Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
I na szubienicy wraz z
towarzyszami swymi w tejże wsi Kamesznicy skończył w młodych latach. 62. [ZAKUTA-ZARZECKI] W podaniu ludowym zachowała się pamięć sławnego w Górach Świętokrzyskich rozbój- nika. Zwie go podanie Zakuta-Zarzecki lub po prostu tylko Zakuta. Pochodził z dostojnego, pańskiego rodu. O mil kilka od Łysej Góry stał zamek jego ojca, tam się chował ze starszym bratem, ale brat jego był słaby i wątły, Zakuta czerstwy, krzepki i silny. Matka obu synów zarówno kochała, domownicy najwięcej Zakutę, ojciec stary wojewoda starszego tylko, bo do niego był podobny. Umarła matka, dzieci płakały, ale dłużej Zakuta płakał. Ojciec po pogrzebie żony wyje- chał na pocieszenie na dwór króla do Krakowa, synowie zostali pod okiem starego dworzani- na. W kilka dni wraca wojewoda i widzi, że Zakuta starszego brata przewrócił i bije. Roz- gniewany kazał go przyprowadzić do zamku i tam srodze ukarał, bity rózgami aż do krwi ani syknął z bólu. Kiedy go puszczono, wieczorem znikł z zamku, żupanik nad strugą głęboką rzucony i czapka pływająca świadczyły, że śmierć w niej znalazł. Ojciec zbladł tylko, ale nie płakał, stary dworzanin gorzko płakał, starszy brat się cieszył, że już go bić młodszy więcej nie będzie. Wojewoda odtąd nie wyszedł krokiem za zamek, modlił się częściej w kaplicy miejscowej i w wieczór jesienny, kiedy się czuł słabszym, kazał przywołać starego dworza- nina. 143 – Ja dziś, jutro umrę, we śnie widziałem nieboszczkę żonę moję, ona mi powiedziała, że syn mój młodszy żyje, żem go zgubił na ciele i duszy, bo uciekłszy z zamku jest dziś rozbój- nikiem. I wyrzekłszy te słowa niedługo skonał. Wspaniały był pogrzeb starego wojewody, pochowano go w kaplicy zamkowej, na dzie- dzińcach stały stoły suto zastawione, stypę hojną obchodzono. Wieczorem stary dworzanin szedł do kaplicy pomodlić się na grobie zmarłego pana, wszedłszy, widzi klęczącego mło- dzieńca, jak się modli i płacze. Poznał go od razu, był to on młodszy panicz, co zniknął przed laty z zamku, a poznał go od razu, bo bardzo był podobny do nieboszczki wojewodziny. Był cały uzbrojony; jak spostrzegł starca, zmarszczył czoło, sięgnął za pistolet, ale widząc pokor- nie stojącego dworzanina, przystąpił, ścisnął za rękę i zniknął z zamku. A już od roku drżała cała w Sandomierskiem okolica przed imieniem śmiałego zbójcy Za- kuty, cuda o nim opowiadano, posuwał się ze swoją bandą aż pod Sandomierz i Kraków. Król polski wydał rozkaz schwytania go i bandy jego i oddział wojska przybył do zamku, rotmistrz wręczył pismo nakazujące młodemu wojewodzie objąć dowództwo nad wojskiem i nad zebraną szlachtą i chłopami, a obławą ogarnąć wszystkich zbójów. Stary dworzanin płakał w kącie, bo widział, jak brat na brata rodzonego będzie następo- wał, ale nic nie mówił. Wyruszył młody wojewoda cicho z zamku, tydzień cały słyszano strzały po lasach świętokrzyskich, ale coraz smutniejsze wieści przychodziły do zamku. Za- kuta rozbił wojsko i obławę, w niedzielę w czasie nabożeństwa przyniesiono na noszach bu- kowych i wojewodę młodego, rannego od kuli samego Zakuty, i rotmistrza zabitego, i kilka wozów rannych, a tej nocy rogi myśliwskie bandy Zakuty wygrywały pieśń pod samą bramą zamkową. Wszyscy za murami drżeli ze strachu. Stary dworzanin z okna jednej baszty po- znał młodszego panicza na koniu jadącego na czele swej bandy i teraz przekonał się, że to on jest Zakutą. Król niedługo przysłał jeszcze surowszy rozkaz, dwóch rotmistrzów i więcej wojska. Wojewoda zaledwo wyleczony wsiadł znów na konia. Bito się dziesięć dni i Zakutę schwyta- no. Postrzelony w nogę uchodzić nie mógł, przywieziono go do zamku okutego i omdlałego. Dwudziestu jego towarzyszy skazano na szubienicę, co do Zakuty posłano do króla o rozkaz. Ale stary dworzanin wszedł do więzienia, zbudził śpiącego, a nakarmiwszy i napoiwszy zgłodniałego i spragnionego, gdy Zakuta porwał kajdany jak nitki, wyprowadził go na wieżę. Tu zapłakał Zakuta, bo widział, jak konali jego towarzysze na szubienicy.
|
Wątki
|