Spoglądają oni na męża jak na wyrobnika, którego zadaniem jest obrobić z grubsza, oszlifować, ująć w formę i oprawić ten diament, który później przechodzić będzie z ręki do ręki, aby wreszcie zabłysnąć w słońcu powszechnego zachwytu. Toteż widok młodej pary bardzo w sobie zakochanej budzi zawsze radość wytrawnych wyjadaczy kawalerskiego chleba; w głowie im nie postanie przeszkadzać komuś w tej pracy, która ma wyjść na korzyść społeczeństwa. Wiedzą również, iż gwałtowny deszcz pada zazwyczaj krótko, i trzymają się wówczas na uboczu, jakby w zasadzce, śledząc z niesłychaną przebiegłością moment, w którym młodzi oblubieńcy zaczną sobie przykrzyć rozkosze siódmego nieba. Przenikliwość, z jaką kawalerowie wyczuwają chwilę, w której północny wiatr zaczyna studzić małżeńskie zapały, da się porównać jedynie z zaślepieniem, jakie opanowuje mężów właśnie w chwili, gdy wschodzi dla nich na firmament wrogi miesiąc kwietniowy. Istnieje pewien stan dojrzałości dla pokus miłosnych, który trzeba umieć odczekać. Ten jest wielkim człowiekiem, kto posiada sztukę ocenienia i wyzyskania okoliczności. Owi pięćdziesięciodwuletni kawalerowie, których przedstawiliśmy jako tak niebezpiecznych, rozumieją na przykład doskonale, że ten sam mężczyzna, którego miłość kobieta w danej chwili wyniośle 71 odtrąca, byłby przyjęty z otwartymi ramionami, gdyby się zjawił w trzy miesiące później. Ale i to trzeba przyznać, że zazwyczaj małżonkowie zdradzają oziębłość z tą samą naiwnością, z jaką popisują się swymi zapałami. W czasie kiedy przebiegałeś ze swoją panią czarujące krajobrazy siódmego nieba, w których, zależnie od usposobień (patrz poprzednie rozmyślanie), przebywa się czas dłuższy lub krótszy, nie pojawialiście się w towarzystwie wcale albo bardzo mało. Szczęśliwi w swoim gniazdku, jeśli opuszczaliście je na chwilę, to tylko po to, aby na wzór pary kochanków wymknąć się gdzieś na kolacyjkę, do teatru, na wieś itd. Z chwilą, z którą wracacie, razem lub oddzielnie, na łono towarzyskiego życia, gdy zaczynacie pilnie odwiedzać bale, zabawy i wszystkie owe czcze uciechy wymyślone na to, aby oszukać pustkę serca – jasną jest rzeczą dla każdego interesowanego, iż żona twoja szuka rozrywki, że zatem dom i małżeństwo zaczynają ją nudzić. Tu chytry kawaler wie, że zrobiono już pół drogi. Znajdujesz się w tym punkcie, iż lada moment możesz wpaść w szpony Minotaura, a żona twoja zbliża się do. fałszywego kroku: to znaczy, że przeciwnie, raczej bardzo pewnym krokiem będzie szła do celu, że odtąd całe jej postępowanie będzie oparte na zdumiewająco głębokich obliczeniach, o których ty mieć nie będziesz najmniejszego pojęcia. Od tej chwili żona twoja nie uchybi zewnętrznie żadnemu ze swych obowiązków i będzie dbała tym więcej o pozór cnoty, im mniej będzie jej czuła w głębi serca. Niestety! powiada Crebillon: Trzebaż dziedziczyć po tych, których się morduje! Nigdy nie ujrzysz jej równie dbałą o to, aby ci się przypodobać. Za tę szczerbę, jaką potajemnie
|
WÄ…tki
|