X


osobliwa historia...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Berling pisze: „Starania o księdza wszcząłem na prośby Ŝołnierzy jeszcze w maju. Poszukiwania wdroŜone przez śukowa uwieńczyło nareszcie powodzenie i w końcu
czerwca przybył do nas
154
młody, bardzo sympatyczny i zapalony do swojego nowego zadania zakon-nik-misjonarz, ks.
Kubsz. Przyjechał samochodem w nowiutkiej sutannie i przystąpił od razu do zorganizowania słuŜby duszpasterskiej. Zorganizował ją zresztą szybko i bardzo dobrze. Ku mojemu
wielkiemu zdziwieniu Ŝołnierze przyjęli go z duŜą rezerwą. Nie mogłem tego zrazu
zrozumieć, biorąc pod uwagę bardzo gorące prośby i nalegania w tej sprawie, z jakimi
zwracali się Ŝołnierze do oficerów oświatowych i do mnie osobiście na kaŜdym zebraniu, w
którym brałem udział. Dopiero powoli sprawa się wyjaśniła. Powodem był samochód i nowa
sutanna. Ci, którzy mieli okazję widzieć księdza na zesłaniu, pamiętali go jako takiego
samego oberwańca w fuf aj ce, jakimi byli oni sami. Nic dziwnego, Ŝe nowiuteńki strój
liturgiczny księdza wydał im się podejrzany i stąd to zimne przyjęcie. Jednym słowem śuków przedobrzył. Ks. Kubsz jednak szybko się zorientował i potrafił przełamać lody".
Zupełnie inaczej relacjonuje sprawę Włodzimierz Sokorski. Według niego, ksiądz został po
prostu porwany ze swojej parafii i ciupasem dowieziony do Sielc, gdzie ze zdumieniem, gdyŜ
—jak łatwo moŜna się domyśleć — spodziewał się zupełnie czego innego, stwierdził, Ŝe
powierza mu się duszpasterstwo w polskim wojsku. Z początku — dodaje Sokorski — nikt
nie wierzył, Ŝe jest to prawdziwy ksiądz. Dopiero „obwąchały go" fizylierki i potwierdziły autentyczność. „Baby zawsze księdza poznają". Księdzu Kubszo-wi przerobiono niewygodne imię Wilhelm na Franciszek, pozostawiając jednak znaczną swobodę działania. Ograniczono
ją dopiero grubo później, kiedy odwaŜył się na protesty przeciwko uznaniu linii Curzona za wschodnią granicę Polski. W kaŜdym razie była I Dywizja jedyną formacją pozostającą pod
dowództwem radzieckim, mającą własną obsługę religijną.
Pisze Berling: „Wiedzieliśmy z własnej obserwacji i z doświadczenia wyniesionego z armii
Andersa, kto do nas przyjdzie i jacy to będą ludzie. Zdawaliśmy sobie sprawę, Ŝe w ogromnej
większości będą to synowie i ojcowie z rodzin deportowanych w głąb Rosji, z zajętych przez wojska radzieckie obszarów przedwojennej Polski. Często byli oni głęboko krzywdzeni,
cierpieli biedę i niedostatek, wielu spośród nich w dramatycznych nieraz przejściach straciło swoich najbliŜszych, a wszyscy Ŝyli dotąd i zostawili swoje rodziny w bardzo trudnych i
bardzo cięŜkich warunkach [...]. Szli ku nam ocięŜałym krokiem, krokiem ludzi bardzo
zmęczonych. Widok był raczej niezwykły. W miarę jak się zbliŜali, zaczęliśmy odróŜniać
poszczególne części ich garderoby:
155
nakrycia głowy, ubrania, obuwie. Wszystko to juŜ dawno przeŜyło swój wiek. Termin
»łachmany« byłby przesadą, ale nie bardzo odbiegał od właściwego określenia. W rękach
mieli węzełki, na plecach worki. Kilku niosło obwiązane sznurkami pudła, które kiedyś
pewnie były walizkami". Mamy najwyŜsze wątpliwości co do wiarygodności i uczciwości
Wspomnień generała Zygmunta Berlinga, w tym przypadku jednak rzetelnie opisuje
rzeczywistość.
Nie co innego pisze emigracyjny historyk Władysław Pobóg-Malinow-ski: „Formacje te
odegrały tragiczną rolę narzędzia w ręku Stalina; budzić to moŜe róŜne zastrzeŜenia, nie
usuwa to ich jednak poza nawias najnowszych dziejów polskich, w ogóle posępnych i
głęboko tragicznych. Dywizja pierwsza »im. Tadeusz Kościuszki« tworzyła się w Sielcach,
koło Riazania; kierowano do niej Polaków, którym poprzednio zamykano drogę do armii
Andersa, wyszukiwano teŜ dla niej po całej Rosji obywateli sowieckich polskiego
pochodzenia, często całkowicie juŜ zrusyfikowanych".
Losy tych ostatnich są zresztą dość ciekawe. Oddajmy jeszcze raz głos Bolesławowi Dańce,
który naleŜał właśnie do zrusyfikowanych: „Takich jak ja było w dywizji więcej, a
szczególnie oficerów. Nazywano nas ruskimi Polakami. Do niektórych przymiotnik ten
pasował, bo wielu nie znało nawet polskiego języka. Być moŜe zapomnieli, moŜe u nich w
domu tym językiem juŜ nie mówiono, albo nie było wolno. Ale nazwiska to przewaŜnie mieli
polskie: Piotrowski, Galicki, Sawicki, Siwicki, Nowicki, Orłowski itp. [...] Z kaŜdym dniem przybliŜał się czas wkroczenia na ziemie polskie. Ciekawy byłem, jak ta Polska wygląda, bo przecieŜ nigdy jej nie widziałem. Pamiętałem z opowiadań rodziców, krewnych, sąsiadów
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.