- Grzeczny pies nie zadaje pytań swej pani...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Ja rzucam patyk, ty go przynosisz. Ja mówiÄ™ "zabij", ty zabijasz. Tak? Tak. - Jej uÅ›miech ograniczyÅ‚ siÄ™ do bÅ‚ysku zÄ™bów. - Czy bÄ™dÄ… jakieÅ› trudnoÅ›ci z przejÄ™ciem PaÅ‚acu? Stacjonuje tam Le­gion Panarch, tysiÄ…c mężczyzn, Å›piÄ… na korytarzach, w salach wystawowych, na dziedziÅ„cach. Nie masz aż tylu tych twoich BiaÅ‚ych PÅ‚aszczy.
- Oni... - Musiał przerwać i połknąć ślinę. - Oni nie przysporzą kłopotów. Uwierzą, że Amathera została wybrana przez Zgromadzenie. To Zgromadzenie...
- Nie zanudzaj mnie, Jaichimie. Nie obchodzi mnie, czy wymordujesz całe Zgromadzenie, bylebyś tylko utrzymał Pałac Panarch. Kiedy się przenosisz?
- To... MinÄ… trzy, cztery dni, zanim Andric dostarczy gwarancje.
- Trzy albo cztery dni - mruknęła, po części do siebie.
- Bardzo dobrze. Nieco dÅ‚uższa zwÅ‚oka w niczym nie za­szkodzi.
Zastanawiał się właśnie, o jakiej to zwłoce ona mówi, i w tym momencie usunęła ten niewielki kawałek gruntu, jaki wciąż jeszcze miał pod stopami.
- Przejmiesz władzę nad Pałacem i przegonisz zeń tych chwackich żołnierzy Panarch.
- To niemożliwe - wystÄ™kaÅ‚, a ona poderwaÅ‚a jego gÅ‚o­wÄ™ tak mocno, że nie wiedziaÅ‚, czy zaraz pÄ™knie mu kark, czy raczej wÅ‚osy oderwÄ… siÄ™ od czaszki. Nie próbowaÅ‚ siÄ™ opierać. KÅ‚uÅ‚o go tysiÄ…c niewidzialnych igieÅ‚ w twarz, pierÅ›, plecy, ra­miona, nogi, wszÄ™dzie. Niewidzialnych, ale czuÅ‚ z caÅ‚Ä… pew­noÅ›ciÄ…, że wcale przez to nie mniej realnych.
- Niemożliwe, Jaichimie? - spytaÅ‚a cicho. - Niemoż­liwe to sÅ‚owo, którego nie lubiÄ™ sÅ‚yszeć.
IgÅ‚y wkrÄ™ciÅ‚y siÄ™ gÅ‚Ä™biej; jÄ™knÄ…Å‚, ale musiaÅ‚ wyjaÅ›nić. To, czego ona chciaÅ‚a, byÅ‚o niemożliwe. ZaczÄ…Å‚ aż sapać w ushzż­nym poÅ›piechu.
- Amathera, gdy już zostanie jej nadany tytuł Panarch, przejmie władzę nad Legionem. Jeśli spróbuję przejąć pałac, skieruje żołnierzy przeciwko mnie, a Andric jej pomoże. Nie ma sposobu, bym się obronił przed Legionem Panarch i tym, co Andric jest w stanie wykroić z fortów Pierścienia.
Przypatrywała mu się tak długo, że aż zaczął się pocić. Nie odważył się wzdrygnąć, prawie nie mrugał nawet; ten tysiąc ostrych, drobniutkich ukłuć nie pozwalał.
- Z Panarch się rozprawimy - powiedziała wreszcie. Igły zniknęły, a ona wstała.
Carridin również wstał, usiłując się nie chwiać. Może uda się dobić jakiegoś targu; teraz ta kobieta wyglądała na chętną do usłuchania głosu rozsądku. Nogi mu drżały po przeżytym przed chwilą szoku, postarał się jednak, by jego głos zabrzmiał możliwie jak najbardziej stanowczo.
- Nawet gdybyś potrafiła wpłynąć na Amatherę...
Przerwała mu.
- PowiedziaÅ‚am ci, że masz nie zadawać pytaÅ„, Jaichimie. Grzeczny pies jest posÅ‚uszny swej pani, nieprawdaż? ObiecujÄ™ ci, że jeÅ›li nie okażesz posÅ‚uszeÅ„stwa, to bÄ™dziesz mnie jeszcze bÅ‚agaÅ‚, bym znalazÅ‚a jakiegoÅ› Myrddraala, żeby siÄ™ z tobÄ… po­bawiÅ‚. Rozumiesz mnie?
- Rozumiem - odparÅ‚, ciężko wzdychajÄ…c. Nadal wpa­trywaÅ‚a siÄ™ w niego, aż po chwili zrozumiaÅ‚ wreszcie. - Zro­biÄ™, jak każesz... pani.
Zaczerwienił się na widok jej przelotnego, pochwalnego uśmiechu. Ruszyła w stronę drzwi, odwracając się do niego plecami, jakby naprawdę był psem, i to psem pozbawionym zębów.
- Jak...? Jak siÄ™ nazywasz?
Uśmiech tym razem był czuły i zarazem drwiący.
- Tak. Pies powinien znać imiÄ™ swej pani. Nazywam siÄ™ Liandrin. Jednakże to imiÄ™ nie powinno nigdy zagoÅ›cić na war­gach psa. BÄ™dÄ™ z ciebie wielce niezadowolona, gdyby tak siÄ™ staÅ‚o.
Gdy drzwi siÄ™ zamknęły za niÄ…, zatoczyÅ‚ siÄ™ w stronÄ™ krzes­Å‚a z wysokim oparciem, intarsjowanym koÅ›ciÄ… sÅ‚oniowÄ…, i zwa­liÅ‚ siÄ™ na nie bezwÅ‚adnie. Brandy byÅ‚a tam, gdzie jÄ… zostawiÅ‚; tak go skrÄ™caÅ‚o w żoÅ‚Ä…dku, że pewnie by jÄ… zwymiotowaÅ‚. Z jakiegoż to powodu tak interesowaÅ‚a siÄ™ PaÅ‚acem Panarch? Może i niebezpiecznie o to pytać, ale nawet jeÅ›li oboje sÅ‚użyli temu samemu panu, nie mógÅ‚ do wiedźmy z Tar Valon czuć nic prócz wstrÄ™tu.
Nie wiedziaÅ‚a aż tak dużo, jak sÄ…dziÅ‚a. Z gwarancjami króla w rÄ™ku mógÅ‚ odpÄ™dzić Tamrina i armiÄ™ od swego gardÅ‚a, stra­szÄ…c ujawnieniem wszystkiego, podobnie zresztÄ… poradzi sobie z AmatherÄ…. Wciąż jednak mogli prowokować motÅ‚och do za­mieszek. Lord Kapitan Komandor zaÅ› mógÅ‚ siÄ™ ustosunkować bardziej niż nieprzychylnie wzglÄ™dem caÅ‚ej sprawy, mógÅ‚ na­brać przekonania, że Carridin siÄ™ga po wÅ‚adzÄ™ dla siebie. UkryÅ‚ gÅ‚owÄ™ w ramionach, wyobrażajÄ…c sobie Pedrona Nialla pod­pisujÄ…cego, wyrok Å›mierci na niego. AresztujÄ… go i powieszÄ… wÅ‚aÅ›ni ludzie. Gdyby tak udaÅ‚o siÄ™ zorganizować zabicie tej wiedźmy... Ale ona obiecaÅ‚a chronić go przed Myrddraalami. Znowu zebraÅ‚o mu siÄ™ na pÅ‚acz. Nawet jej tu nie byÅ‚o, a mimo to wciąż wiÄ™ziÅ‚a go w puÅ‚apce, jeszcze skuteczniej niż przed­tem, zacisnÄ…wszy mu na nogach stalowe szczÄ™ki, a na szyi pÄ™tlÄ™.
Jakieś wyjście istnieć musiało, ale gdziekolwiek szukał, natrafiał tylko na kolejne pułapki.
 
 
Liandrin sunęła przez korytarze niczym duch, z Å‚atwoÅ›ciÄ… unikajÄ…c sÅ‚użących i BiaÅ‚ych PÅ‚aszczy. Gdy wyszÅ‚a z paÅ‚acu maÅ‚ymi tylnymi drzwiami na wÄ…skÄ… uliczkÄ™ na jego tyÅ‚ach, wysoki, mÅ‚ody gwardzista popatrzyÅ‚ na niÄ… z ulgÄ… i jednoczeÅ›­nie z niepokojem. Subtelna sztuczka z poddawaniem umysłów sugestii - wystarczyÅ‚o trzasnąć strumyczkiem Mocy jak z bi­cza - w przypadku Carridina nie okazaÅ‚a siÄ™ potrzebna, przy­daÅ‚a siÄ™ natomiast do przekonania tego durnia, że powinien jÄ… wpuÅ›cić. UÅ›miechniÄ™ta, daÅ‚a mu rÄ™kÄ… znak, by pochyliÅ‚ siÄ™ bliżej. Chuderlawy gamoÅ„ wyszczerzyÅ‚ zÄ™by w uÅ›miechu, jak­by spodziewaÅ‚ siÄ™ pocaÅ‚unku, w uÅ›miechu, który wciąż trwaÅ‚ zastygniÄ™ty na jego twarzy, gdy cienkie ostrze przebiÅ‚o mu oko.
Zwinnie odskoczyÅ‚a, kiedy padaÅ‚ jak bezkostny worek wy­peÅ‚niony ludzkim ciaÅ‚em. Już nie mógÅ‚ nikomu o niej opowie­dzieć, nawet przypadkiem. Ani jedna plamka krwi nie splamiÅ‚a jej dÅ‚oni. Å»aÅ‚owaÅ‚a, że nie dysponuje takÄ… wprawÄ… w zabijaniu MocÄ… jak Chesmal, albo przynajmniej którymÅ› z mniej zna­czÄ…cych talentów Rianny. Dziwne to, że umiejÄ™tność zabijania MocÄ…, zatrzymywanie pracy serca albo gotowanie krwi w ży­Å‚ach, tak blisko siÄ™ wiÄ…zaÅ‚y z uzdrawianiem. Sama nie potrafiÅ‚a uzdrowić nic groźniejszego prócz zwykÅ‚ych otarć albo siÅ„ców; wcale jej to specjalnie nie interesowaÅ‚o.
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak ciÄ™ zÅ‚apiÄ…, to znaczy, że oszukiwaÅ‚eÅ›. Jak nie, to znaczy, że posÅ‚użyÅ‚eÅ› siÄ™ odpowiedniÄ… taktykÄ….