Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
.. Czekaj, nie mów... Trzyma je i pokazuje portrety swoich dzieci, aż im mózgi eksplodują.
- Tak. Osobiście zawsze się zastanawiałem, jak to się dzieje. -Victor przerzucił kolejne strony. - Myślę, że kiedy już tysięczny raz powiesz „Rzeczywiście, oczy ma całkiem jak twoje”, zaczynasz marzyć o samobójstwie. - Strasznie dużo wiesz, Victorze - stwierdził z podziwem Myślak. - Dziwię się, że wciąż jesteś studentem. - E... No tak. Hm... Miałem pecha przy egzaminach i tyle. - No dalej. Zapytaj jeszcze o coś. Victor zastanowił się. - Gdzie leży Holy Wood? - zapytał. Myślak zamknął oczy i uderzył pięścią w czoło. - Czekaj, zaraz... Nic nie mów... - Otworzył oczy. - Co to znaczy „Gdzie leży Holy Wood”? - spytał. - Nie pamiętam żadnego Holy Woodu. Victor spojrzał na stronę. Nie było tam ani słowa o Holy Woodzie. - Mógłbym przysiąc, że słyszałem... Chyba myślałem o czymś kmym - dokończył niepewnie. - To przez te powtórki. - Fakt. Naprawdę można mieć dosyć, nie? Ale warto się starać, żeby zostać magiem. - To prawda - zgodził się Victor. - Nie mogę się doczekać. Myślak zatrzasnął książkę. - Deszcz przestał padać - zauważył. - Chodź, przejdziemy przez mur. Możemy się chyba napić. Victor pogroził mu palcem. - Ale tylko jedno piwo. Trzeba być trzeźwym - dodał. - Jutro końcowe egzaminy. Musimy zachować jasny umysł. - Ha! - zgodził się Myślak. Oczywiście, jest rzeczą bardzo ważną, by do egzaminu przystępować na trzeźwo. Wiele obiecujących karier w zamiataniu ulic, zbieraniu owoców czy graniu na gitarze w przejściach podziemnych rozpoczęło się od braku zrozumienia dla tego prostego faktu. Jednak Victor miał szczególne powody do czujności. Mógłby przecież popełnić błąd i zdać. Zmarły wuj zostawił mu niewielką fortunę w zamian za to, że nie zostanie magiem. Nie zdawał sobie z tego sprawy, kiedy pisał testament, ale tak właśnie zrobił. Myślał, że pomaga siostrzeńcowi skończyć studia, jednak Victor Tugelbend okazał się bardzo inteligentnym, choć nietypowym młodzieńcem. Rozumował tak: Jakie są korzyści z bycia magiem? Owszem, zyskuje się niejaki prestiż, ale człowiek często znajduje się w niebezpiecznych sytuacjach i z całą pewnością zawsze narażony jest na śmierć z rąk innego maga. Nie podobała mu się rola powszechnie szanowanych zwłok. Z drugiej strony... Jakie są zalety i wady bycia studentem magii? Ma się dużo wolnego czasu, sporo swobody w kwestiach picia dużych ilości piwa i śpiewania sprośnych piosenek, nikt nie próbuje człowieka zabić - chyba że w zwykłym, codziennym ankh-morporkańskim stylu, a dzięki spadkowi ma się też zagwarantowane skromne, lecz dostatnie życie. Oczywiście, trudno liczyć na prestiż, ale przynajmniej jest się żywym, żeby zdawać sobie z tego sprawę. Dlatego też Victor poświęcił sporo energii na studiowanie najpierw warunków testamentu, a potem bizantyjskich regulaminów egzaminacyjnych Niewidocznego Uniwersytetu oraz wszystkich tematów egzaminów z ostatnich pięćdziesięciu lat. W końcowych egzaminach, aby zdać, należało zdobyć 88 procent punktów. Oblanie jest łatwe. Każdy idiota sobie z tym poradzi. Wuj Victora nie był durniem. Jeden z wymienionych w testamencie warunków stwierdzał, że jeśli Victor choć raz osiągnie rezultat gorszy niż 80, strumyk pieniędzy wyschnie jak ślina na gorącej blasze. W pewnym sensie zwyciężył. Niewielu studentów uczyło się tak pilnie jak Victor. Mówiono, że swoją wiedzą dorównuje niektórym najsłynniejszym magom. Długie godziny spędzał na lekturze grimoire’ów w Bibliotece. Słuchał wykładów, aż mógłby cytować je z pamięci. Kadra naukowa uważała go za najzdolniejszego i z pewnością najpilniejszego studenta od dziesięcioleci. A na kolejnych egzaminach końcowych starannie i kompetentnie uzyskiwał wynik 84. To było niesamowite. *** Nadrektor dotarł do ostatniej kartki. - Aha. Rozumiem - odezwał się w końcu. - Żal chłopaka, co? - Chyba nie całkiem pan zrozumiał, o co mi chodziło - powiedział kwestor. - To całkiem oczywiste. Co roku jest o włos od zaliczenia. - Nadrektor sięgnął po kartkę. - Zresztą tu jest napisane, że zdał trzy lata temu. Dostał 91. - Tak, ale się odwołał. - Odwołał się? Bo zdał?! - Jego zdaniem egzaminatorzy nie zauważyli, że źle wymienił odmiany alotropowe oktironu w pytaniu szóstym. Powiedział, że nie mógłby żyć z takim ciężarem. Że do końca jego dni dręczyłaby go świadomość, że zdał nieuczciwie, pokonując lepszych i godniejszych studentów. Zauważy pan, że w kolejnych dwóch egzaminach dostał tylko 82 i 83. - A to dlaczego? - Uważamy, że z ostrożności, mistrzu. Nadrektor zabębnił palcami po blacie. - To niemożliwe - rzekł. - Nie możemy dopuścić, żeby ktoś kręcił się tutaj i prawie był magiem, i jeszcze śmiał się z nas pod... pod... Co to jest, pod czym ludzie się śmieją? - Całkowicie się z panem zgadzam - zapewnił kwestor. - Musimy go sparodiować - zdecydował nadrektor. - Spacyfikować, mistrzu - poprawił go kwestor. - Sparodiowanie oznaczałoby wygłaszanie o nim pogardliwych i ośmieszających uwag. - Tak jest. Słusznie myślisz. Tak właśnie zrobimy. - Nie, mistrzu. To on nas parodiuje, więc my go spacyfikujemy. - Słusznie. To sparodiuje sytuację. Kwestor westchnął ciężko.
|
Wątki
|