- Cóż, może przekąska postawi cię na nogi...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.

- Jaki ładny dzień - zauważył Jack, kiedy idąc Westminster Bridge Road ruszyli w kierunku parlamentu. Jak na początek angielskiej zimy dzień był rzeczywiście niezwykle jasny, a niebo czyste i bezchmurne. Od Tamizy zawiewał chłodny wiatr, lecz nie przeszkadzało to Jackowi. Miał na sobie gruby płaszcz i szalik. Zimny powiew wyrwał go z sennego odrętwienia. - Mówiłeś o kłopotach w pracy, Bas?
- Znaleźliśmy pluskwę, wyobrażasz sobie? Podsłuch dwa piętra pod moim gabinetem! Teraz przetrząsamy cały budynek.
- Takie czasy, kolego. KGB?
- Tego nie wiem - odrzekł Charleston, kiedy szli przez most. -Zaczęło się od tego, że leciał nam tynk z fasady, ot, łuszczył się, zupełnie jak parę lat temu fasada Scotland Yardu. Tynkarze zaczęli łatać mur i znaleźli jakiś przewód, nie wiadomo od czego. Poszli za nim i... Nasi rosyjscy przyjaciele nadal działają w najlepsze, a w dodatku nie są jedyną służbą w okolicy. Widziałeś kiedyś takie rzeczy na swoim podwórku?
- Nie widziałem. Langley jest w lesie, odwrotnie niż twój Century House.
Jack miał na myśli położenie centrali wywiadu brytyjskiego w gęsto zaludnionej dzielnicy (tuż obok Century House stał, na przykład, duży blok mieszkalny), gdzie do podsłuchu wystarczał mikronadajnik o bar­dzo małej mocy. Centrala CIA w Langley mieści się w parkowo-leśnej okolicy, skąd trudniej wyprowadzić podsłuch, a ponieważ i budynki są nowsze od brytyjskich, Amerykanie mogli w nich założyć skomplikowa­ne systemy wygłuszania fal radiowych.
- Powinniście zrobić to, co my i zainstalować pelengatory.
- Kosztowałoby nas to majątek, a pieniędzy nie znajdziemy teraz za diabła.
- I bardzo dobrze, przynajmniej mamy powód, żeby się przejść. Jeżeli ktoś potrafi nagrać nas tutaj, przegraliśmy i tak.
- Zauważ, nie ma końca naszej zabawie. Wygraliśmy zimną wojnę, ale przedstawienie trwa dalej.
- Pamiętam, był taki grecki bohater. Ten, którego bogowie skazali na wtaczanie głazu na stromy szczyt. Ilekroć mu się udało, skubany kamień zaraz się staczał na drugą stronę.
- A, tak. Syzyf. Czy może Tantal? Tak dawno pożegnałem się z Oksfor­dem, że sam nie pamiętam. W każdym razie masz rację. Docieramy na szczyt i co widzimy? Następny cholerny szczyt. Szli wciąż nadbrzeżem Tamizy, oddalając się od gmachu parlamentu, za to coraz bliżsi pory obiadowej. Spotkania tego typu miały swoją etykietę. Do spraw zasadniczych przechodziło się więc dopiero po dłuż­szych pogwarkach i znamiennej chwili milczenia. Tym razem Ryan i Charleston zamilkli na widok spóźnionej gromadki amerykańskich tu­rystów, pstrykającej zdjęcia. Obaj szpiedzy obeszli całą grupę bokiem. Dopiero wtedy Jack zaczął:
- Mamy taki kłopot, Bas.
- Mianowicie? - zapytał Charleston, nie oglądając się nawet. Za dwój­ką rozmówców kroczyło trzech agentów ochrony, a z przodu kolejna para.
Jack także się nie rozglądał, lecz przeszedł do rzeczy.
- Mamy swojego człowieka na Kremlu. Widuje się z Narmonowem. Powiedział nam, że Andriej Iljicz obawia się puczu wojska i KGB. Dalej, że Rosjanie mogą się wycofać z układu o broni strategicznej. I jeszcze, że prawdopodobnie z magazynów w Niemczech zginęły taktyczne głowice atomowe.
- Doprawdy? Pocieszające nowiny. Ufacie temu człowiekowi?
- Jak mało komu.
- Cóż, Jack, powiem ci w takim razie, że pierwsze słyszę.
- A temu waszemu człowiekowi ufacie?
- Owszem.
- I nie donosił wam o niczym takim?
- Meldował, oczywiście, o rozmaitych pogłoskach, Narmonow ma przecież ostatnio co robić. Najpierw te okropne historie z Bałtami, Gru­zja, do tego jeszcze muzułmanie. Zdaje się, że jest takie wasze jankeskie powiedzonko, “uwija się jak jednoręki tapeciarz”. Dokładnie tak wyglą­da życie Narmonowa. Wiemy, że dogadywał się z bezpieczeństwem, ale żeby zamach stanu? - Charleston potrząsnął głową. - Nie. Fusy nic nam takiego nie mówią.
- Za to nasz agent mówi. Może chociaż wiesz coś o tych głowicach?
- Niestety, nasz pomocnik nie orientuje się w tych sprawach. Jego zainteresowania to cywilne życie państwa. -Jack wiedział, że Basil ograniczy się do ogólników. - Widzę, że potraktowałeś serio te sygnały?
- Bardzo serio. Taka już moja rola. Poza tym agent od lat przysyłał nam pierwszorzędne informacje.
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.