Garion rozważył jego słowa...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.

- Masz rację. Najpierw wyruszymy do Jaraksholmu. Potem odwiedzimy Rheon i utniemy sobie małą pogawędkę z tym Ulfgarem. Naprawdę chciałbym zobaczyć jegomościa, który uważa, że jest dość potężny, by zająć miejsce Chereka o Niedźwiedzich Barach.
ROZDZIAŁ 19
 
 
- Przykro mi, Kailu - powiedział Garion do przyjaciela, gdy siedzieli razem w królewskim gabinecie, zalanym blaskiem porannego słoń­ca - ale musisz wraz z braćmi pozostać w Rivie. Zabieram ze sobą prawie całą armię, więc ktoś musi być na miejscu, by zorganizować obronę miasta w razie, gdyby jakieś statki tych fanatyków nam się wymknęły. Twarz Kaila wykrzywił gniew.
- To nie jest prawdziwy powód, prawda? - spytał oskarżycielsko.
- Nie jedyny - przyznał Garion. - Wiem, jak kocha­liście swojego ojca i jak bardzo pragniecie zemścić się na ludziach, odpowiedzialnych za jego śmierć.
- To chyba naturalne?
- Oczywiście, ale podobne uczucia często ograniczają jasność myślenia. Sprawiają, że zaczynasz działać pochopnie i sam wystawiasz się na niebezpieczeństwo. Wasza rodzina przelała już dość krwi - najpierw twój brat Olban, potem Arell i wreszcie twój ojciec - więc nie zamierzam ryzykować.
Kail wstał. Jego oblicze poczerwieniało z powstrzymy­wanego gniewu.
- Czy Wasza Wysokość ma jeszcze dla mnie jakieś rozkazy? - spytał oschle.
Garion westchnął.
- Nie, Kailu. Nie w tej chwili. Wiesz, co masz robić.
- Tak, Wasza Wysokość. - Kail ukłonił się sztywno, odwrócił się i opuścił komnatę.
Drugimi drzwiami do gabinetu wszedł Belgarath.
- Nie był zachwycony - stwierdził Garion.
- Tak podejrzewałem. - Stary czarodziej wzruszył ramionami, drapiąc się po zarośniętym policzku. - Ale jest dla nas zbyt ważny tutaj, byśmy mieli narażać jego życie. Przez jakiś czas powścieka się, ale w końcu mu przejdzie.
- Czy ciocia Pol też zostaje? Belgarath skrzywił się.
- Nie. Uparła się, żeby jechać. Przynajmniej pozostałe panie mają dość rozsądku, by pojąć, że pole bitwy to nieodpowiednie miejsce dla kobiet. Myślę, że powinniśmy też zostawić tu Podarka. Ten młodzieniec zupełnie nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństwa, a to niedobra cecha, gdy dochodzi do walki. Lepiej się zbieraj. Właśnie zaczyna się odpływ i jesteśmy już niemal gotowi do drogi.
Gdy tego słonecznego poranka “Rybitwa” opuściła przystań, prowadząc za sobą flotyllę mocnych rivańskich statków, Garion i jego towarzysze zebrali się w przestronnej, nisko sklepionej kabinie, nachylając się nad mapami i oma­wiając strategię działania.
- Fiord prowadzący do Jarviksholmu jest wyjątkowo wąski - zawiadomił ich Anheg - i pokrętny bardziej niż tolnedrański traktat handlowy. Będziemy zmuszeni posuwać się bardzo wolno.
- A wtedy katapulty ustawione nad urwiskiem zatopią połowę floty - dodał ponuro Barak.
- Czy istnieje sposób, żeby podkraść się do miasta od tyłu? - spytał Hettar.
- Jest droga, prowadząca z Halbergu - odparł Ba­rak - ale jakieś pięćdziesiąt staj na południe od miasta przekracza kilka przełęczy. To idealne miejsca na zasadzkę.
Generał Brendig uważnie studiował mapę.
- Jaki jest w tym miejscu teren? - spytał, wskazując punkt po południowej stronie ujścia fiordu.
- Nierówny - stwierdził Barak - i stromy.
- Ten opis pasuje do prawie całego Chereku - za­uważył Silk.
- Czy da się go przebyć? - nalegał Brendig.
- Och, można się tam wspiąć, ale byłbyś dokładnie na widoku obsługi katapult. Zanim dotarłbyś na górę, czekała­by na ciebie cała armia.
- Nie, jeśli zrobiłbym to nocą - odrzekł generał.
- Nocą? - prychnął olbrzym. - Brendigu, czy na­prawdę chcesz zacząć uprawiać nocną wspinaczkę? W two­im wieku?
Brendig wzruszył ramionami.
- Jeśli to jedyny sposób, żeby tam dotrzeć. Mandorallen także oglądał mapę.
- Rzeknij, mój panie - powiedział, zwracając się do Baraka - czy północne zbocze również swą łagodnością dopuszcza wejście na szczyt?
Barak potrząsnął głową.
- To pionowa ściana.
- Zatem musimy odszukać inny sposób na wyelimino­wanie katapult po tej stronie. Rycerz zastanawiał się przez chwilę, po czym stwierdził z uśmiechem: - Dysponujemy środkami, aby tego dokonać.
- Ciekaw jestem, co masz na myśli - wtrącił król Fulrach.
- To najprostsze możliwe rozwiązanie, Wasza Wyso­kość. - Mandorallen uśmiechnął się promiennie. - Wciąg­nięcie machin oblężniczych na południowe zbocze byłoby trudne - szczególnie w ciemnościach. Zresztą to zupełniezbędne, zważywszy, iż wszystko, czego potrzeba do znisz­czenia wyrzutni z północnego urwiska, jest już na miejscu.
- Niezupełnie pojmuję, o co ci chodzi - przyznał Garion.
- A ja tak - stwierdził Hettar. - Musimy jedynie wspiąć się nocą na południowe urwisko, zdobyć katapulty i zacząć bombardować wyrzutnie po drugiej stronie fiordu.
- A kiedy już odwrócicie ich uwagę, ja wpłynę do środka, wyślę flotyllę branderów i spalę ich doki - dodał Anheg.
- Ale w ten sposób miasto pozostanie nietknięte - za­uważył powątpiewająco Fulrach.
Garion wstał i zaczął przechadzać się po kajucie, po­grążony w myślach.
- Kiedy już zaczniemy przerzucać kamienie nad fior­dem, a łodzie Anhega ruszą w stronę stoczni, zapewne przyciągnie to uwagę sporej części mieszkańców miasta, nie sądzicie?
- Rzekłbym, że to niemal gwarantowane - odparł Brendig.
- Czy zatem nie byłby to idealny moment, by zaatako­wać miasto z lądu? Wszyscy obrońcy zgromadzą się na murach od strony portu, pozostawiając na tyłach zaledwie kilka posterunków. Jeśli uderzymy dostatecznie szybko, możemy znaleźć się w środku, nim większość mieszkańców dostrzeże nasze przybycie.
- Doskonale, Belgarionie - mruknął król Cho-Hag.
- Trzeba to jednak dokładnie zgrać w czasie - zauwa­żył z namysłem Barak. - Musimy opracować metodę przekazywania wieści.
- To żaden problem, Baraku - poinformowała go ciocia Pol. - Zajmiemy się tym.
- Wiecie - stwierdził Anheg - sądzę, że to może zadziałać. Jeśli dopisze nam szczęście, zdobędziemy Jarviksholm w ciągu jednego dnia.
- Nigdy nie przepadałem za długimi oblężeniami - stwierdził Silk, starannie polerując jeden ze swoich pierś­cieni.
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.