Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
W pradawnej mowie powiedział, że jeśli nie przepłyną przez wodospad, urgale zabiją je i pożrą. Choć nie rozumiały wszystkiego, co mówił, doskonale pojęły znaczenie jego słów.
Śnieży Płomień i Tornac zarzuciły łbami i z żałosnym rżeniem wskoczyły do spienionej wody, z trudem walcząc o utrzymanie się na powierzchni. Murtagh schował miecz i skoczył za nimi. Jego głowa zniknęła pod pianą. Po sekundzie wynurzył się, plując na wszystkie strony. Urgale były tuż za plecami Eragona; słyszał chrzęst ich kroków na żwirze. Z ogłuszającym wojennym okrzykiem rzucił się za Murtaghiem, zamykając oczy na sekundę przedtem, nim jego ciało uderzyło w lodowatą wodę. Niewiarygodny ciężar wodospadu przygniótł mu ramiona, ryk wody napełniał uszy. Prąd przyparł go do dna. Pod kolanami czuł kamienie. Odepchnął się z całych sił i częściowo wynurzył z wody. Nim zdołał chwycić powietrze, kaskada znów go porwała. Widział jedynie spienioną biel, wokół niego kłębiła się piana. Rozpaczliwie próbował wynurzyć choć głowę. Płuca gwałtownie domagały się powietrza. Zdołał się tylko wznieść o kilka stóp, gdy powstrzymał go prąd. W panice zaczął machać rękami i nogami, walcząc z wodą. Ciężar Zar'roca i przemoczonego ubrania znów pociągnął go na dno. Eragon nie potrafił wypowiedzieć pradawnych słów, które mogły go ocalić. Nagle silna ręka chwyciła tył jego tuniki i pociągnęła w górę. Jego wybawiciel parł naprzód szybkimi, krótkimi uderzeniami. Eragon miał nadzieję, że to Murtagh, nie urgal. Razem wynurzyli się i upadli na kamienną plażę. Eragon dygotał gwałtownie. Całym jego ciałem wstrząsały dreszcze. Z prawej strony dobiegły go odgłosy walki. Obrócił się gwałtownie, oczekując ataku urgali. Na potwory na drugim brzegu - gdzie on sam stał jeszcze chwilę wcześniej - sypał się morderczy deszcz strzał, padających z niezliczonych szczelin w skalnej ścianie. Dziesiątki urgali pływały już w wodzie brzuchami do góry, najeżone drzewcami. Te po drugiej stronie spotkał podobny los. Żadna z grup nie mogła się wycofać. Były zupełnie odsłonięte, a z tyłu drogę blokowały im szeregi wojowników, którzy pojawili się znikąd w miejscu, gdzie jezioro niemal stykało się ze zboczami. Jedynie nieustanny deszcz strzał nie pozwalał najbliższemu Kullowi zaatakować Eragona. Niewidzialni łucznicy najwyraźniej chcieli powstrzymać napastników. - Akh Gunteraz dorzada - przemówił ochrypłym głosem ktoś obok Eragona. - Co oni sobie myśleli? Mogłeś utonąć. Eragon aż podskoczył ze zdumienia. Obok niego stał nie Murtagh, lecz niski mężczyzna, sięgający mu zaledwie do łokcia. Krasnolud starannie wykręcał wodę z długiej, splecionej w warkocze brody. Pierś miał masywną, okrywała go kurtka z metalowych kółek, odcięta na ramionach, tak by odsłonić potężne mięśnie. U szerokiego pasa wisiał topór bojowy. Okuta żelazem czapka z bawolej skóry, ozdobiona symbolem młota w otoczeniu dwunastu gwiazd, tkwiła mu na głowie. Nawet wraz z nią zaledwie przekraczał cztery stopy wzrostu. Spojrzał tęsknie na walczących. - Barzul. Jak bym chciał do nich dołączyć. Krasnolud! Eragon dobył Zar'roca i zaczął szukać wzrokiem Saphiry i Murtagha. W skale otwarły się dwuskrzydłowe, wysokie, grube na dwanaście stóp drzwi, ukazując szeroki tunel o sklepieniu wysokim na niemal trzydzieści stóp. Tunel niknął gdzieś w mrocznych głębinach góry. Rząd bezognistych lamp rozświetlił przejścia bladoszafirowym blaskiem padającym na wody jeziora. Saphira i Murtagh stali obok wylotu tunelu. Otaczała ich ponura grupa ludzi i krasnoludów. Obok Murtagha Eragon dostrzegł łysego, pozbawionego brody mężczyznę odzianego w fioletowo-złote szaty. Był wyższy niż inni ludzie i przykładał Murtaghowi sztylet do gardła. Eragon sięgnął po moc, lecz mężczyzna natychmiast zareagował. - Przestań! - rzucił ostrym, niebezpiecznym tonem. - Jeśli użyjesz magii, zabiję twojego czarującego przyjaciela, który był tak uprzejmy, że wspomniał, iż jesteś Jeźdźcem. Nie sądź, że nie zorientuję się, co planujesz. Niczego przede mną nie ukryjesz. - Eragon próbował coś powiedzieć, lecz mężczyzna warknął i mocniej przycisnął sztylet do gardła Murtagha. - Ani słowa! Jeśli cokolwiek powiesz bądź zrobisz bez mego rozkazu, on zginie. A teraz do środka. - Cofnął się do tunelu, ciągnąc za sobą Murtagha i nie spuszczając wzroku z Eragona. - Saphiro, co mam robić? - spytał szybko Eragon, gdy ludzie i krasnoludy podążyli w ślad za mężczyzną, prowadząc konie. - Idź z nimi - poradziła - i nie trać nadziei. Może przeżyjemy. Sama też weszła do tunelu, nie zważając na niespokojne reakcje otaczających ją wojowników. Eragon podążył za nią niechętnie, świadom, że tamci nie spuszczają z niego wzroku. Jego zbawca - krasnolud - szedł obok. Rękę cały czas trzymał na drzewcu topora. Kompletnie wyczerpany Eragon, potykając się, ruszył w głąb tunelu. Kamienne drzwi bezszelestnie zatrzasnęły się za jego plecami. Obejrzał się i w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą ział otwór, ujrzał jedynie gładką ścianę. Byli uwięzieni wewnątrz. Ale czy bezpieczni? W poszukiwaniu odpowiedzi
|
WÄ…tki
|